Artykuły

Stary brylant w nowoczesnej oprawie

Romantyczne arcydzieło Zygmunta Krasińskiego "Nie-Boska komedia" zaprezentowane w r. 1938 w Łódzkim Teatrze Miejskim przy ul. Cegielnianej (dziś ul. Jaracza) przez Leonaa Schillera uznano za poważny ewenement teatralny. Szeroko też dyskutowano o inscenizacyjnych walorach spektaklu i o tendencjach reżysera, który szczególnie dynamicznie i efektownie rozbudował drugą - rewolucyjną - połowę sztuki.

Dziś, po wielu latach, w tym samym gmachu teatralnym - w Teatrze im. Jaracza - znów oglądamy "Nie-Boską komedię". Nie ma jednak potrzeby porównywać inscenizacyjnego kształtu schillerowskiego i przedstawienia obecnego. Warto jednak może nadmienić, że oba one odbywały i odbywają się w zgoła inne atmosferze przy odmiennej recepcji widowni.

"Nie-Boska komedia" jest, mówiąc ogólnie, m.in. a raczej - przede wszystkim - historią starcia dwu klas: feudałów i ludu. Przedstawienie schillerowskie oglądaliśmy wówczas, kiedy trwała jeszcze, przybierając różne formy, walka między światem kapitału a ludźmi pracy. Stąd i pewne fragmenty sztuki nabierały w owym czasie - przy właściwym wypunktowaniu - niezwykle żywej aktualności.

Dziś walka ta skończyła się już w Polsce. Padły symboliczne, okopy Świętej Trójcy bronione przez niedobitków ustroju, który musiał się skończyć. Mamy też możność sprawdzenia, w jakim stopniu zrealizowały się marzenia przywódcy ludu Pankracego, który wołał: "Trza zaludnić tę puszczę, przedrążyć te skały, połączyć te jeziora, wydzielić grunt każdemu, by w dwójnasób tyle życia urodziło się na tych równinach...".

Lecz nie ograniczajmy się do rozważania jednego tylko szczegółu "Nie-Boska Komedia" mówi przecież nie tylko o rozkładzie starego, a rodzeniu się nowego. Nie ma ona zwartości monolitu i to nie tylko dlatego, że nakładają się w niej, często bardzo niespodziewanie, realizm, mistyka i fantastyka, reminiscencje francuskiej rewolucji, strzępy katechizmu saint-simonistów, a także własne przemyślenia i przeżycia poety.

On sam stwierdza wprawdzie, że "Nie-Boska komedia" to "obrona tego, na co się targa wielu hołyszów, religii i chwały przeszłości". Niemniej obie jej połowy cechuje odmienna fabuła i różna problematyka. Zupełnie inny charakter mają więc pierwsze sceny rodzinne mówiące o osobistych sprawach i przeżyciach hrabiego Henryka a inny dalsze, nasycone zdecydowanie treściami rewolucyjnymi. Sam hrabia przechodzi z jednego kręgu do następnego, ażeby dojść do ostatecznej katastrofy. I w ten sposób "Nie-Boska komedia" staje się rzuconą na szerokie społeczne tło historią metamorfozy i ostatecznej klęski jednostki.

Napisana przez 21-letniego młodzieńca "Nie-Boska" obok znakomitych części ma również i fragmenty dyskusyjne. Np. sam finał komentowany jest bardzo rozmaicie. I ma to swoje przyczyny. Poeta-arystokrata nie potrafi (jak mityczny Laokoon z oplotów wężowych) wyzwolić się z tradycyjnych sposobów myślenia swojej sfery. W przedstawionym przez siebie starciu dwóch antagonistycznych światów - arystokracji i ludu - Krasiński krytycznie dostrzega słabości tego pierwszego, przeczuwa też, że ten drugi świat zwycięży. Ale, że nie chce się z tym pogodzić, może właśnie dlatego w finale dosłownie jak "deus ex machina" zjawia się siła zupełnie inna: wizja Chrystusa, która porazi zwycięskiego wodza ludu - Pankracego i każe mu umrzeć ze słowami "Galileae, vicisti!" (Galilejczyku, zwyciężyłeś!).

Jan Maciejowski, reżyser wystawionej w Teatrze Nowym "Nie-Boskiej", dokonawszy koniecznych skrótów, pozostał wierny tekstowi. Wprawdzie wprowadził wiele pomysłowych inscenizacyjnych atrakcji, których celem było stworzenie właściwej dla spektaklu aury, unikał jednak dobudówek, które określić się dadzą "jako efekty dla efektu".

Całość utrzymana jest w konsekwentnie wyważonej, raczej spokojnej tonacji. Nie rozsadza jej chaotyczna krzykliwość, sztucznie spotęgowana ekspresja. Reżyser nie demonizuje zbytnio nieziemskich sił, włączających się do akcji, znajduje właściwe środki inscenizacyjne przy montowaniu części rodzinnej, bardzo hieratycznej w układzie sceny pierwszej, a potem dla żywiołowo rozgrywającej się części rewolucyjnej. Dobra kompozycja scen zbiorowych i troska, ażeby w tej sztuce, w której tyle się mówi o sensie i roli poezji, nie zniknęła poezja. W tym ujęciu stara sztuka romantyczna nabiera kształtów bardzo nowatorskich. Można powiedzieć, że przedstawienie przypomina piękny, trochę po staroświecku oszlifowany brylant, osadzony w bardzo nowoczesnej, artystycznej oprawie.

Do stworzenia właściwego nastroju znakomicie przyczynia się scenografia Mariana Bogusza. Pomysłowa w swoich architektonicznych propozycjach jest raczej abstrakcyjna, co podkreśla uniwersalność i ponadczasowość sztuki. Podobny charakter ma również muzyka skomponowana przez Piotra Hertla brzmiąca niezwykle współcześnie, niemniej zgodna z duchem sztuki.

Skomplikowana, niełatwa (choć bardzo popisowa) jest rola hrabiego Henryka. Jednakże pod jej ciężarem nie ugiął się Marcin A. Idziński, który bez nadmiernego celebrowania oddał złożone stany psychiczne swego bohatera - jego wewnętrzne rozdarcia, rozterki i konflikty. Tekst podawał Idziński ze szlachetnym przyciszeniem, unikając szczęśliwie deklamacyjnego patosu i sztucznej egzaltacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji