Nieaktor w niespektaklu
"Koniec karnawału, czyli bezsens świata" Studio Teatru Test - Mentalny z Warszawy na Letniej Scenie Forum w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Henryk Jóźwiak pokazał skandal. Nie dlatego, żeby jego monodram był skandalizujący. Był skandaliczny.
Najpierw Jóźwiak czytał tekst z kartek. Sprytna strategia, by nie nauczyć się tekstu. Lektura nie była co prawda bezbłędna, ale prawdziwa heca zaczęła się później. Jóźwiak nie nauczył się tekstu w ogóle.
Po raz pierwszy w życiu uczestniczyłem w podobnym wydarzeniu - ktoś ośmielił się porównać je do monodramu! Występujący - bo nie ośmielę się nazwać Jóźwiaka aktorem - zapamiętał za mało tekstu, żeby tę prezentację można było nazwać spektaklem, zbyt wiele, by zejść ze sceny.
Nawet nie idzie o przejęzyczenia, których imię legion. Po raz pierwszy w życiu w połowie kwestii orientowałem się wraz z wykonawcą, że nikt, ani ja, ani tym bardziej on, nie ma pojęcia o dalszej części zdania. Zdarzały się olśnienia. "Owce rodziły się z czterema..." - cedził mówca i następowała cisza. Nagle rewelacja: "nogami". "Łby z dwoma głowami" też się rodziły.
Kiedy wykonawca dobrnął szczęśliwie do końca akapitu, następowała scenka taneczna. Z grubsza polegała na wymachiwaniu pelerynką i przestępowaniu z nogi na nogę. Zakładanie pseudopółmaski i figlarnego kapelusika z urodzin w McDonaldzie dopełniało zgrozy.
Walczyłem z pokusą dezercji. Po dwudziestu minutach Jóźwiak zmusił mnie, bym etykę recenzenta włożył sobie do kieszeni. Nie wyszedłem tylko dlatego, że zrobiło mi się żal sąsiadów, o których musiałbym się obijać w półmroku.
Ostrzegam, że następnym razem podobne widowisko po prostu zerwę. A Henryk Jóźwiak powinien nie tylko oddać pieniądze za bilety, ale jeszcze każdego przeprosić. Zwłaszcza Jurija Andruchowycza - za nadużycie. Nie muszę chyba tłumaczyć, że z "Perwersji" nie ostał się nawet tekst.
