Artykuły

"Dziady"

"Dziady" były i są dla Poloków wartością szczególną, jedyną i niepowtarzalną. Były doświadczeniem nie tylko literackim, intelektualnym, ale historycznym, biograficznym, porównywalnym z doświadczeniem najważniejszych wydarzeń w życiu narodu. Bowiem "Dziady", czy może - akt lektury "Dziadów", jednoczy czas jednostki z czasem zbiorowości, i na tym może polega nieprzedawniona nośność tego tekstu, że wciąż na nowo opowiada on losy narodu i losy jednostki. Nie w analogiach, aktualizacjach, ale również nie w kręgu uniwersalnych kodów kulturowych doszukiwałbym się współczesności tego tekstu. O żywej, nie zhistoryzowanej wartości, którą "Dziady" wciąż dla nas mają, decyduje ich potencjalność - otwarta gama odczytań i interpretacji.

Nie ma bowiem jednej, ostatecznej, akademickiej interpretacji "Dziadów". Nie ma takiej interpretacji w historii literatury, nie dał jej również teatr. Mimo osiemdziesięciu lat teatralnej przygody z "Dziadami" pozostają one wciąż jeszcze dziełem otwartym i nikt nigdy nie odważył się dać odpowiedzi na pytanie: jak grać "Dziady"? Choć nie brakło prób takiej odpowiedzi - skonkretyzowanych spektakli, z których każdy nosił znamię swojego czasu i swojego twórcy. Tak było w przypadku prapremiery Wyspiańskiego, takie piętno położyli na tekście Schiller, Grotowski, Dejmek, Swinarski i inni.

W sporze, który - przez przedstawienia - toczyli ze sobą twórcy teatru, zasadnicze miejsce zajmował zawsze następujący dylemat interpretacyjny: czy traktować "Dziady" jako historię zbiorowości, narodu, czy jako historię pojedynczego człowieka, a więc - czy ważniejsza jest III czy IV część "Dziadów"? (Wydawało się bowiem zawsze, że teatr musi z czegoś zrezygnować, że nie jest możliwe wpisać w strukturę jednego przedstawienia, dwóch, a nawet trzech?, czterech?, tak różnych struktur literackich). Akcenty przeto w przedstawieniach rozkładano zwykle - w konsekwencji wcześniejszych wyborów - wedle jednej z dwóch ekwiwalentnych formuł, widząc w "Dziadach" już to historię romantycznego bohatera, już to uniwersalnego (w cierpieniach) narodu. Do ostatnich lat nie ustały te interpretacyjne spory - dowodem przedstawienia Hanuszkiewicza i Kreczmara, z których pierwsze sprowadza nasz arcydramat do III, drugie do IV części całości.

Całości, gdyż są jednak "Dziady" - mimo swej otwartej struktury - dziełem całościowym, gigantycznym poematem drążącym podstawy zbiorowego psychicznego jestestwa narodu. Zamierzeniem - jakże trudnym i odważnym Macieja Prusa, reżysera gdańskiej inscenizacji, jest ukazanie jedności "Dziadów": jedności tekstu i idei w nim zawartych. Czy zamiar ten zostanie uwieczniony scenicznym sukcesem - pokaże czas najbliższy. Nam, przed premierą, pozostaje jedno jeszcze, ważna refleksja, która nie będę ukrywał potęguje wzruszenie. Choć "Dziady" mają w Polsce swą długą sceniczną historię, choć pojawiały się na Wybrzeżu już dawno temu - w teatrach amatorskich lub na gościnnych występach, sobotnia premiera "Dziadów" będzie pierwszą w ogóle w dziejach Gdańska i Wybrzeża. I stąd nie tylko artystyczna (jeszcze niepewna), ale wręcz - nie waham się użyć tego słowa - historyczna ranga tego wydarzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji