Artykuły

Iluzje

"Iluzje" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Agnieszka Biegańska w portalu stacjakultura.pl.

"Chcemy Wam opowiedzieć historię pewnej pięknej miłości dwojga ludzi, którzy razem ze sobą przeżyli 50 lat"- oto niewinny początek dramatu "Iluzje" , który naprawdę mogło napisać życie. Przemieszanie wątków- z tego mętliku każdy wyciągnie swoją naukę.

Historia miłości, na którą patrzymy momentami z perspektywy retrospekcji, jest opowiedziana przez aktorów, którzy stają się bohaterami tej fabuły, wcielając się w postaci, o których mówią- cztery osoby i cztery różne sposoby patrzenia na wspólne życie. Mamy dwa małżeństwa, których losy wzajemnie się przeplatają, związanych ze sobą przyjaźnią. Nasza tragikomedia rozpoczyna się od momentu, kiedy umierający Denny wyznaje wszystko, co ma na sercu, swojej żonie- podziękowanie za piękne lata spędzone razem. Kiedy przychodzi jej czas śmierci, w ostatnich chwilach świadomości towarzyszy kobiecie przyjaciel męża, do którego żywiła przez całe życia pewne uczucia i wyznaje mu je. Od tego momentu rozpoczyna się lawina dziwnych wypadków, spowodowanych złudzeniami, niedomówieniami, żartem. Wszystko wywraca się do góry nogami na samym kresie życia tychże ludzi.

Spektakl jest opowiedzeniem historii wprost, przez siedzących na przeciw publiczności aktorów. Początkowo wydaje się, że to spotkanie z nimi ma charakter telewizyjnego show- sposób, w jaki pojawiają się na scenie, bezpośrednie zwracanie się do publiczności tylko umacnia to przekonanie. To luźna konwersacja, bez zbędnych dodatków- akcję stanowi tylko i wyłącznie wypowiadany tekst, urozmaicony czasem o zmianę miejsca na scenie, dokonywaną przez bohaterów. Mimo jednak nie wymagającej formy, prostoty i wręcz natłoku tekstu, spektaklu nie można nazwać "przegadanym" ani zbyt długim- wszystko wydaje się dokładnie opracowane w tej materii. Co sprawia, że tak jest? Naprawdę nie wiem, ale znając autora tekstu, Iwana Wyrypajewa, i jego inne dzieła, jest zapewne zaklęta w tym magia tak zwanego "drugiego dna", ktrórego rozszyfrowywanie jest naszym zadaniem.

Szacunek należy oddać również aktorom, którzy w swej opowieści są niezwykle przekonujący. Wyborowa obsada: Dominika Ostałowska, Dorota Landowska, Łukasz Lewandowski, Krzysztof Stroiński pod kierunkiem Agnieszki Glińskiej, jako reżysera, sprawiła, że trudny scenariusz, bo pozbawiony w pewnym sensie scenicznej akcji, stał się, wystawiony na deskach Teatru na Woli, przyczyną śmiechu, relfeksji, a nade wszystko przyczynkiem do wartościowania swojej własnej rzeczywistości, przede wszystkim rozumienia pojęcia miłości, która w dzisiejszych czasach coraz częściej staje się towarem reklam. Reklamy upłycają, pokazują tylko w bajkowych kolorach uczucie, które przecież wymaga pielęgnacji , odpowiedzialności oraz poświęcenia dla drugiej osoby- w takiej postaci staje się czymś rzadko osiągalnym. Wprawdzie sztuka Wyrypajewa przedstawia ciąg wydarzeń, które ostatecznie zburzyły pewną więź w tych małżeństwach, ale można to potraktować jako swoistą przestrogę. Bo jakże częstą przyczyną kłótni i popsutych relacji, są słowa - nie dokońca przemyślane, zbyt pośpiesznie wypowiedziane robią nieraz więcej szkody, niż najgorsza ze zbrodni. Takie reflekcje mi osobiście omotały myśli.

Spektakl byłby niesamowicie suchy, gdyby nie muzyka- w Teatrze na Woli jakże często, jeśli nie zawsze, wykonywana na żywo.Tym razem przez Piotra Domagalskiego, Ygora Przebindowskiego, Jacka Szydło, którzy czarowali grając na kontrabasie, perkusji i klawiszach. Ich akompaniament, utrzymany przez całe przedstawienie w tym samym stylu, tak naprawdę prowadzi spektakl, rozpoczyna, wypełnia pauzy i puentuje. Sztuka dzięki temu zyskuje. Niektórzy mogą stwierdzić, że muzyka gra tu pierwsze skrzypce, bo daje mocne ramy, porządkujące całą fabułę.

Kończąc, wydaje się, że wszystkie napisane wyżej słowa są samym w sobie zaproszeniem i nie trzeba mówić więcej, iż warto obejrzeć ten spektakl. Temat, choć sprawia wrażenie oklepanego, "ugryziony" jest z innej strony. Nie jest kolejną propozycją historii pięknej, bajkowej opowieści o szalonej miłości młodości, a zwraca uwagę na miłość w wydaniu starszych pokoleń i zrozumienie w uczuciu. Polecenia godny szczególnie dla tych, którzy utrudzeni życiem codziennym, zapominają o tym, co ważne, tonąc w kłótniach i nieporozumieniach. Ten spektakl jest jak pewnego rodzaju terapia, w dobrym i bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji