Artykuły

Miłość przez telefon

Tom Kempiński ma polskie nazwisko, ale jest dramaturgiem angielskim. Znany jest przede wszystkim jako autor sztuki "Solo na dum glosy", światowy przebój teatralny sprzed kilku lat, grany także w Polsce, m.in. w poprzednim sezonie w Wałbrzychu.

Kempiński swoim pisaniem walczy o życie. Nie o chleb - o życie, jego sens. Był świetnie zapowiadającym się aktorem, choroba uniemożliwiła mu występy na scenie, ograniczyła też kontakt ze światem. W pewnym sensie jego świat, z którego może czerpać bodźce twórcze, to cztery ściany pokoju, on sam i jego choroba. Okazuje się, że to dość, by móc niebanalnie wypowiadać się o człowieku, losie, miłości.

Bokaterami sztuki "Odchodzić" są aktorka i pisarz, dwoje samotnych ludzi, dotkniętych jakby różnymi odmianami tej samej choroby. Ona cierpi na paraliż cielesny, on na "paraliż psychiczny". Ona dokonuje ogromnych wysiłków, by wrócić na scenę. On, zdziwaczały odludek, prawie nie opuszczający swojej nory, wegetuje pośród różnych lęków, pisząc od czasu do czasu sztukę. W jednej z jego sztuk jest rola dla aktorki, która może grać w wózku inwalidzkim. Rolę tę udało się dostać bohaterce. Nawiązała kontakt telefoniczny z autorem, mieszkającym po drugiej stronie Atlantyku. To rozpoczęło ich długotrwałą telefoniczną znajomość, przemieniającą się w przyjaźń, potem miłość, niełatwą, skomplikowaną, bez większych perspektyw.

Niemal całą sztukę wypełniają telefoniczne dialogi aktorki z pisarzem. Wszystko toczy się na pograniczu banału i nieco uszlachetnionego melodramatu. A jednak jest frapujące i coraz to zaskakujące, napisane ze znajomością psychologii, wsparte rzetelnym doświadczeniem samotności, bólu, walki o godność, załamań...

Sztukę Kempińskiego "Odchodzić" umstawiono właśnie na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego. Realizatorem jest debiutant Jarosław Ostaszkiewicz. Występują Teresa Sawicka i Andrzej Mrozek. Scena przedstawia dwa wnętrze mieszkalne, zróżnicowane wystrojem, acz nie oddzielone ścianą. Dialogi - jak w sztuce - toczą się przez telefon.. Zadanie to dla aktorów trochę osobliwe. Muszą zagrać jakby dwa monodramy, ale realizowane na jednej scenie, symultaniczne i od siebie współzależne. Robią to - wedle moich potrzeb - zupełnie dobrze i przekonująco, a gdy Mrozek przestanie zapominać tekstu będzie jeszcze lepiej.

Przedstawienie naprawdę wzrusza i chyba większość widzów czegoś dodaje do wiedzy o życiu. Ujęła mnie Sawicka sposobem potraktowania postaci, z której nie uczyniła ani stalowego herosa (choć poniekąd nim była), ani wołającego o litość nieszczęścia (choć powody były), ale normalną acz niepełnosprawną kobietę z dużą dozą wdzięku, a nawet delikatnej kokieterii. Uwierzyłem tej postaci, bo sam potrafiłbym się w takiej kobiecie zakochać. W Mrozku bym się nie zakochał - to jasne. A zaproponowana przez niego postać Joe Greena łączy w sobie tyle nieprawdopodobnych osobliwości, że w końcu człowiek chcąc nie chcąc wierzy w jej "prawdziwość", intelektualny wymiar i skrytą pod grubą niedomytą skórą delikatność wnętrza.

O takich utworach jak "Odchodzić", mówi się ze szczyptą dwuznaczności, że to pożyteczne sztuki użytkowe, takie nie od wielkiego dzwonu, czy festiwalu, przydatne na co dzień. Myślę, po wrocławskiej premierze, że to jednak więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji