Artykuły

Uzyskać dobitny i czysty ton

Ewa Gałązka: "Egzemplarz" Caryl Churchill ukazuje relacje między ojcem a jego sklonowanymi synami. Na razie to czyste science fiction. Co Cię zafrapowało w takim tekście?

Piotr Cieplak: Poza atrakcyjną, może nawet publicystyczną warstwą tego dra­matu, bo to jest rzecz i o klonowaniu, "Eg­zemplarz" w swej istocie jest uniwersal­nym traktatem o ojcostwie, synostwie, o odpowiedzialności jednego za drugie. Churchill stawia pytanie o to, co napraw­dę nas kształtuje, na ile jesteśmy odpowie­dzialni za swoje dzieci, czy mamy wpływ na to, jakie są. To sztuka o miłości. Po pre­mierze "Egzemplarza" pół roku temu w londyńskim The Royal Court przeczy­tałem w jednej z recenzji zdanie, w któ­rym porównano tę sztukę do "Króla Leara" Szekspira, napisanego współcze­snym stenograficznym językiem. Wyda­wało mi się to zbyt efekciarskie, ale po dwóch miesiącach pracy nad przedstawie­niem mam głębokie poczucie, że to rze­czywiście współczesne przedłużenie hi­storii Leara. Tam były trzy córki, tu - trzech synów. Tam król, tu ojciec, któ­ry ma poczucie, że jest panem siebie, swo­jego otoczenia, wszystkiego. Zarówno hi­storia króla Leara, jak i ojca w "Egzem­plarzu", ukazuje proces rozpadu tej wła­dzy. Bohater Churchill wierzy, że jeśli bę­dzie miał na nowo to samo dziecko, na­prawi swoje błędy, zlikwiduje całą swoją małość, porzuci nałogi i będzie dobry, że wszystko zmieni i będzie mógł zacząć od nowa. Okazuje się, że to niemożliwe. Raz poczyniony krok ma swoje konsekwen­cje, nie można go cofnąć. W ostatecznym rachunku w sposób niezwykle dramatycz­ny ten ojciec mówi: "Nie mogę niczego poskładać do kupy". I świadomość tej nie­możności sprawia, że nagle dociera do prawdy, do tajemnicy. Rezygnuje ze swo­jej wiedzy, która się okazała buńczuczna, pozorna. Ale w tej klęsce jest zwycięstwo, jak w przypadku Leara.

Caryl Churchill pisała "Egzemplarz" pod wyraźnym wpływem Becketta. Wi­dać to w dekonstrukcji języka, w istnie­niu podskórnych nurtów, niby pustych miejsc, które trzeba wypełniać.

- To tylko pozory chaosu. To niesłycha­nie precyzyjnie napisany utwór. Napisa­ny tak, że sprawia wrażenie prawdziwej rozmowy, jak w życiu. Z niekończeniem zdań, zawieszaniem sensów, niedopowie­dzeniami. To ma szalone konsekwencje dla aktorstwa. Jak to zagrać, żeby wyda­wało się, że aktorzy nie grają, tylko sie­dzą i rozmawiają.

To Twoja pierwsza praca z takim tek­stem.

- Tak. Jednak nieprzypadkowa. Od pew­nego czasu jestem przejęty tym, żeby w teatrze było tak, jak naprawdę. To się ni­gdy w teatrze nie udaje, żeby stosunek wi­downi do sceny był jak jeden do jednego. Teatr jest zawsze teatrem, choćby nie wiem, do jakich się uciekał środków: czyn­ności fizjologicznych czy skrajnej wulgar­ności - to zawsze jest wykreowane. To tyl­ko złudzenie, że można znieść te granice. Coraz wyraźniej odczuwam, że różne za­biegi inscenizacyjne, charakteryzacja, ko­stiumy są niepotrzebne. A w "Egzempla­rzu" dzięki regułom języka, jakie autorka narzuca, pojawiła się szansa na pozbycie się wszystkich teatralnych gadżetów.

Czyli szukasz minimalizmu w teatrze.

- W takim zewnętrznym sensie "Egzem­plarz" wydaje się nieefektowny. Dwóch aktorów siedzi na kanapie i rozmawia. I nie ma naprawdę nic więcej. Wierzę, że do­piero stosując taki minimalizm, wchodzi się na bardzo trudną, stromą ścieżkę. Ale dopiero wtedy, gdy zrezygnuje się z roz­buchanych środków aktorskich, kiedy, pa­radoksalnie, zrezygnuje się z reżyserii, to widać, że nagle każdy elementarny gest nabiera sensu, głębi, siły. Taki minimalizm wynika z poczucia, że wystarczy tak nie­wiele instrumentów, by uzyskać dobitny i czysty ton.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji