Artykuły

Tak, żeby nie usłyszał

Krakowski Salon Poezji w Teatrze im. Słowackiego. Wiersze czytały Natalia Strzelecka i Anna Tomaszewska. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Kiedy w finale ostatniego Salonu Poezji Krystyna Rodowska przeczytała coś napisanego w języku Cervantesa, właściwie skąd wzięła się na widowni pewność, także, a może zwłaszcza u Polek i Polaków, co z hiszpańszczyzną nic wspólnego nie mają, że to nie jest cokolwiek - fragment noweli, akapit pracy naukowej lub gazetowa notka o dziurze w moście - tylko wiersz właśnie? Wystarczyły nam same uszy i uważne łowienie łagodnie falujących dźwięków, spokojne słuchanie brzmień nic dla nas nie znaczących?

Jorge Luis Borges dziwił się, dlaczego ludzie obcujący z poezją tak potężną wagę przywiązują do rozumienia, czemu tak opętańczo pragną wiedzieć, "o czym to jest". Cytował Szekspira: "Skazany księżyc przetrzymał zaćmienia/ I muszą z wróżb swych drwić wróżbiarze smętni", po czym wyznał, iż jest to dlań piękne "niezależnie od tego, jak zostanie zinterpretowane". I przypominał: "znaczenie nie jest ważne: ważna jest muzyka poezji i sposób wypowiedzi". Rodowska tłumaczyła Borgesa, pewnie dobrze zna te nauki. I zapewne słyszała o nieziszczonym marzeniu Flauberta, który pragnął napisać powieść zupełnie nic nieznaczącą, będącą jedynie i aż falowaniem niepowtarzalnej intonacji. Cała wspaniałość ostatniego Salonu Poezji na tym polegała, że Natalia Strzelecka i Anna Tomaszewska, które czytały wiersze Rodowskiej, te z lat 1968-2011, czytały tyleż znaczenia, co to dzięki czemu znaczenie w ogóle jest możliwe - powiedzmy: "ciała" wierszy.

Czytały spokojny oddech napisanych obrazów Rodowskiej, ich łagodną temperaturę, wszystkie odcienie ich szarości i twardość lub miękkość. Interpretacja Strzeleckiej i Tomaszewskiej nie była serwowaniem intelektualnych rewelacji, które sobie z wierszy Rodowskiej wydłubały na próbach. Ich interpretacja była raczej godzinę trwającą troską o to, by nieuważnym tonem nie rozerwać metaforycznych pajęczyn. Czytając - nie dawały żadnych prawd do bezrefleksyjnego wierzenia. One zapraszały każdego ze słuchających. Zapraszały do jego własnej samotności.

Posłuchaj, zobacz, dotknij, powąchaj, weź na podniebienie i powiedz coś cicho. Tylko sobie spróbuj powiedzieć coś tak, żeby nikt inny nie usłyszał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji