Wielebni w teatrze
- Ogarnia mnie wzruszenie, że wracam do Starego Teatru. Odszedłem z niego tak jakoś smutno, po ostatnim spektaklu "Romulusa Wielkiego". Wyszedłem i pomyślałem, że tu już nigdy nie wrócę. A jednak... - powiedział Jerzy Stuhr, przed rozpoczęciem próby.
- Nie będę ukrywał, że chciałbym, aby pan Stuhr przypomniał sobie przeszłe czasy. Abyśmy go mogli gościć częściej u nas, w teatrze - stwierdził Jerzy Koenig, dyrektor artystyczny Starego Teatru.
Wczoraj, w sali prób, przy dużym stole usiedli aktorzy z egzemplarzami sztuki Mrożka. Nie czytali jeszcze "Wielebnych" i nie znali swoich postaci. - Ta sztuka dała możliwość pokzania przekroju pokoleniowego zespołu Starego Teatru. Od Ani Polony, przy której boku stawiałem pierwsze kroki w tym teatrze, po aktorów, których uczyłem, jak Dorota Pomykała, aż po najmłodszych, jeszcze studentów PWST, których uczę obecnie - podkreślił Jerzy Stuhr.
I tak w obsadzie sztuki znaleźli się: Piotr Grabowski (Wielebny Bloom), Ewa Kaim (Gloria Burton), Małgorzata Hajewska-Krzysztofik (Maria Simpson), Anna Polony (ciotka Róża), Tadeusz Huk wymiennie z Jerzym Stuhrem (Profesor Wilkinson), Dorota Pomykała (Ami Wilkinson), Radosław Krzyżowski (Tomasz) oraz dwoje studentów krakowskiej PWST: Agnieszka Wielanowska (Betty) i Jakub Snochowski (Cziko). Scenografię do przedstawienia przygotuje Andrzej Witkowski.
Sławomir Mrożek napisał sztukę w 1996 roku. Jak twierdzi reżyser Jerzy Stuhr, może stać się ona pozycją drażniącą zwłaszcza na polskim gruncie. Podejmuje bowiem temat religii i Kościoła. - To nie jest spór o wiarę, tylko o Kościół, o instytucję. Temat ten nie jest łatwy, ale można z niego żartować w sposób, który nie byłby bluźnierczy. Tego uczyłem się od Włochów, którzy potrafią z religii żartować na wiele sposobów - powiedział Jerzy Stuhr.
Jerzy Stuhr sięgnął po sztukę Sławomira Mrożka ponieważ wpisuje się ona w krąg jego obecnych zainteresowań. - Krążę wokół tematów, które roboczo nazwałem słowem chaos. Żyjemy w czasie chaosu. Przy wszystkich zdobyczach techniki, demokracji, praw człowieka, okazuje się, że nie potrafimy zbyt dobrze z nich korzystać. Koniec wieku spowodował, że kryteria etyczno-moralne nam się gdzieś pogubiły - dodał reżyser.