Artykuły

Na ruinach okopów Św. Trójcy

Kroniki teatru zanotowały ponad dwadzieścia inscenizacji "Nie-boskiej Komedii" zarówno na scenach polskich jak i zagranicznych. Wystawiona była przez teatry zachodnie i rewolucyjny teatr radziecki. Bogactwo myśli zawartych w tym dziele dopuszcza różnorodne interpretacje ideowe i artystyczne. Leon Schiller, który może najwięcej na ten temat miał do powiedzenia, powracał trzykrotnie do dramatu Krasińskieqo. Zrealizował qo jako rewolucyjne misterium, gdzie głównym bohaterem był tłum, domagający się chleba. W czasach pochodów bezrobotnych była to niemal komunistyczna demonstracja. Dzieło arystokraty i reakcjonisty nabrało radykalnej społecznie wymowy, potwierdzało, że wizja Krasińskiego wynikała z realnego rozeznania w układzie sił społecznych świata.

Jerzy Kreczmar spojrzał na "Nie-boską" dość oryginalnie, przez pryzmat "Niedokończonego poematu". Punktem wyjścia dla Kreczmara był list Krasińskiego do Delfiny Potockiej, gdzie autor zwierza się ze swych pomysłów i szkicuje konspekt trylogii dramatycznej, w której "Nie-Boska" byłaby częścią drugą i jednocześnie stanowiłaby główny poemat, "poemat woli i czynu". Pierwszą część trylogii wypełnić miał znany nam dziś "Niedokończony poemat", zaś trzecia - jakaś luźno przez autora zarysowana wizja przyszłego świata, czyli "przetworzenie ludzkości", synteza i rezultat starcia się dwóch przeciwieństw.

Oczywiście, trudno wyobrazić sobie inscenizacje "Niedokończonego poematu" jako samodzielnej części zamierzonego przez Krasińskiego cyklu. Skoro ma posłużyć jako materiał dla sceny, trzeba z tego natłoku fantastycznych wizji, mistyki, wszelkiego autoramentu zawiłości i potoku słów dokonać wyboju. Kreczmar wybrał tylko to, co wydawało się najbliższe społecznej tkance

"Nie-boskiej", co bardziej jednoznacznie określa postawę dwóch czołowych bohaterów dramatu: króciutki dialog ze sceny w górach i większy fragment z zebrania w podziemiach. Najważniejszym akcentem jest tu oczywiście loża masońska, do której Przyjaciel (Aligier) wprowadza młodego Henryka. Pasowany na wolnomularza, spotyka się Henryk z Pankracym, jako przewodniczącym chóru polskiego. W czasie ceremonii masońskiej następuje pierwsze ideowe starcie dwóch przyszłych wodzów. "Europejski gmach trzęsie się" - stwierdzają uczestnicy tajnego związku. Oni więc na ruinach starego świata budować chcą nowy gmach. Jaki? Ostra, historiozoficzna dyskusja pomiędzy Pankracym i Henrykiem rysuje już wyraźną linię podziału: to, co stare, spróchniałe, musi zginąć z powierzchni ziemi. Rewolucyjno-demokratyczną postawę reprezentuje Pankracy. Drugie ideowe starcie powtórzy się już w przeddzień decydującej rozprawy, na szańcach obozu wroqa.

W ten sposób fragmenty "Niedokończonego poematu" skompilowane dramaturgicznie w pewna całość, stały się niejako prologiem do "Nie-boskiej", a zarazem narzuciły inscenizacji kierunek interpretacyjny. Dramat właściwy zaczyna się jak u Krasińskiego, od ceremonii ślubnej i toczy się już zasadniczo według konstrukcji fabularnej autora, z pewnymi zmianami natury teatralno-inscenizacyjnej.

W takim jednak układzie zmieniły sie proporcje tematyczne "Nie-Boskiej": dramat rodzinny zeszedł na nieco delszy plan. Perypetie rodzinne i zjawa Dziewicy są tu jedynie jakby ilustracją romantycznych rozterek i ciągot poetyckich bohatera, są tylko epizodem w dziejach jego myśli. Od strony aktorskiej sceny te należą do bardzo udanych w przedstawieniu. Danuta Balicka pokazała dramat żony z godnym podziwu przejęciem. Podkreśliła jej płytkość i ograniczoność w pierwszych scenach, ujmowała szczerym dramatyzmem majaczącej i nieszczęśliwej małżonki. Natomiast Dziewica wyglądała trochę jak z "Wolnego strzelca". Ale Kazimiera Nogajówna zagrała ją dobrze.

Kreczmar zaproponował odczytanie "Nie-boskiej" w konwencji moralitetu. Zorganizował chór i jemu powierzył całą skomplikowaną wizyjno-teatralną rolę. Postaci tego chóru pełnią więc rozmaite funkcje, grają różne role, od masonów, aż po rewolucyjny tłum. Wypełniają wszystkie sceny zbiorowe, bez specjalnych zewnętrznych przeobrażeń, na zasadzie scenicznej umowności. Jak we współczesnym moralitecie.

Na tej kanwie odbywa się to swoiste misterium. Sprzyja temu klimat przedstawienia łącznie z dekoracjami Stanisława Bąkowskiego, utrzymanymi w tonacji czarnej. Kostiumy chóru też są czarne, neutralne, a kolorowe noszą tylko osoby dramatu. Dekoracje w postaci płaszczyzn, zorganizowanych na różnych poziomach, sprowadzają się jedynie do funkcjonalnych rozwiązań reżyserskich. Plastyczna strona dekoracji nie odgrywa tu większej roli. Ważnym środkiem ekspresji są światła i muzyka. Wręcz doskonała. Ryszard Gardo wyczuł znakomicie klimat inscenizacji. Śpiew chłopięcego chóru i perkusja - to główne elementy muzyczne. Potęgują one nastrój misterium, są bardzo sugestywne.

Ważną rolę w tym moralitecie powierzył Kreczmar postaci Lektora. Pojawia się on we współczesnym garniturze z oprawną księga, z której "odczytuje" tekst "Nie-boskiej". Lektor jest nie tylko narratorem, ale także chórem, duchem, aniołem, szatanem, jest wreszcie czymś w rodzaju alter ego Henryka. Zjawia się w czasie akcji, między poszczególnymi obrazami, zaczyna przedstawienie i kończy fragmentem listu do Delfiny. Jest to może jednak najbardziej dyskusyjny element widowiska, zwłaszcza że i Tadeusz Gochna nie zawsze wiedział, co z tym fantem począć.

Moralitetowa konwencja inscenizacji wymagała jednak często dydaktycznego komentarza. Lektor wypowiada więc wprost do widowni co ważniejsze kwestie z mottem do dramatu łącznie. Nawet zakończenie zostało w ten sposób odarte z teatralnej iluzji. Pankracy przewraca się rażony tajemniczą wizją Galilejczyka i z hukiem wali się w dół z trzech płaszczyzn, dokonując prawdziwej prestigidatorskiej sztuki. Leonard woła na pomoc demokratów, ale oto już zjawia się Lektor i fragmentem listu do Delfiny na temat koncepcji trzeciej części trylogii kończy widowisko.

Sukcesem tej inscenizacji jest przede wszystkim jakaś precyzja i loqika zdarzeń scenicznych, jest czytelność koncepcji. Na pierwszy plan wysuwają się elementy radykalnej krytyki społecznej łącznie z uwypukleniem rodowodu konfliktu spcneczno-polityczneqo. Ten temat rozegrał Kreczmar wyraziście i jednoznacznie. Rewolucja jest w przedstawieniu pokazana jeko nieuchronny akt historyczny, jako ostatnie i decydujące starcie dwóch obozów, z których druzgocąca klęskę musi ponieść feudalizm. Rewolucyjny tłum potraktowany przez reżysera rapsodycznie, nic nie stracił ze swej żywiołowej siły.

"Nie-boska" Kreczmara, z pozycji dramatu społecznego wyraziście podkreślonego w pierwszych partiach sztuki, ze szczytowym nasileniem w wielkiej rozmowie Pankraceqo z Henrykiem, przechodzi w indywidualny dramat głównych bohaterów w zakończeniu.

Pankracy już z samego początku wyrasta ponad własne środowisko, ponad obóz, któremu przewodzi. Nie ma i nie może być dialogu pomiędzy nim a tłumem rewolucjonistów. Nawet Leonard {Jarosław Strzemień) najbliższy mu partner, jest tylko marionetka, niewiele rozumiejącą z istoty dokonujących się przemian społecznych. Dlatego jedynym partnerem Pankracego w filozoficznej i politycznej dyskusji może być jeqo protaqonista Henryk, poeta, intelektualista. Przeciągnięcie Henryka na stronę rewolucji byłoby może dopiero pełnym zwycięstwem Pankraceqo. Stąd jego dramatyczne wołanie "Gdzie Henryk? Wór pełny złota za Henryka".

Nienawidzi w qruncie rzeczy oderwany od realistycznej wizji świata własnego środowiska, szuka za wszelką cenę porozumienia z Henrykiem. Dumny i zapatrzony w tradycję magnat odtrąca zbawczą rękę Pankracego, "hołysza", co "targnął się na religię i chwalę przeszłości". "Kompleks Henryka" jest dla Pankracego ostatecznym załamaniem jego rewolucyjnej doktryny, jest zwątpieniem w sens dalszej walki w imię pogardzanego przez siebie świata, który wyniósł go na piedestał dyktatorskiej władzy. Moralitetowy akt "sprawiedliwości Bożej" rozwiązuje osobisty dramat Pankracego, nie przekreśla jednak rewolucji, która jest w dziele Krasińskiego procesem obiektywnie postępowym i nieuchronnym. A słynne "Galilaee vicisti" to chyba tylko ucieczka romantycznego poety, reakcjonisty, przerażonego nieuchronną zagładą swojej klasy w sferę mistycznych spekulacji.

Tak można chyba tłumaczyć sens poznańskiej inscenizacji.

Niestety, nie zawsze wyraziście Henryk Machalica ukazuje motywy działania Pankracego. Przekonuje bardziej w partiach refleksyjnych, dobrze rozqrywa końcowe załamania wewnętrzne swego bohatera, ale brak mu pewności i siły tam, qdzie podnosi sprawę rewolucji do rangi wartości nadrzędnych. Ustępuje niemal na drugi plan pod naciskiem żarliwości i ekspresji Henryka. A przecież dla współczesnego widza głównym bohaterem winien być Pankracy, nie Henryk. Każde zachwianie proporcji odbić się może na wymowie ideowej dramatu.

Z kolei Józef Fryźlewicz jako Henryk miał do pokonania duże trudności. Zewnętrzne warunki aktorskie były dla Fryźlewicza poważną przeszkoda w pełnym ucieleśnieniu postaci Henryka. Włożył jednak wiele wysiłku w rolę. Jego kilkuletnie doświadczenie aktorskie, obfitujące już w niejeden sukces artystyczny, pozwalało mu na ogół bez szwanku przebrnąć przez trudniejsze partie roli. Czasem może zbyt histerycznie replikował Pankracemu, ale w sumie dał poprawny wizerunek romantycznego poety, pełnego sprzeczności, wahań, a w konsekwencji zdecydowanego na ostateczność w obronie z góry przegranych pozycji św. Trójcy. Ostatnie sceny Henryka, świadomego swej klęski, samotnego, stojącego oko w oko z nicością, były w wykonaniu Fryźlewicza najlepsze. To samo zresztą było z Machalicą.

Powiedziano, że łódzka realizacja "Nie-boskiej" była niewypałem. Wydaje się, że poznańska inscenizacja Kreczmara jest wypałem, a przynajmniej może nim być w innym układzie sił aktorskich. Pod tym względem poznańskie teatry są jeszcze na dorobku. Ale przedstawienie "Nie-boskiej" wnosi twóiczy i ożywczy ferment w nasze życie artystyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji