Życie stało się burdelem
Dlaczego wybrałaś właśnie dom publiczny? Czy nie boisz się poruszać tematu tabu?
- Moim zdaniem burdel już od dawna nie jest tematem tabu. Wręcz przeciwnie, powiedziano o tym miejscu właściwie wszystko. Ja staram się ukazać go zupełnie inaczej. To nasze życie stało się burdelem.
Wcześniej na scenie kaliskiego teatru rzadko pojawiały się wulgaryzmy. W "Wybranych" słyszymy je bardzo często. Czy pełnią one jakąś szczególną rolę w spektaklu?
- Pełnią taką samą rolę jaką pełnią w życiu. Ten spektakl jest o nas. Każdy z nas używa wulgaryzmów, więc dlaczego nie można używać ich w teatrze?
Nie boisz się negatywnej reakcji publiczności?
- Nie. Ja robię spektakl dla siebie, z osobistej potrzeby a nie po to, by zrobić dobre wrażenie.
To Twoja pierwsza praca poza Krakowem. Jak pracowało Ci się w kaliskim Teatrze ?
- Bardzo dobrze. Nawet lepiej niż w Krakowie, bo w kaliskim Teatrze wszystko jest możliwe.
A aktorzy?
- To właśnie jest najwspanialszym zaszczytem - praca z Nimi.
Jesteś znana z tego, że przy tworzeniu spektaklu zajmujesz się praktycznie wszystkim...
- Tak. Reżyseria i scenografia to dla mnie jeden zawód. Nie wyobrażam sobie dyskusji z kimś, kto na przykład ma inną wizję scenografii do mojego spektaklu. Scenografia musi być podporządkowana aktorom, a nie odwrotnie. Nie mogę pozwolić na to, by ktoś zmienił sens moich postaci. Stworzyłam także plakat, który traktuję jak wizytówkę spektaklu.
Skąd pomysł, by widzów posadzić na samej scenie?
- Zależało mi na tym, by było kameralnie. Ważne dla mnie również jest to, by widz był elementem spektaklu, a nie tylko podglądaczem.
Widzowie jako potencjalni klienci?
- Tak. Klienci, którzy przyszli sobie pooglądać, a być może przeżyć coś więcej niż miły wieczór za 30 złotych.