Artykuły

Zatrzymać chwilę tajemnicy

Helmut Kajzar zmarł 12 lat te­mu. W tym mieście mieszkają lu­dzie, którzy z nim pracowali, przyjaźnili się. Czy próbował pan przez te osoby. np. Tadeusza Różewicza, Teresę Sawicką, Bo­gusława Kierca, dotrzeć do Kajzara? A potem - przez autora - do te­kstu sztuki?

- Podejmowałem takie próby, przygotowując "Wyspy Galapa­gos" w 1992 r. Rozmawiałem prze­de wszystkim z jego aktorami. Próba rekonstrukcji wraż­liwości autora jest sprawą ważną, zwłaszcza w przypadku Kajzara. Jego teksty są bardzo osobiste, autobiograficzne. Całe fragmenty utworów są przeniesione wprost z życia. Z drugiej strony, powstał mit Kajzara. stworzony przez ludzi z nim związanych. Ich wspomnienia są czasem ciężarem dla kogoś, kto go nie znał i nie może skonfronto­wać tych relacji z własną wizją osoby pisarza. Warto, aby ten zapomniany dra­maturg wrócił do teatru, aby udało się zbudować ciekawy, no­wy teatr na jego tekstach.

"Villa dci Misteri" jest już drugą sztuką Kajzara, którą pan reżyseruje. To chyba znaczący fakt, ponieważ jest pan dopiero na początku swojej drogi artystycznej.

- Pociąga mnie zawarta w twórczości Kajzara postawa filozo­ficzna wobec świata. Określiłbym ją jako ostrożność, agnostycyzm, świadomość naszych ograniczo­nych możliwości poznawczych. Człowiek ma przeczucie istnienia tajemnicy, innej rzeczywistości, ale nie ma możliwości poznania jej. W naszej codzienności, w na­szych stanach psychicznych poja­wiają się chwile pęknięć, których nie da się wyjaśnić, posługując się kategoriami poznawczymi małego świata realnego. Zadaniem teatru jest pokazanie tych szczelin, przez które przenika tajemnica innej rzeczywistości. Kąjzar wycina pół dnia z życia kilku osób. Przygląda­my się temu obrazowi w sterylnym świecie sceny i stawiamy pytania, czy istnieje jakaś tajemnica, czy można ją dostrzec w codzien­ności.

Świat przedstawiony w dramacie "Villa dei Misteri" w swojej najbar­dziej powierzchownej warstwie jest miałki, trywialny. Z drugiej zaś strony, jest to świat tragiczny, świat ludzi samotnych, zawieszonych w próżni, żyjących bez jakichkolwiek reguł moralnych w chaotycznej rzeczywistości. Czy zachowanie w teatrze równowagi miedzy tym co tragiczne, a tym, co banalne, było trudnym zadaniem?

- Tak, to oczywiście jest problem, aby wysupłać spod całej tej gada­niny prawdę. Myślę, że ten tekst byłby doskonałym materiałem na film zrobiony w języku Altmana czy Formana. Udałoby się wów­czas wydobyć każdy szczegół, naj­drobniejszy gest czy grymas.

Kajzar powiedział kiedyś żar­tobliwie, że każda sztuka, którą pi­sze, ma prapremierę w jego reży­serii. Wiadomo, że już podczas pra­cy w teatrze dopisywał całe frag­menty do wystawianego tekstu. Czy rzeczywiście fakt, że był reżyserem i miał wizję scenicznej wersji sztu­ki, wpłynął na kształt jego drama­tów?

- Tak, na poziomie zapisu sztuki Kajzara są raczej partyturami te­atralnymi niż skończonymi teksta­mi literackimi. Często podczas reżyserowania tworzył drugą wersję sztuki, coś dopisywał, coś skreślał. Często można dostrzec braki np. w didaskaliach. W jed­nym miejscu jest zaznaczone, że postać wychodzi, po czym w dal­szej partii tekstu pojawiają się wy­powiedzi tejże postaci, nie zostało jednak zaznaczone, że ten ktoś wrócił. Ale to ma również swoje zalety. Teraz w teatrze często wy­korzystuje się teksty otwarte, luźne, to pozwala pokazać rozbi­cie, niedookreśloność współczes­nego świata.

Spektakle, które pan przygotował dotychczas, to sztuki kameralne. Czy ten typ teatru odpowiada panu najbardziej, czy przy tym pan pozo­stanie, czy też jest to tylko etap na pana artystycznej drodze? Czy ma­rzy pan o teatrze ogromnym?

- Wybór teatru kameralnego był świadomym wyborem artystycz­nym. Taki teatr daje możliwość bliskiego kontaktu z aktorem, kon­taktu, który byłby niemożliwy w większej grupie ludzi. W "Villi..." występuje 11 osób. To już jest zu­pełnie inna praca. Chciałbym spróbować innego teatru, ale nie wiem, czy się na to już teraz odważę. Myślę o spekta­klu, w którym ekspresja aktorska byłaby wprawdzie na pierwszym miejscu, ale wpisana w wielką formę plastyczną. Chciałbym po­kazać w tym teatrze raczej rytm aktora, jego ciała, niż koncentro­wać się na psychologii postaci. Po­ciąga mnie piękno estetyczne, czy­sta forma takiego teatru. Byłoby to nawiązanie do Wielkiej Reformy, do prób Appii, Craiga, przy czym jestem oczywiście świadom porażek tamtych twórców. Poza tym obraz jest czymś tak oczywi­stym i dominującym w naszej kul­turze, że nie sposób ignorować te­go zjawiska. Myślę, że byłby to język, za pomocą którego łatwiej byłoby się skomunikować z wi­dzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji