Artykuły

Betlejem zdekonstruowane czyli premiera w Dramacie

"Betlejem polskie" w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Elżbieta Gargała w Tygodniku Wałbrzyskim.

Ja lubię krytykę wysublimowaną, rasową, z niedopowiedzeniami, które działają dotkliwiej niż przegadanie. A już łopatologia odpada całkowicie. A "Betlejem polskie" autorstwa Wojciecha Farugi jest dla mnie łopatologiczną wersją krytyki.

Przegadaną, przedobrzoną... Powtarzanymi po wielekroć modlitwami na scenie można by obdzielić dwie msze. Po drugie uważam, że są słowa, teksty, symbole, które przez wzgląd na to, że są święte dla wielu ludzi, powinny pozostać nietykalne. Po co powtarzać modlitwę w pełnym brzmieniu, kiedy modlitwą nie jest, a kpiną teatralną?

313. premiera Teatru Dramatycznego pt. "Betlejem polskie" jest spektaklem różnie odbieranym przez widzów w zależności

od ich światopoglądu. Jednych obraża, drugim podoba się bardzo. Daje jednak pole do rozmowy, do dyskusji nawet o priorytetach. I to jest jej atut.

I chociaż autor tekstu i reżyser "Betlejem polskiego" inspirował się, jak deklaruje "Betlejem polskim" Lucjana Rydla, niewątpliwie jest to kolejna dekonstrukcja, zmierzenie się z kolejnym kamieniem milowym polskiej kultury.

Kościół jako społeczność ludzi i Kościół jako instytucja daje powody do krytyki. Krytyki we wszystkich dziedzinach życia społecznego, zawodowego, osobistego nie należy się bać, bo krytyka oczyszcza, pokazuje zło i błędy, na które bywamy ślepi. Nie zawsze ze ziej woli, czasem przez zawężone myślenie, patrzenie na sprawy. Errare humanum est I skoro Kościół daje wiele ostatnio powodów do krytyki, musi być dla własnego dobra na krytykę otwarty. Ale krytyka nie może szargać świętości, obrzygiwać -jak na scenie - sytuacji. Łopatą kłaść w głowy widzów, że Kościół to zbiór ludzi, nazwijmy, prostych. Bo wtedy wzbudza tylko niechęć, by nie powiedzieć nienawiść

Dla mnie spektakl, ten neguje istotę wiary jako zbiorowej naiwności. Owszem, pokazuje też, jak ta wiara daje ludziom nadzieję na odwrócenie złego losu, ale ci ludzie są śmieszni, nie całkiem normalni, a już na pewno o niskim poziomie inteligencji. Owszem, obserwujemy scenę, kiedy jeden z bohaterów zbiorowych jasełek i zbiorowej terapii wiarą (Dariusz Skowroński) wstaje z wózka inwalidzkiego i tańczy z Matką Boską (Rozalia Mierzicka), obserwujemy cud - siłę z wiary płynącą, ale nie równoważy to śmieszności scen zbiorowej modlitwy.

Jak Lucjan Rydel przeniósł narodziny Dzieciątka do Krakowa i stworzył dzieło o charakterze też patriotycznym, tak nasz autor postanowił przenieść narodziny, czyje?, do małej polskiej mieściny i zastanowić się, jak dziś przyjęlibyśmy Dobrą Nowinę, czy gotowi jesteśmy na cud. Uważam, że młody twórca zmierzył się z moherową wersją wiary swoich przodków. No ['dobrze, kiedy obśmiewamy moher, a nie istotę wiary. Wiara jest częścią kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji