Artykuły

Brawo aktorzy!

Od pamiętnej "Zemsty" w reżyserii Jerzego Krasowskiego (1968 r.) nie było we Wrocławiu tak dobrego przedstawienia Fredry jak prezen­towany obecnie "Pan Jowialski". A trzeba pamiętać, że autor "Ślubów panieńskich" zajmuje w świado­mości naszych widzów miejsce szczególne. Boć w końcu jego pom­nik a nie innego twórcy stoi w cen­tralnym punkcie wrocławskiego Rynku, nie mówiąc już o tym, że znakomity fredrolog prof. dr Bogdan Zakrzewski co i rusz jakąś książką przypomina dzieje i twór­czość hrabiego-komediopisarza.

Najnowszą premierą Teatru Pol­skiego będą - sądzę - ukontento­wani wszyscy, a więc widzowie oglądający zgrabne, skrzące humo­rem przedstawienie zrobione w przewrotnej, ale łatwo czytelnej konwencji; znawcy - ze względu na wierność autorowi, któremu da­no w pełni dojść do głosu; wresz­cie zaś aktorzy, mający tu pełne pole do popisu i możliwości "wy­grania się".

Słowo o konwencji. Reżyser Wi­told Zatorski włączył w spektakl drugą kurtynę. Zza niej, umieszczonej w głębi sceny, wychodzą fredrowskie postaci i grają. Dla nas, ale i dla siebie. Od czasu do czasu uchylają maski, a potem znów wracają do ról, które im po­dyktowało życie. Tak pomyślaną konwencję zasugerował realizatoro­wi przedstawienia być może sam Fredro, który przecież "zabawą w teatr" rozpoczyna "Pana Jowialskiego", z niej wywodząc dalsze losy scenicznej intrygi. W każdym razie ten udatny pomysł inspiruje także niezwykle aktorów. W omawianym przedstawieniu większość z nich wypełniła owe podwójne role boga­tą treścią. Tytułową postać obda­rzył Andrzej Polkowski wewnętrz­nym ciepłem, spokojem. Cichy i stonowany w wyrazie pokazuje jed­nakże zza maski dobrotliwego sta­ruszka jego opartą na doświadcze­niu mądrość i pobłażliwość wobec innych. Wraz z bardzo ładnie part­nerującą mu Janiną Zakrzewską (pani Jowialska) tworzą stylową parę, żywcem wyjętą ze starych sztychów, ale i też albumów daw­nych mistrzów sceny.

Druga para - Igor Przegrodzki (Szambelan) i Danuta Balicka (Szambelanowa) rysuje swoje role znacznie grubszą kreską. Igor Prze­grodzki jako nadworny błazen do­mu Jowialskich przechodzi samego siebie. Pełen temperamentu, żywio­łowy, co chwila wywołujący grom­kie śmiechy i brawa na widowni, pamięta o setkach szczególików, w które wyposażył postać - gestów, ruchów, rodzajów mimiki. I tylko czasem, jakby mimochodem "pusz­cza oko", jakby chciał powiedzieć: Nie taki ze mnie idiota jak myśli­cie i jak ci tu obok sądzą. Szam­belan to prawdziwie wielka kreacja wspaniałego aktora. Danuta Balic­ka w najlepszym stylu gra pełną pretensji wdowę po jenerale Tuzie; bawi wyraźnie robioną rubasznością, która połączona z parafio francuszczyzną daje bardzo komicz­ne efekty. Stereotyp baby-dragona, a jednocześnie prowincjonalnej da­my jest bliski szarży, ale aktorka owej granicy nie przekracza, dając przy tym do zrozumienia, że ją samą ta postać bawi niezwykle. Z pozostałych wykonawców najbliż­sza koncertowej gry omawianej czwórki jest pełna wdzięku Boże­na Baranowska choć trudno też nie dojrzeć walorów propozycji Ale­ksandra Kalinowskiego (Ludmir) i Zdzisława Sośnierza (Wiktor), An­drzej Wojaczek (Janusz) utrzymał się w granicach swoich możliwości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji