Artykuły

Prawie cztery dekady grała na naszej scenie

14 marca 1879 r. urodziła się NATALIA MOROZOWICZOWA, aktorka przez blisko 40 lat pracy zawodowej związana ze scenami bydgoskimi. Zapamiętana przez bydgoską widownię jako znakomita odtwórczyni ról charakterystycznych: Alina - a później Matka - w "Balladynie" Słowackiego, Klara w "Ślubach Panieńskich" Fredry.

"Krótka zapowiedź mojego ojca: No, idziemy na Natalkę - miała w domu mojego dzieciństwa siłę magicznego hasła. Po nim rozlegało się ojcowskie mruczando jakiejś bliżej nie określonej melodii, matka zaś - cała w skowronkach - przystępowała do przeglądu szafy. W tamtych czasach pójście do teatru było odświętnym przeżyciem, a już przedstawienia z udziałem Morozowiczowej wspominane były długo" - opowiada Regina Adamczak w "Kronice Bydgoskiej" o czasach, gdy na scenie bydgoskiej królowała Morozowiczowa.

Do kariery aktorskiej przygotowywała się od 14. roku życia. Urodzona w Warszawie, tamże uczyła się pod kierunkiem Józefa Kotarbińskiego. Debiutowała w krakowskim teatrze Tadeusza Pawlikowskiego, mając zaledwie 15 lat. Z Bydgoszczą związała się stosunkowo późno, będąc już dojrzałą, 40-letnią kobietą - wdową po Henryku Morozowiczu i matką pięciorga dzieci. Jednakże to właśnie z tym miastem wiązały się jej największe artystyczne sukcesy i wszystkie aktorskie jubileusze. Na scenie teatru bydgoskiego występowała prawie czterdzieści lat: 1920-1939 i 1945-1959. Jej ulubionymi rolami były: Alina i matka w "Balladynie" Słowackiego, Rózia w "Dożywociu" Fredry, babunia w "Ładnej histori" De Caillvetta.

- Była aktorką nieprzeciętną - grała całą swoją osobowością - wspominał Rajmund Kuczma na łamach "Bydgoskiego Informatora Kulturalnego" - Była świetna w każdej sztuce, ale wprost wspaniała jako Dulska w "Moralności pani Dulskiej", Dziurdziulińska w "Klubie kawalerów" i pani de Sotenville w "Grzegorzu Dyndale". Od 1921 r. wykładała też w bydgoskiej Szkole Dramatycznej, utworzonej przez Wandę Siemaszkową. Okupację niemiecką przetrwała w Warszawie. Po wojnie wróciła do ukochanego miasta nad Brdą. - Bydgoszczanie ją uwielbiali - pisze Kuczma.

Wszyscy chodzili do teatru, aby obejrzeć "Natalkę". Podziwiano jej olbrzymi dar budzenia wzruszeń, wyrazistość słowa i gestu. Jej jubileusz sześćdziesięciopięciolecia pracy scenicznej połączono z koncertem pożegnalnym. - Publiczność żegnała ją z żalem - wspomina Zofia Pietrzak w "Kalendarzu Bydgoskim". - Ona zaś swoje przemówienie zakończyła z serca płynącymi słowami: "Proszę was o jedno, zachowajcie w pamięci Morozowiczową!".

Ostatnie lata życia spędziła w Domu Aktora w Skolimowie. Zmarła w swym rodzinnym mieście 8 września 1964 r., została pochowana na cmentarzu bródnowskim. Jej imię nosi jedna z ulic na Glinkach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji