Człowiek znikąd w Piątej Alei
"Szósty stopień oddalenia" - sztuka wybitnego amerykańskiego autora, Johna Guare`a, wyreżyserowana w warszawskim Teatrze Dramatycznym przez Piotra Cieślaka - opowiada o tym, jak w hermetycznym świecie bogatych mieszkańców nowojorskiej Piątej Alei zjawił się nagle człowiek znikąd. Fabuła oparta jest na prawdziwym wydarzeniu.
Młody Murzyn, podając się za syna czarnoskórego gwiazdora filmowego, Sidneya Poitiera, zyskuje sympatię i zaufanie ludzi stojących dość wysoko w społecznej hierarchii. Opowiada im m.in. o szkolnej przyjaźni z ich dziećmi, których nigdy nie widział na oczy, proponuje statystowanie w filmowej wersji musicalu "Koty", a w podzięce za gościnę przesyła słoik dżemu.
Posługując się tą anegdotą, Guare mówi rzeczy bardzo ważne o autentyzmie i rutynie życia. O tym, co jest istotą międzyludzkich kontaktów i o tym, że najgłębsza prawda jest w nas pogrzebana pod trudną do zdarcia warstwą nawyków, konwenansów i interesownych zachowań. Jeżeli bowiem Louissa i Flan Kittredge, a szczególnie Louissa, tak łatwo akceptują Paula i tak chętnie biorą za dobrą monetę jego kłamstwa, to nie tylko przez snobizm (ponętna perspektywa zawarcia znajomości z Sidneyem Poitierem), ani też przez naiwność, ale dlatego, że w zetknięciu z Paulem odczuli dawno zapomniany, ekscytujący dreszcz prawdziwej emocji.
W mieszkaniu Kittredge'ów - a Flan jest doskonale prosperującym marszandem - wisi obraz Kandinsky'ego, o tyle niezwykły, że zamalowane są obie strony płótna. Ma on wymowę symbolu. Egzystencja Louissy i Flana, mimo że pełna sukcesów, przypomina tę stronę malowidła, która jest ponurą abstrakcją. Zjawienie się Paula daje im przedsmak życia pełnego barw. Kim jest jednak Paul? Tego nigdy nie dowiemy się do końca. Na pewno jest czarnym homoseksualistą, w dodatku bezdomnym. I jest genialnym hochsztaplerem. John Guare uzależnił zgodę na wystawienie swej sztuki w Polsce od tego, że wystąpi w niej aktor autentycznie czarnoskóry, a nie biały, przemalowany na Murzyna. Okazało się, że Teatr Dramatyczny takim aktorem dysponuje. Jest nim Omar Sangare, urodzony w Polsce, ubiegłoroczny absolwent szkoły teatralnej.
Sangare w roli Paula jest urzekający. Pełen wdzięki, błyskotliwy, iskrzący się inteligencją. Ponadto odmienny w różnych sytuacjach. Stwarza atmosferę, w której dobrze rozumiemy, dlaczego ludzie tak łatwo Paulowi ulegają. Jest przy tym w jakiś wzruszający sposób bezbronny, choć przecież jednocześnie niebezpieczny. Sangare gra też tę ciemną stronę życia Paula, której nie poznamy nigdy - sygnalizuje ją jakiś nieznaczny grymas lęku, jakieś - na jedno mgnienie - zapadnięcie się w siebie. Gra także przemianę Paula, gdy ten dokonuje odkrycia, że autentyczny kontakt z innymi ludźmi może być bardziej fascynujący niż manipulacja. Gdy zdaje sobie sprawę ze swej prawdziwej wartości, a jednocześnie wie, że "kiedy nie wiedzą, że jest się kimś wyjątkowym, mogą człowieka wykończyć".
Tak się zresztą dzieje, a Louissa i Flan nie umieją mu pomóc, choć chyba naprawdę chcą. Nie umieją się po prostu do tego zabrać, bo światy, w jakich żyją ci ludzie, dzieli nie sześć stopni, ale cały ocean oddalenia.
Rola Omara Sangare, który bije na głowę swych kolegów o zna-nych nazwiskach - wśród których jest bardzo dawno nie oglądana na polskich scenach Elżbieta Czyżewska oraz Władysław Kowalski - to jedyny, ale też wystarczający powód, by wybrać się na sztukę Guare`a do Teatru Dramatycznego.