Artykuły

Wenecja z wodewilu

,,Podróż do Wenecji" w reż. Józefa Skwarka w olsztyńskimTeatrze im. Jaracza. Recenzja Ewy Mazgal z Gazety Olsztyńskiej.

W sobotni wieczór obejrzeliśmy premierę "Podróży do Wenecji" w reżyserii Józefa Skwarka. Gtówne role zagrali jubilaci: Danuta Markiewicz (50 lat pracy na scenie) i Emil Karewicz (80. urodziny).

Byty kwiaty, owacja na stojąco i opowieść o niestarzejacej się miłości. Przed spektaklem w holu teatru otwarto wystawę grafik Pablo Picassa z kolekcji Dariusza Matyjasa.

"Podróż do Wenecji" norweskiej pisarki Bjork Vik to historia małżeństwa z wieloletnim stażem. Ona jest pianistką i nauczycielką muzyki, on geografem. Są na skromnej emeryturze, która nie zawsze starcza na opłacenie rachunków. Mieszkają ze stadem rozpieszczonych kotów w mieszkaniu, które wymaga poważnego remontu. Mimo upływu lat nadal się kochają, bo łączy ich miłość do książek i podróży. Dzisiaj nie stać ich na wyprawy w góry czy do Wenecji, więc organizują sobie fikcyjne wycieczki, nie ruszając się z domu.

Tytułowa podroż do Wenecji to obiad złożony ze spaghetti, sałaty z serem i czerwonego wina. Przy stole siedzi się w słomkowych kapeluszach kupionych kiedyś na placu świętego Marka i rozmawia niezbyt skomplikowana włoszczyzną. To taki teatr w teatrze, do którego bohaterowie zapraszają gości. Dziewczyna do sprzątania (Marzena Bergmann) i hydraulik (Jarosław Borodziuk) poddają się chętnie weneckiej iluzji i opowiadają swoje historie.

Ona sprzątała kajuty na pasażerskich statkach. Gdy jej mąż zmarł, z trudem stara utrzymać się na powierzchni. Hydraulik jest szczęśliwym mężem, na którego zawsze czeka w domu obiad. Jego pasją jest śpiewanie w chórze. Ci młodzi ludzie wyzwalają w Edith i Oskarze wspomnienia i głębokie emocje. Hydraulik przypomina żonie zmarłego syna, dziewczyna jest dla męża symbolem urody dawnego życia i młodości.

Sztuka mimo że traktuje o starości, kurczących się dramatycznie życiowych możliwościach i przemijaniu, ma w gruncie rzeczy pogodne przesłanie. Trzeba się pogodzić z tym co przynosi los bo jak mówi Oskar, cytując Knuta Hamsuna: nic się nie kończy z życia końcem... Reżyser przedstawienia Józef Skwark (który przed 40 laty zagrał Adasia w filmie Marii Kaniowskiej "Szatan z siódmej klasy") potraktował "Podróż do Wenecji" "wodewilowo", przez co sztuka straciła wiele ze swego dramatyzmu. Stała się "ciepła" by nie powiedzieć letnia, a przecież każda z postaci wnosiła na scenę swój osobisty, mniejszy lub większy, egzystencjalny dramat. Najbardziej wyrazistą rolę stworzyła Danuta Markiewicz. Jej Edith to kobieta pogodna, dzielnie stawiająca czoło życiowym trudnościom, czuła opiekunka męża, osoba otwarta i optymistyczna. Emil Karewicz (Jagiełło z "Krzyżaków" Aleksandra Forda i niezapomniany Bruner ze "Stawki większej niż życie") zagrał norweskiego emeryta z odrobiną ironii. Najbardziej "wodewilowa" i przerysowana była Marzena Bergmann jako dziewczyna po przejściach. Gdyby była mniej trzpiotowata i w sposób nieco wysilony zabawna, zyskałaby i rola, i inscenizacja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji