Artykuły

Przy Witoldzie żyłam jak mniszka

- Myślałam, by udostępnić tekst jedynie badaczom i pozostawić go na zawsze w bibliotece na Uniwersytecie Yale lub by wydać fragment "Kronosa". Później doszłam do wniosku, że moim obowiązkiem jest opublikować intymny dziennik w całości. To odpowiedni moment - mówi Rita Gombrowicz.

Zdecydowała się na publikację intymnego dziennika Witolda Gombrowicza. O życiu z twórcą, który nie chciał mieć dzieci, Rita Gombrowicz opowiada Urszuli Wolak.

Co czuje żona, gdy dowiaduje się, że mąż pisze tajny dziennik?

- Nie dotknęło mnie to, ponieważ Gombrowicz opowiedział mi wszystko o sobie na początku naszej znajomości. Nasze relacje opierały się na szczerości i zaufaniu. Dlatego, kiedy czytałam "Kronosa", nic mnie nie zaskoczyło.

Nie ciekawiło Panią, co tam notował?

- Nie. Za jego życia wystarczała mi świadomość, że pisze dziennik. Dowiedziałam się o tym w 1966 r. Nic więcej nie musiałam wiedzieć. Może też dlatego, że nigdy nie mieszałam się w jego twórczość.

Podejrzewam więc, że czytanie "Kronosa" po przetłumaczeniu było dla Pani wyjątkowym doświadczeniem.

- Dość specyficznym. Z jednej strony bawiły mnie fragmenty poświęcone erotycznym przygodom Gombrowicza, z drugiej czułam się nieswojo, czytając o sobie, o życiu, które spędziliśmy w Vence, we Francji. Odniosłam wrażenie, że zredukował je do suchych faktów. Poza tym biłam się z myślami, co zrobić z "Kronosem". W Polsce był przecież komunizm i opublikowanie dziennika pełnego intymnych, śmiałych detali, oznaczałoby koniec Gombrowicza.

Czy zastanawiała się Pani nad tym, by wykreślić z "Kronosa" fragmenty dotyczące Pani osoby?

- Tak. Miałam takie myśli, ale byłam jeszcze wtedy bardzo młoda.

Dlaczego zmieniła Pani zdanie?

- Postarzałam się, dojrzałam. Poza tym postawiłam się także na miejscu potencjalnego czytelnika, który nie byłby usatysfakcjonowany, czytając ocenzurowanego "Kronosa", pozbawionego intymnych fragmentów. Chęć podglądania innych jest wpisana w naszą naturę. Intymny zapis życia Gombrowicza ujrzy więc światło dzienne w niezmienionej formie, jaką nadał mu sam Gombrowicz.

W "Kronosie" przeczy tamy min. o seksualnych przygodach Gombrowicza zarówno z kobietami, jak i mężczyznami Pani wielokrotnie powtarzała, że erotyzm odgrywał w jego życiu jedną z najważniejszych ról. W"Kronosie" otrzymujemy jednak suchy raport z jego eskapad. Nie czuć w tym pasji namiętności.

- Bo to tak wyglądało: parę razy z jedną osobą. Nic więcej.

W jednym z fragmentów "Kronosa" Gombrowicz pisze jednak: "To był prawdziwy zachwyt". I ta emocjonalna refleksja wyraźnie kontrastuje z suchymi faktami zawartymi w dzienniku.

- W tym zdaniu wyraził jednoznacznie to, co poczuł w Argentynie, gdy zaczął spotykać się z młodymi ludźmi. Sam był zakochany we własnej młodości i nigdy nie przechodził obojętnie obok młodości innych. Kochał życie wśród młodych, a młodzi uwielbiali przebywać w jego towarzystwie. W jednej z opublikowanych rozmów wspominał, że w dzieciństwie jego brat Janusz zorganizował mu "gwardię" złożoną z samych wieśniaków, którzy chodzili wokół Gombrowicza na bosaka i mieli bronić swego pana. Witold był nimi zachwycony. Fascynowali go.

Myśli Pani że Polacy są dziś gotowi na odważnego i szczerego "Kronosa"?

- Zadawałam sobie to pytanie i na horyzoncie pojawiały się różne opcje. Myślałam, by udostępnić tekst jedynie badaczom i pozostawić go na zawsze w bibliotece na Uniwersytecie Yale lub by wydać fragment "Kronosa". Później doszłam do wniosku, że moim obowiązkiem jest opublikować intymny dziennik w całości. To odpowiedni moment. Zmienił się sposób myślenia społeczeństwa, zupełnie inaczej patrzy się dziś na homoseksualizm niż kiedyś.

Będąc w związku z Gombrowiczem miała Pani momenty zwątpienia. Czy to prawda, że chciała Pani od niego odejść?

- Nigdy nie myślałam o tym, by go zostawić. Miewałam jednak trudne momenty, bo będąc z Gombrowiczem, wiodłam życie jak mniszka w klasztorze, a byłam młoda. Nie mieliśmy nawet radia, bo Gombrowicz nie znosił muzyki. Słuchanie Presleya było zakazane. Gdy zamieszkaliśmy w Vence, we Francji, kazał mi notować wszelkie wydatki na jedzenie. Nie mogłam w to uwierzyć. Powiedziałam więc któregoś dnia: ,,Jeśli mam notować cenę masła, wracam do Kanady". Później to mnisie życie zaczęło się zmieniać. Adoptowaliśmy psa, kupiliśmy samochód. Zaczęliśmy tworzyć rodzinę. Witold troszczył się o mnie, a ja o niego. Prowadziliśmy także życie towarzyskie. Zaczęliśmy się dogadywać. Dlatego uważam, że szaleństwem z jego strony było tak skrupulatne notowanie w "Kronosie" naszych kłótni. Było ich tak niewiele.

Czytelnicy mogą jednak odnieść inne wrażenie.

- Prawda jest jednak inna - wszystko układało się między nami jak najlepiej.

Gombrowicz zachęcał Panią do nauki języka polskiego?

- Wręcz przeciwnie. Skutecznie, bo na zawsze, zablokował we mnie chęć nauczenia się i poznania jego ojczystego języka.

Mówił, że tęskni za Polską?

- Nigdy tego nie powiedział, ale ta tęsknota za krajem była widoczna, choć uczucia względem Polski manifestował zawsze w dyskretny sposób.

Jak się to objawiało?

- Gombrowicz pytał na przykład: "Nie mogłabyś mi ugotować jakiegoś polskiego dania?". Brakowało mu polskiej kuchni.

Nie żałuje dziś Pani, że nie ma z Gombrowiczem dzieci?

- Nie. Witold powtarzał: "Gdybyśmy mieli dziecko, bałbym się, że ono zwariuje".

Żartował? Co miał na myśli?

- Mówił całkiem poważnie. W jego rodzinie zdarzały się bowiem przypadki chorób psychicznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji