Artykuły

Melpomena pod trzema gwiazdkami

- Z relacji pozostałych po tamtym czasie, wyłania się obraz społeczeństwa, które mimo całej tragicznej nienormalności sytuacji wojennej - chce żyć - mówi TOMASZ MOŚCICKI, autor książki "Teatry Warszawy 1944-45".

Rozmowa z Tomaszem Mościckim, autorem książki "Teatry Warszawy 1944-45".

"Tylko świnie siedzą w kinie, te bogatsze to w teatrze" - konspiracyjny slogan tyleż był dźwięczny, co nieskuteczny.

Dlaczego?

- Ponieważ to zwyczajnie nie mogło się udać. Zygmunt Huebner napisał kiedyś bardzo mądrze, że społeczeństwu starano się narzucić standardy i zadania, którym zwyczajnie trudno było sprostać. Z relacji pozostałych po tamtym czasie, wyłania się obraz społeczeństwa, które mimo całej tragicznej nienormalności sytuacji wojennej - chce żyć. Chce czasem się cieszyć, często chce zapomnieć o grozie czyhającej każdego dnia, nie tylko na ulicy, ale i we własnym domu. A teatrzyki dawały taką chwilę zapomnienia. I nie można obwiniać ludzi o to, że do nich chodzili. Często zresztą na widowni zasiadali także inteligenci, jak i zaangażowana w konspirację młodzież. Podobnie rzecz się miała z publicznością kinową.

Czym kierowali się artyści, nieraz wybitni, jak Józef Węgrzyn, Kazimierz Juno-sza-Stępowski czy Józef Orwid, angażując się podczas okupacji do jawnych teatrów?

- Nie ma na to jednej odpowiedzi. Często było to widmo nędzy - nie wszyscy mogli pracować w kawiarniach! Czasem niemożność życia bez sceny. Co może robić aktor? Grać. Niekiedy była to "morał insanity".

Sądy weryfikacyjne ZASP oceniały jedynie artystów występujących pod okupacją niemiecką, w roli oskarżycieli występowały osoby grające - nierzadko w antypolskim repertuarze - na scenach koncesjonowanych przez Sowietów, np. Jacek Woszczerowicz...

Sądy ZASP nie miały politycznego nadania, by zająć się artystami grającymi w sowieckiej zonie okupacyjnej. Często gorsze rzeczy niż te grane w teatrzykach Warszawy - choćby "Bartosza Głowackiego" Wandy Wasilewskiej.

Najbardziej chyba skrzywdzono Andrzeja Szalawskiego oraz małżeństwo Irena Malkiewicz-Jerzy Pichelski...

- ... także Romana Niewiarowicza. Krzywd było naprawdę sporo. Częstokroć wydawano wyroki na czynnych żołnierzy Państwa Podziemnego - bez wnikania w ich wojenne losy. Czyniono tak zarówno z niewiedzy, jak też ze złej woli, załatwiając sobie przy okazji własne sprawy. Często nakazywano czasowe występy pod trzema gwiazdkami, zastępującymi personalia artysty na afiszach i w programach teatralnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji