Artykuły

Upadek z łóżka

"Panna Julia" Teatru Tilzit z Sowiecka (Rosja) na Międzynarodowym Festiwalu Działań Teatralnych i Plastycznych Zdarzenia w Tczewie. Dla e-teatru pisze Agnieszka Kłos.

Kiedy szłam na spektakl Teatru Tilzit z Sowiecka wiedziałam, że zobaczę gwiazdy. Grupa ma na swoim koncie wiele nagród, m.in narodową, którą najzdolniejszym przyznaje rząd Rosji.

O czym jest sztuka "Panna Julia"? O namiętności i różnicy. To prawda. I jeszcze o niepodzielności władzy. Spektakl rosyjskich aktorów pokazuje to rzeczowo i z użyciem powściągliwych środków. Władza, która może należeć tylko do jednej osoby nie może zostać podzielona w żaden sposób. Podobnie z kondycją ludzką, która tylko w potocznym wyobrażeniu dzieli się na zwierzęcą i anielską. W rzeczywistości jest tylko zwierzęcą.

Podczas tego spektaklu pomyślałam o dwóch rzeczach. Po pierwsze, jak wolno w teatrze płynie czas, a właściwie słowo. I że nigdy nie starzeje się sztuka, która mówi o uczuciach.

"Panna Julia" to historia faceta i dwóch kobiet, czyli klasycznego trójkąta miłosnego. Również władzy i granic nie do przebycia.

Opowiem o względności czasu. Jedna kartka papieru z zapisanym tekstem może trwać na scenie godzinę. W tym czasie uczestniczymy w życiu bohaterów, którzy smażą kotlety i przeżywają tragedie. Każdy kontakt na scenie prowokuje bowiem kolejny dramat. Zupełnie jak gdyby poza kontaktem i przegraną, była tylko cisza.

Mistrzostwo aktorów powoduje, że w "Pannie Julii" cisza nie istnieje. Aktorzy wypełniają swoim talentem przestrzeń sceny do końca.

To był wyjątkowy wieczór. Nie tylko dlatego, że dzięki akredytacji dziennikarskiej znalazłam się w wąskim (dosłownie, biorąc pod uwagę ilość drewnianych ławeczek) gronie widzów, ale przede wszystkim dlatego, że spektakl w obcym języku daje możliwość konfrontacji. Tekstu ze słowem. I słowa mówionego z pisanym. Dzięki kartkom z tłumaczeniem mogłam śledzić nie tylko akcję na scenie, ale przede wszystkim ilość uczuć wlewanych w dialogi. Rosjanie z "Panny Julii" zrobili spektakl o okrucieństwie, które przynależy naturze. Świat natury nie znosi podziałów w poprzek i aberracji. A każdą inność szybko eliminuje.

Zachwyciła mnie scena z wielkim łóżkiem ustawionym pionowo na scenie. Bohaterowie stali na czerwono-czarnym tle pościeli i wyglądali w tak zdeformowanej perspektywie, jak ze średniowiecznego obrazu. Łóżko w spektaklu intensyfikuje ich połączenie i sakralizuje je. Dlatego po tak intensywnym złączeniu, upadek z niego jest ostateczny. Po wyjściu z łóżka natura bohaterów zostaje na zawsze spolaryzowana. Dzięki temu, mimo że Julia stoi nadal na scenie, Jean i Krystyna mogą szykować się do jej pogrzebu. Jest w tej scenie coś niesamowitego. Mimo prostoty, a może właśnie dzięki niej. Zupełnie jak w życiu, przeraża nas to, co nieuchronne.

Władza jest niepodzielna, ale zmieniają się dość szybko osoby, które ją mają. W spektaklu Rosjan (czy to nie typowe dla ich kultury?) władzę najczęściej dzierży mężczyzna. To on w tym spektaklu gra główną rolę, mimo obecności na scenie Julii. Władza Julii jest krucha, wynika z przywilejów i urodzenia.

Mężczyzna, który uosabia władzę absolutną w tym spektaklu, kojarzy się przede wszystkim z prozą Geneta. To jego bezwzględny "samiec" góruje nad wszystkim.

Rosjanie udowodnili w tym spektaklu, że są poza genderowi. A władza w ich świecie rozkłada się dość klasycznie, jak u Strindberga, czyli przede wszystkim po stronie mężczyzn. Szkoda, bo opowieść o walce między ludźmi po prostu, a nie między płciami, byłaby znacznie ciekawsza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji