Artykuły

Może już wystarczy tych teatrów?

Niezależnie czy mówimy o pieniądzach prywatnych czy publicznych - mnożenie teatrów wydaje się najgorszym możliwym pomysłem. Piękny, czyściutki budynek często więcej problemów stwarza niż rozwiązuje - pisze dla e-teatru Joanna Derkaczew.

Piękny jest nowy londyński teatr The Park. Dwie sceny (200 i 90 miejsc), nowoczesne zaplecze techniczne, efektowny, kipiący życiem bar. Piękne są zadania, jakie stawiają sobie właściciele: "Naszą misją jest by stać się gościnnym, żywym miejscem, domem dla lokalnej społeczności i widzów z zewnątrz, chcemy zapewniać rozrywkę na światowym poziomie, kwestionować przyzwyczajenia, pomagać w tworzeniu nowych teatralnych tradycji".

The Park kosztował 2,5 miliona. Część pieniędzy przekazali prywatni sponsorzy, część została zebrana za pośrednictwem fundacji (spore wsparcie uzyskali od wysoko notowanych inwestorów). Nie dostają ani pensa od Arts Council, liczą na prywatne dotacje, zwłaszcza na pomoc klubu "Przyjaciół". Z odpowiednią kwotą można na rok stać się przyjacielem Młodym (15), Dobrym (40), Świetnym (125) lub Wspaniałym (275), co upoważnia do przeróżnych zniżek bonusów i przywilejów.

Dziennikarze nie mogą się nowego teatru nachwalić. "Pierwsza klasa" (Daily Telegraph), "Pięć gwiazdek" (Independent). "Przyjemne, przestronne miejsce, w którym buzuje od pozytywnej energii" (The Stage). "Północny Londyn ma szczęście, że trafiła mu się taka przestrzeń". (Daily Mail) "Wszyscy powinniśmy trzymać kciuki za ten nowy teatr" (British Theatre Guide). Wielkie nadzieje budzi też obietnica menadżerów teatru, że pomogą w rewitalizacji i kulturalnej aktywizacji okolic Finsbury Park.

W te potoki słodyczy krytyczka "The Guardian" Lyn Gardner wylała pomyje. Na swoim blogu pisała: ok, wszystko cudnie, ale czy Londym i reszta kraju naprawdę potrzebuje nowego teatru? Gardner nie powołuje się na argument, którego łatwo użyć w polskiej dyskusji o stadionach. Nie pisze "jak śmiecie marnować pieniądze podatników", bo oczywiście po pieniądze z podatków nikt tu nie sięgał.

Przygląda się za to losom podobnych inicjatyw w mieście. Przykłady nowych teatrów The Rose i St James pokazują, że łatwiej budynek zbudować niż go utrzymać. Po pierwsze: potrzeba wielu lat zanim publiczność lokalna uzna miejsce za "swoje" i będzie gotowa je dobrowolnie współfinansować. Po drugie: każdy nowy teatr wyciąga po prośbie rękę w stronę tej samej grupy sponsorów i filantropów. Nawet w krajach, gdzie kultura "filantropii" jest na najwyższym poziomie (przy wysokich dochodach w złym tonie jest niczego nie dotować), cierpliwość i zasoby prywatnych mecenasów mogą się wreszcie skończyć.

Przypomina, że w Ameryce wiele pięknych budynków, szybko stało się pułapkami dla właścicieli, zmuszonych by wystawiać jedynie spektaklu bezpieczne, konserwatywne, komercyjne.

O wpisie Gardner przypomniałam sobie czytając rzeczową, pełną zaskakujących danych recenzję Pawła Płoskiego z książki "Ressetting the Stage" Dragana Klaicicia.

http://www.teatr-pismo.pl/przestrzenie-teatru/496/teatr_-_wybor_mniejszosci/

Paweł Płoski podsumowuje wnioski autora, badającego m.in. sytuację teatrów w byłych demoludach:

"Teatrów repertuarowych jest za dużo (...) są za drogie i zbyt zachowawcze, a przede wszystkim niedopasowane do wymogów współczesności. Autor przewiduje, że przetrwają tylko najwybitniejsze teatry repertuarowe - reszta scen publicznych przekształci się w teatry impresaryjne, sale do wynajęcia, domy produkcyjne. Stały zespół nie jest gwarancją sensownych wyników artystycznych. Ponadto rynek pracy odrywa większość aktorów od skupionej pracy na scenie". (Teatr 5/2013)

Niezależnie więc czy mówimy o pieniądzach prywatnych czy publicznych - mnożenie teatrów wydaje się najgorszym możliwym pomysłem. Piękny, czyściutki budynek często więcej problemów stwarza niż rozwiązuje.

Nie znaczy to, że artyści mają grać z wozów czy w barakach. Ale czy nie lepiej zgodzić się, że niektórych instytucji po prostu nie warto sztucznie podtrzymywać przy życiu? W mieście jest tyle scen, dla spektakularnie bezdomnych artystów (Krzysztof Warlikowski, ostatnio Grzegorz Jarzyna). Czy zamiast budować kolejny twór w stylu "teatr szekspirowski w Gdańsku" nie lepiej zastanowić się jak najsensowniej zagospodarować infrastrukturę, którą już mamy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji