Artykuły

Powtórka z historii teatru

Katowicka publiczność nagrodziła mistrzowski spektakl oklaskami na stojąco - o "Udręce życia" w reż. Jana Englerta z Teatru Narodowego w Warszawie prezentowanej na XV Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.

XV edycję Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje zainaugurował mistrzowski spektakl "Udręka życia" według Hanocha Levina w reżyserii Jana Englerta. Historia Jony i Levivy Popochów, małżeństwa z 40-letnim stażem, jest dla autora punktem wyjścia do gorzkiej refleksji nad nieuchronną porażką w zmaganiach człowieka z własnymi wyobrażeniami, z przemijaniem.

***

Na początku spektaklu Jona deklaruje, że chce porzucić żonę.

Chcę czegoś dodatkowego, czegoś ekscytującego - stwierdza Jona.

Jednak nie ma niczego dodatkowego - słusznie zauważa Leviva.

Jest druga w nocy, w mieszkaniu Popochów pali się światło. Dlaczego? - pyta z wyrzutem sąsiad, samotny Gunkel, próbujący wtargnąć w małżeński świat Jony i Levivy, by zaznać odrobiny ciepła otchłani samotności. Kłócicie się! Jesteście jak dwa psy warczące na siebie, wyrzucające sobie zmarnowane lata, zbydlęcenie, jałowe trwanie, uniemożliwienie spełnienia młodzieńczych pragnień - dodaje.

I tak mają szczęście, bo mają siebie, mają na kogo warczeć. Gunkel warczy samotnie, w ciemnym pokoju, do sufitu. Jest w tym spektaklu melancholia, jest czułość jest cień nadziei. Zapamiętam cię powiada Leviva, jeśli umrzesz pierwszy twór obraz przetrwa we mnie. Wykułem twoje oblicze - przyrzeka Jona.

Czy znajdzie się na widowni jakiś pisarz, jakiś artysta, który unieśmiertelni los starego małżeństwa, który odda sprawiedliwość ich uczciwemu i pełnemu trudu życiu, zasługującemu wszak na szacunek? Ich to nie obchodzi, nudzimy ich - z przekąsem podsumowuje Jona. Jesteśmy jednymi z wielu, ilu jest takich Popochów? Oni jeszcze nie wiedzą, że nasza historia to także ich historia - dodaje.

Wszyscy jesteśmy Popochami?

***

Spektakl Englerta rozgrywa się w intrygującej przestrzeni zaprojektowanej przez Barbarę Hanicką. Proste podwyższenie, na nim łóżko - centralny punkt małżeńskiej wspólnoty, kilka krzeseł, jakiś stolik. W tle wielki panoramiczny ekran, jakby okno, na nim panorama Tel Avivu rozbłyskuje na przemian z pięknymi ujęciami przestrzeni kosmicznej jakiś odległych galaktyk. Ten obraz uzupełniający egzystencjalne rozterki bohaterów przywodzi na myśl "Drzewo życia" Terrence'a Malicka.

Jednak w tym spektaklu najważniejsi są aktorzy, ludzie, ich opowieść. Janusz Gajos i Anna Seniuk, oraz odwiedzający ich o drugiej w nocy Włodzimierz Press.

I w tym miejscu rodzi się moja wątpliwość. Choć nie sposób odmówić aktorom Teatru Narodowego mistrzostwa w operowaniu warsztatem, to jednak patetycznie wypowiadany tekst, długie i powłóczyste spojrzenia w dal w wersji Seniuk wydają się kłamstwem, ze sceny zaś wieje nudą. Podobnie przesadnie rozchwiany Gunkel w wykonaniu Pressa, nurzający się w nieznośnej konwencji. Spektakl ratował przejmujący i pełen goryczy Popoch Gajosa, bardziej powściągliwy, jakby wycofany, nie eksploatujący przesadnie zestawu archaicznych chwytów, sztucznych i niemożliwych do przyjęcia w aktorstwie Anny Seniuk.

Wszystko to sprawia, że nie mogę wyzbyć się wrażenia, że oglądam historyczny zapis mistrzowskiego spektaklu sprzed pięciu bodaj dekad.

Jest w tej wszechobecnej konwencji jakaś sztuczność, jakaś nieszczerość, która nie pozwala mi uwierzyć w świetny skądinąd tekst Levina.

***

Aktorzy mówią pięknie, ta dykcja. Można by zamknąć oczy i słuchać, niczym w najlepszego gatunku radiowym słuchowisku. Kto wie, może wtedy dosłyszałbym w tej historii więcej prawdy? Wtedy jednak straciłbym świeżą i intrygującą wizję Hanickiej.

***

Katowicka publiczność nagrodziła mistrzowski spektakl oklaskami na stojąco. Czy dlatego że to swoista, miła tradycja festiwalowa, czy kryje się za tym coś więcej?

Na uroczystym bankiecie dosłyszałem rozmowę dwóch dojrzałych pań. Zachwycone spektaklem Englerta, cieszyły się z pięknie spędzonego wieczoru. To było takie życiowe - powiedziała jedna. I zabawnie i wzruszająco - dodała druga. W sam raz na uroczy sobotni wieczór. Czyż nie do tego służyć powinien teatr?

***

Wydawało mi się zawsze, że Interpretacje mają ambitny cel udowodnić śląskiej publiczności, że teatr jednak powinien służyć czemuś zupełnie innemu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji