Artykuły

Być ojcem, znaczy cierpieć...

Wszystko zaczęło się od pewnego snu, w którym bohate­rowi (Jerzy Trela) objawił się Cień Sofoklesa. Dotąd życie płynęło normalnie w tej bogatej mieszczańskiej rodzinie włoskiego przemysłowca.

Można powiedzieć, że w tej warstwie zewnętrznej, fabular­nej "Affabulazione" jest oby­czajową opowieścią o zgoła nie-obyczajnych perturbacjach wy­nikających z tejże obyczajowoś­ci. A pod ową powierzchnią jest to utwór niemal z pogranicza traktatu moralnego z rozbudo­wanym motywem religijno-erotycznym. Wszystko to skłania do głębokiej i wielopłaszczyznowej interpretacji "Affabulazione".

Pojawiający się w utworze i przedstawieniu Cień Sofoklesa przywołuje skojarzenia z anty­cznym mitem Edypa i posiada szersze odniesienia pokazując tragizm jednostkowego losu ludzkiego w wymiarze bardziej uniwersalnym. To sięganie do najgłębszych poglądów istnieją­cych w człowieku: dobra i zła, wskazuje na stronę filozoficzną spektaklu.

"Kocham życie okrutnie, des­peracko. I wierzę, że ta despe­racja doprowadzi mnie do koń­ca" - powiedział kiedyś Passolini. Jego bohater, czyli oj­ciec w "Affabulazione" to rów­nież swego rodzaju desperat. A konfliktowy stosunek ojca do syna także ma znamiona despe­racji prowadzącej w rezultacie do ojcobójstwa. Rodzaj uczucia, a raczej namiętności jaką żywi ojciec do syna ma tutaj charak­ter homoerotyczny. Ale nie ten wątek rozbudował w swoim przedstawieniu Babicki. Wręcz przeciwnie. Reżyser wyciszył go i skierował myśl przedstawie­nia w stronę ogólniejszych spraw: problemów natury egzy­stencjalnej, metafizycznej a na­wet historiozoficznej. Po co oj­cowie płodzą synów - zastana­wia się autor. Czy po to, by póź­niej wysyłać ich na wojnę, a tym samym na śmierć? Bohater Passoliniego zostaje ojcobójcą, wychodząc niejako losowi naprzeciw. Kondycja współczesnego człowieka, stojącego u progu XXI wieku jest wręcz tragicz­na. Brak porozumienia między­ludzkiego coraz wyraźniej oscyluje w kierunku przysło­wiowej wieży Babel. Bezna­dziejność, pesymizm, katastro­fizm aż biją z utworu Passoliniego, a i przedstawienia Babickiego.

Jasność i logiczność myśli re­żyserskiej, niestety "mąci się" w spektaklu kilka razy. Na pe­wno nie pomaga mu kilka zbęd­nych scen, ot jak choćby ta końcowa. Wyłaniająca się z "otmętów nocy" olbrzymich roz­miarów rzeźba z towarzysze­niem "Ave -Marii" śpiewanej po włosku przez Gabriellę Ferri okazuje się niepotrzebnym za­kończeniem (choć niezwykle uro­dziwym). Bowiem przesłanie spektaklu zostało już wcześniej wyartykułowane, a ostatnie sło­wa ojca-żebraka (po śmierci syna, żony i po odbyciu kary więziennej koczuje teraz na dworcu kolejowym): "Nie jest to historia jednego ojca (...) pozwól mi zacząć jeszcze raz" (znakomicie podane przez Trelę) - giną przygniecione ostatnią sekwencją plastyczno-muzyczną.

Dużej urody plastycznej jest ten spektakl. A światło pełni w nim funkcję kreatywną. Po­dobnie jak bardzo piękna mu­zyka Stanisława Radwana, mu­zyka, która jest znakomitym partnerem aktorów w całym przedstawieniu.

No i aktorzy, serce przedsta­wienia. Komplementy należy się właściwie całemu zespołowi (choć indywidualnie znalazłoby się "to i owo" do zarzucenia). Przejmująco podany przez Trelę mono­log o ojcach zabijających sy­nów na długo pozostaje w pa­mięci. W sumie jednak aktor zdaje się być zanadto wyciszo­ny, a niektóre sceny aż doma­gają się większej ekspresji w wyrażeniu stanu wewnętrzne­go. Zaś Annie Polony (Wróżka) współczesnej Pytii z "rudym sitowiem" na głowie, (zaciąga­jącej się dymem z Marlboro) nie brakuje ekspresji. O nie! Z tej niedużej przecież roli ta dosko­nała aktorka zrobiła niemal mo­nodram. Można by wprawdzie dyskutować jak on się ma stylistycznie do całości spektaklu, ale rzecz sama w sobie jest przeurocza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji