Zygmunt Krasiński w Zabrzu
"Dramat jest najsilniejszą realizacją artystyczną poezji. (...) winien łączyć wszystkie żywioły poezji prawdziwie narodowej, podobnie jak instytucja polityczna narodu powinna wyrażać wszystkie jego dążności polityczne". Słowa te pochodzą z "Lekcji XVI" Adama Mickiewicza i mogą służyć jako motto do zabrzańskiej premiery "Nie-boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego.
HENRYK ADAMEK (adaptacja i reżyseria) zrezygnował z wielkiej romantycznej inscenizacji na korzyść spokojnego i wyciszonego spektaklu kameralnego. Bohaterem całości uczynił poetę przeklętego, którego doświadczeniem życiowym, obok wielu innych, była rewolucja. Reżyser konsekwentnie eksponuje te momenty w tekście, które mówią o Hrabim Henryku - poecie, żonie, która zwariowawszy przekroczyła magiczny krąg poetów i Orciu również poecie. Na scenie widzimy Hrabiego Henryka - poetę (Andrzej Lipski), "uwikłanego, w dwuznaczne położenie rozdarcia między Poezją a Czynem, między ideałem a rzeczywistością, między czasem a bezczasem, między piekłem a Arkadią, między dziejową koniecznością a wolnością jednostkową, między katastrofą a nadzieją ocalenia i zbawienia". Uwikłany w konteksty, do których nie dorasta, bo jako poeta, człowiek nad-wrażliwy przegrywa; przegrywa jako mąż i kochanek, jako ojciec i przywódca, przegrywa bo nie może nawiązać kontaktu z innymi.
Niemożność nawiązania kontaktu z innymi, rozmijanie się interesów jednostki (najczęściej poety) było dla romantyzmu zjawiskiem typowym. Musimy jednak pamiętać, iż najwybitniejsi polscy romantycy szczyty swojej twórczości osiągali jako bardzo młodzi ludzie. Być może ich młodość sprzęgnięta z tematyką narodowo-wolnościową sprawiła, że całe pokolenia wychowywane są na tej literaturze. Dziś dramat romantyczny, w tym również "Nie-boska komedia", brzmi bardzo współcześnie. Siłą przedstawienia w Teatrze Nowym w Zabrzu jest właśnie słowo, które zdominowało i podporządkowało sobie całość inscenizacyjną. Czarne podesty, nisze, zapadnie wyczarowane przez Wojciecha Jankowiaka przywodzą na myśl zakamarki romantycznego zamku, krużganki domu wariatów a kiedy trzeba okopy św. Trójcy. Na scenie nie ma nic z rodzajowości, jedynym elementem, który przyciąga widza, jest fortepian. Nie było romantycznego salonu bez tego instrumentu, to przy nim biedzi i gra mężowi romantyczną balladę Żona (Małgorzata Gadecka).
W drugiej części przedstawienia odegra on rolę zgoła odmienną, bo trybuny, z której przemówi Leonard. Pomroki romantycznego zamku, mroki nocnych wędrówek Hrabiego rozświetla w zależności od sytuacji światło białe i czerwone. W tym przedstawieniu występują tylko te trzy kolory, modyfikowane odcieniami. Skupienie uwagi widza na tym, co dzieje się w słowie i ,,między" aktorami, pogłębia dyskretna, inspirowana romantyzmem, muzyka Józefa Skrzeka (przepięknie brzmią wokalizy Jarmili Górnej, które poprzedzają wszystkie cztery części dramatu). To swoisty chór komentujący przeszłość i wieszczący przyszłość. Dzięki funkcjonalnie rozwiązanej przestrzeni sceny udało się wygrać w warunkach teatralnych montaż filmowy, cechujący budowę dramatu Krasińskiego.
Każde wystawienie "Nie-boskiej komedii" wywołuje dyskusje wokół dwóch postaci: Hrabiego Henryka i Pankracego. W przedstawieniu tu recenzowanym Henrykiem nie jest młody rozpoetyzowany kochanek, a świadomy w pełni już ukształtowany poeta. Andrzej Lipski nadaje Henrykowi piętno nieprzeciętności, Henryk nie może być zwyczajnym ojcem, mężem, przywódcą. Romantyczne emocje zarówno miłosne, jak i przywódczo-rewolucyjne, zostały poddane dyscyplinie i intelektualnemu rygorowi. Takie ustawienie postaci jeszcze wyraziściej przeciwstawia się Pankracemu (Jerzy Statkiewicz) nuworyszowi i prostakowi, który niszcząc usiłuje stworzyć nowy porządek. Bardzo interesująco wypadł Wojciech Leśniak - Leonard. Ten wyznawca "nowej wiary", charyzmatyk, nie dopuszcza możliwości kompromisu. Z zespołu aktorskiego wyróżnia się Krzysztof Misiurkiewicz, który raz jest Złym Duchem, innym razem wciela się w postać Mefista, by w ostateczności przedzierzgnąć się w Przechrztę. Modyfikując nieznacznie dodatki, gra przez cały czas w tym samym kostiumie.
Krzysztof Misiurkiewicz wcielając się w każdą z ról nadaje jej indywidualne piętno, ale jednocześnie za każdym razem jest, jak swoiste ego, które niepokoi. Kontrowersyjną postacią dramatu jest Orcio. Kto ma go grać? - dziecko, aktor, przebrana młoda aktorka? Każde wyjście ma swoje wady i zalety, a najgorsze moim zdaniem wybrał reżyser, bo obsadził chłopca. Niestety, tym samym osłabił wymowę Orcia w całości utworu; dziecko, nawet najlepsze aktorsko, nie podoła ciężarowi emocjonalnemu i intelektualnemu postaci. A szkoda, bo nawet role drugoplanowe nie wypadły najgorzej.
Złośliwi twierdzą, że teatr w Zabrzu podparł się znowu lekturą. Owszem, szkoda tylko, że nikt takiego zarzutu nie skieruje pod adresem teatru w mieście stołecznym, gdy ten wystawi pozycję z kanonu. Bynajmniej "Nie-boska komedia" w reżyserii Henryka Adamka nie jest ilustracyjną propozycją szkolną, podsuwa ona nowy, bardzo interesujący trop interpretacji romantycznego tekstu.