Artykuły

Polscy twórcy są jak Burłacy

Kiedy nowy teatr z Polski zdobywa wschód i zachód Europy, jego pozycja w kraju jest coraz bardziej podważana. Twórcy muszą się mierzyć z absurdalnymi zarzutami o udział w pedalskim spisku, finanse nie pozwalają na produkcję i prezentację nowych przedstawień, władze traktują teatr artystyczny jak piąte koło u wozu - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

W dawnych, dawnych czasach, kiedy nie było na świecie internetu, a ludzie pisali do siebie listy na papierze, polscy reżyserzy jeździli do Rosji, aby nauczyć się teatru. W GITIS, słynnej moskiewskiej szkole teatralnej, studiowali dwaj wielcy twórcy teatru: Jerzy Jarocki i Jerzy Grotowski, a publiczność warszawska ekscytowała się "Hamletem" z Włodzimierzem Wysokim. Dzisiaj wektory się odwróciły - to Rosjanie patrzą na polski teatr i szukają w nim inspiracji. Rozmawialiśmy o tym podczas pierwszego z cyklu "Rosyjskich śniadań" w Barze Studio, towarzyszących festiwalowi rosyjskiego teatru "Da! Da! Da!".

Serce rosło, kiedy rosyjscy krytycy Paweł Rudniew i Dmitrij Rienanskij mówili, za co cenią polski teatr: za odwagę estetyczną i ideową, za poruszanie trudnych tematów, za żywe, głębokie aktorstwo. Zorganizowana dwa lata temu w Moskwie prezentacja polskich przedstawień wielu reżyserom rosyjskim otworzyła głowy. Nie byłoby głośnego "Leara. Komedii" Konstantina Bogomołowa, który krytykuje rosyjską mitologię wojenną, gdyby nie "(A)Polonia" Krzysztofa Warlikowskiego; nie powstałby spektakl "Rozpal mój ogień" Jurija Murawickiego i Saszy Denisowej, oparty na osobistych historiach aktorów, gdyby nie wizyta warszawskiego Teatru Dramatycznego w Moskwie z "Personą. Merlin" Krystiana Lupy.

Moglibyśmy pławić się w dumie, gdyby nie jedna gorzka refleksja: kiedy nowy teatr z Polski zdobywa wschód i zachód Europy, jego pozycja w kraju jest coraz bardziej podważana. Twórcy muszą się mierzyć z absurdalnymi zarzutami o udział w pedalskim spisku, finanse nie pozwalają na produkcję i prezentację nowych przedstawień, władze traktują teatr artystyczny jak piąte koło u wozu. Grzegorz Jarzyna, szef TR Warszawa, nadal nie ma kontraktu i formalnie od pół roku nie jest dyrektorem. Rozmowy z władzami miasta utknęły w martwym punkcie. Na dodatek teatrowi grozi utrata siedziby, którą przejęli spadkobiercy dawnych właścicieli. Drugi ważny teatr artystyczny w stolicy - Nowy - dostał co prawda siedzibę, ale pieniędzy starczyło tylko na remont dawnej hali garażowej MPO, na budowę wielofunkcyjnego centrum kultury już zabrakło środków. Z brakiem pieniędzy zmaga się także Teatr Polski we Wrocławiu, z którym współpracuje czołówka polskich reżyserów, m.in. Jan Klata i Krystian Lupa.

Władza skąpi na teatr, hojnie za to wspiera deficytowe stadiony: Ministerstwo Sportu wyłożyło 6 mln na komercyjny koncert Madonny na Stadionie Narodowym. Za te pieniądze średniej wielkości teatr mógłby działać przez rok.

Polscy twórcy teatralni przypominają burłaków z instalacji Pawła Althamera w Muzeum Sztuki Nowoczesnej [na zdjęciu], którzy zamiast barki ciągną makietę nieistniejącego gmachu muzeum. Pytanie, jak długo wytrzymają w tym zaprzęgu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji