Skandalu nie było
- Nareszcie można pośmiać się z Żydów - szepnęła mi do ucha pewna krakowska intelektualista, notabene osoba nigdy nie ukrywająca swego żydowskiego pochodzenia. Premierowa publiczność "Wielebnych" dobrze przyjęła absurdalną konwencję mrożkowskiego dowcipu, reagując zdrowym śmiechem zarówno na żarty na temat katolickich księży, jak i na temat Żydów, protestantów, Murzynów, a nawet Chińczyków.
Jeszcze przed premierą pojawiły się opinie o antyklerykalizmie i antysemityzmie nowego tekstu Sławomira Mrożka. Zaraz po spektaklu dramaturg, który skutecznie bronił się przed dziennikarzami, otoczony został przez wianuszek żądnych autografów wielbicielek. Wśród gratulacji nie słychać było zarzutów o antysemityzm. Przynajmniej podczas premierowego wieczoru nie sprawdziły się obawy Mrożka, który w przeddzień spektaklu podkreślał, że jest przygotowany na zarzuty. - Jednym z powodów, dla których mogłem wrócić do Polski, była wolność słowa. Ta wolność niestety oznacza czasem opinie głupie i nieprzemyślane - mówił Mrożek. - A moim zdaniem teatr jest także od tego, by wywoływać to, co nienazwane, także w sprawach pozaartystycznych. Reakcje nie zawsze bywają przyjemne dla autora, ale ja to akceptuję.
Nie miał wątpliwości Andrzej Seweryn, który przyjechał do Krakowa specjalnie na prapremierę nowej sztuki Mrożka. Przypomnijmy że kilka tygodni temu minister kultury złożył Sewerynowi propozycję objęcia stanowiska dyrektora Narodowego Starego Teatru. - Jestem wzruszony głębokim humanizmem mrożkowskiego tekstu - podkreślał. - Pracuję teraz w Paryżu na spektaklem "Kupca weneckiego" Szekspira i tam także spotkałem się z dyskusjami na temat antysemityzmu. Mrożek wielokrotnie wypowiadał się przeciwko antysemityzmowi, i jeśli ktokolwiek zarzuciłby mu takie poglądy, byłoby to wyłącznie świadectwem złej woli.
- Ksiądz, który nie pije, nie ma kontaktu z parafią - takie kwestie, padające ze sceny Narodowego Starego Teatru wywoływały na widowni salwy śmiechu. Na premierach w Starym Teatrze nie zawsze bywają jednak politycy, także wśród duchownych niewielu jest teatromanów. Niewykluczone, że obawy, którymi w przeddzień spektaklu dzielili się zarówno Mrożek, jak i reżyser spektaklu Jerzy Stuhr, potwierdzą się w reakcjach innej niż premierowa - ta zwykle jest bardzo życzliwa autorom - publiczności.
Stuhr mocno podkreślał, że wierzy w oczyszczającą siłę śmiechu i komedii. - Tyle się mówi i pisze o Jedwabnem, temat żydowski to w Polsce sprawa niezwykle poważna - mówili po spektaklu widzowie. - Sztuka Mrożka pokazuje, że z problemów żydowskich czy religijnych można się śmiać tak samo, jak z innych trudnych tematów. Ważny jest dystans i poczucie humoru.