Artykuły

Sadystyczne żarty

Sztuka Yukia Mishimy "Markiza de Sade" poświę­cona jest dziedzictwu, które wniósł do historii filo­zofii markiz Donatien Alphonse Francois de Sade. Czyny, poglądy, którym słynny libertyn czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej dał wyraz w licznych dziełach lite­rackich, stanowiły dla japońskiego dramaturga materiał do drapieżnego dyskursu o naturze dobra i zła oraz o grani­cach ludzkiej wolności.

Yukio Mishima, równie chętnie co de Sade wcielał w życie własne poglądy. Był np. założycielem Stowarzysze­nia Tarcz, skrajnie prawicowej paramilitarnej organizacji dążącej do odrodzenia mocnej władzy cesarza. Po nieuda­nym puczu Mishima, zgodnie z kodeksem japońskich sa­murajów, popełnił w 1970 r. seppuku. Życie i dzieło obu tych dalekich od stereotypu ludzi, tak mocno naznaczone krwią i cierpieniem, w przedstawieniu wyreżyserowanym przez Tadeusza Bradeckiego znalazło zadziwiająco ane­miczny wyraz.

Siła sztuki Mishimy zasadza się na genialnym zróżnico­waniu i wycieniowaniu subtelności psychologicznych sześciu kobiecych postaci związanych z markizem. Najbliższych: żo­ny, teściowej, szwagierki oraz znajomych: kurtyzany, bigotki i służącej. Każda z pań od odmiennej strony naświetla myśli perwersyjnego markiza. Idea kłóci się z ideą, zderzają się krańcowo odmienne temperamenty Reżyser spektaklu po­kazał, że wobec gier psychologicznych jest bezradny. Aktorki - nawet tak doświadczone, jak Anna Dymna w roli teścio­wej markiza - gubią się w nic nie znaczących grepsach, zainscenizowanych grubą, rodzajową kreską.

Nie od dziś Bradecki zdradza gust i temperament dia­metralnie odmienny od sztuk, które służą mu jako mate­riał do zaskakujących scenicznych eksperymentów. Nie sposób zrozumieć, dlaczego nie wystawia fars i operetek, skoro tak lubi ich uwodzicielski sztafarz. Ekscentryczne pomysły - w rodzaju pełzającej po scenie mgiełki z płyn­nego azotu, która miała udawać opary kąpieli Renee, markizy de Sade (Ewa Kaim) - wywołują na widowni je­dynie niezamierzony śmiech. Podobnie jak przypomina­jące baranice różnokolorowe peruki noszone przez Annę Dymną. Budziły irytację ściany z kanciasto łączonej bla­chy, bardziej przypominające współczesny garaż, niż osiemnastowieczny salon. Łatwizna, taniocha, tandeta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji