Artykuły

Opakowanie zastępcze

"Femmene Stracciate" teatru Campagnia Teatrale Antonello De Rosa na VI Międzynarodowym Festiwalu Działań Teatralnych i Plastycznych Zdarzenia w Tczewie. Dla e-teatru pisze Agnieszka Kłos.

Nie powinnam narzekać. W teatrze rzadko zdarza się gejowski szoł. Tym bardziej na prowincji, z udziałem bardzo atrakcyjnych aktorów.

Oczywiście nie ma podstaw do reklamacji, kiedy idziesz do klubu i wiesz, co zobaczysz. Albo przynajmniej wdaje ci się, że wiesz. Nieco inaczej sprawa ma się na widowni, w teatrze, kiedy czekasz na widowisko - wydarzenie festiwalu. Czekasz, czekasz i dostajesz coś innego. Co? No właśnie, jakby to powiedzieć - opakowanie zastępcze.

Czego to ja nie czytałam! Że zobaczę doskonały spektakl z udziałem aktorów nagrodzonych. Że to szczególna okazja, bo takich spektakli u nas nie ma i pewnie długo nie będzie. Że wartość sztuki, na podstawie której spektakl zrealizowano, broni się niczym neapolitański lew. Bo i artyści, i sztuka przyjechała do nas z Neapolu.

Wszystkie te informacje nakręcały mnie powoli do premiery. Treść sztuki też była chwalona, z pewną powiedzmy sobie, nieśmiałością. No bo temat drażliwy i podejrzany, a sceny zrealizowane przez mężczyzn przebranych za kobiety szokujące. Ale miało być odważnie, ciekawie i obrazoburczo. Wiadomo, jak się mężczyzna za kobietę przebierze i na dodatek kocha z innym na scenie, to musi brać. Szczególnie miało nas wziąć zderzenie nagości z katolickimi symbolami i religijną muzyką w tle.

Powiem szczerze. Nie wzięło. Powiem więcej. To, co zobaczyłam na scenie tczewskiego Domu Kultury znudziło mnie do entej potęgi. A jeśli nagość, świętość, gorycz i dramat czyjegoś życia nudzi, to chyba zły znak.

Ale po kolei. Sztuka została napisana przez Peppe Lanzettę, młodego dramatopisarza z Neapolu, który wychowywał się na produkcjach telewizyjnych. Jak sądzę nie mógł przeoczyć filmów Almodovara, od których w jego sztuce gęsto. Neapol zdaniem młodego artysty zasługuje jak żadne inne we Włoszech na własną historię. Głośną - z pewnością - w tej konkretnej sztuce głośną jednak od przejeżdżających aut i klasyki huczącej z głośników. "Femmene stracciate" ma być hołdem oddanym miastu i jego kobietom. W ogóle manifestem wszystkich kobiet rozczarowanych życiem i miłością, które chcąc nie chcąc zostały uwięzione w mieście. Mimo wielu prób ucieczki, wyrwania się, wyjazdu poza Neapol. Pozostały i w nim cierpią. Jak? Głośno, histerycznie, nago. Prężąc przed publicznością sylwetki bez zarzutu.

A szkoda. Bo sztuka tak zapowiedziana powinna się udać i wywołać pełną gamę uczuć u widza. Tymczasem została jak mawiali dawni rzemieślnicy spartaczona.

Nie o samo ciało tu chodzi. Choć w folderach festiwalowych motyw ciała i płynów ustrojowych został wyeksponowany w całej pełni. Nie jako wartość sama w sobie, ale jako dowód na świadomość twórców i wysoki poziom sztuki. Protestuję. To, że ktoś porównał użycie światła snopowego w tej sztuce do maniery samego Caravaggia albo uznał, że skoro widać ciało to stanowi ona wartość, o niczym nie świadczy. To znaczy tego wciąż za mało, żeby uznać ten spektakl za godny uwagi.

Neapol ma być miejscem szczególnym. W sztuce miał nam odsłonić swoje zakryte, niedostępne rejony, w których roi się od transwestytów i draag queenów. Tymczasem wyróżniał się jedynie sztucznością i papierowymi postaciami. Bohaterowie mieli nas co prawda porwać w wir namiętności, brutalnego seksu i dewiacji, ale ich misja się nie powiodła. W zamian otrzymaliśmy karykaturalną mieszankę motywów znanych z książek Jeana Geneta czy twórczości Sary Kane. Już na pierwszy rzut oka widać, że to mieszanka wybuchowa.

Piękni aktorzy w szeleszczących sukienkach, wystrojeni w folię i falbanki, nie udźwignęli ciężaru sztuki. A może tekst oparty w głównej mierze na skojarzeniach ze świata filmu i muzyki pozostaje wciąż czymś niewystarczającym, żeby go uznać za godny sceny. Jestem pewna, że ani aktorzy, ani sztuka nie mogły pomóc temu spektaklowi. Co pozostało?

Twórcy "Femmene" powiedzieli, że tą sztuką chcieli zadać kłam lukrowanemu wizerunkowi Neapolu, który podtrzymują foldery turystyczne. Być może folderowy Neapol jest nudny, nie stara się jednak mamić nikogo swoją oryginalnością. Poza tym jak sądzę reklamuje dokładnie to, co widać.

Grupa z Neapolu pokazała nie lukrowany, ale za to wyjątkowo nudny obraz swojego miasta. Bohaterki spektaklu faktycznie przedarły się podczas jego trwania, nie pozostawiając widzom po zakończeniu nawet strzępka w pamięci.

Powiem o dwóch spostrzeżeniach. Próbowałam się ratować. To znaczy tak bardzo czekałam na ten spektakl, że w czasie sztuki szukałam drogi dla siebie. To w grze samych aktorów, to w wyświetlanym tekście. Żaden element nie wydał mi się jednak ani trochę interesujący. I szczerze mówiąc zupełnie gubiłam się w nielogicznym ciągu skojarzeń i słów.

Czemu kobiety zagrali mężczyźni? Do dziś tego nie wiem. Przebieranki i zmiany płci były jednak podczas 6 edycji Festiwalu bardzo popularne. Pokusili się o nie poza neapolitańczykami twórcy "Piaskownicy" i "Roxxy Hot".

Po tej premierze mogliśmy zrobić jedno. Pogadać sobie spokojnie o jędrności pośladków i wielkościach męskiego przyrodzenia. I wstyd powiedzieć, tylko tyle w nas pozostało.

Każdy kto mnie zna wie, że jestem za udziwnianiem w sztuce. Bo każde udziwnianie może w sposób nieprawdopodobny ożywić spektakl i przeprowadzić przez niego widza. Jak pokazuje tczewska premiera nie każde jednak mu służy. Kiedy myślałam nad tą prawidłowością w sztuce, usłyszałam zdanie z widowni, no co ty nie wiesz, że na takich zboczeńców przyszła teraz moda? Coś w tym jest. Zwłaszcza jeśli "owi zboczeńcy" dotarli już do Tczewa.

Na zdjęciu: scena ze spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji