Bidula i Piaf
- Ten tytuł to dla mnie niespodziewany zaszczyt i wyróżnienie. Myślę, że w dużej mierze na wyborze publiczności zaważyła wypadkowa ról, które udało mi się zagrać na Scenie Letniej - mówi DOROTA LULKA, laureatka Plebiscytu na Najpopularniejszego Aktora Sceny Letniej na plaży w Gdyni Orłowie.
Jakie pasje oprócz aktorstwa ma Dorota Lulka? Dlaczego ją lubimy? O tym i o innych tajemnicach w rozmowie ze zwyciężczynią Plebiscytu na Najpopularniejszego Aktora Sceny Letniej w Orłowie:
Czy istnieje metoda na to, żeby zostać ulubieńcem publiczności?
- Na pewno istnieje, ale jej nie znam. Ten tytuł to dla mnie niespodziewany zaszczyt i wyróżnienie. Myślę, że w dużej mierze na wyborze publiczności zaważyła wypadkowa ról, które udało mi się zagrać na Scenie Letniej od samego początku jej istnienia. Grałam już w "Awanturze w Chioggi" w pierwszym spektaklu na plaży w Orłowie w 1996 roku i w wielu następnych - w "Śnie nocy letniej", "Anioł zstąpił do Babilonu". Stąd chyba ta popularność.
W tym sezonie można było zobaczyć Panią w trzech przedstawieniach na Letniej Scenie - w roli Biduli i Blondyneczki w "Niespodziewanym końcu lata", Doroty i Dziewicy z brodą w "Don Kichocie" i sekretarki "Trans-Atlantyku". Która z ról wpłynęła na Pani popularność najbardziej?
- Wydaje mi się, że to Bidula, którą gram w "Niespodziewanym końcu lata" według Kabaretu Starszych Panów. Kiedy występuję w tej roli, wyczuwam największą życzliwość publiczności wobec tej postaci.
Czuje się Pani gwiazdą?
- Nie, i wolę, jak nie jestem rozpoznawana przez widzów. Wtedy czuję się bardziej usatysfakcjonowana jako aktorka, ponieważ wiem, że moja praca i praca charakteryzatorów nie poszła na marne. Życie dostarcza mi ciągle nowych zadań. Poza aktorstwem zawodowo zajmowałam się dziennikarstwem w gdańskim oddziale telewizji. Pracowałam wtedy przy montażu i przekazie, to było pasjonujące doświadczenie. Jestem również autorką nagradzanych słuchowisk radiowych - m.in. "Cervantesa". Interesuje mnie fizyka teoretyczna i elementarna. Od kilku lat uczę się hiszpańskiego, to cały czas moje marzenie, żeby władać tym językiem w miarę sprawnie.
Czy miała Pani, ma Pani mistrzów aktorskich?
- Oczywiście, długo się wzorowałam na wspaniałych gdańskich aktorach, z którymi zaczynałam pracę w Studium Aktorskim przy Teatrze Wybrzeże. W zachwycie patrzyłam i wpatruję się do dziś w grę Haliny Winiarskiej, z którą udało mi się występować w "Wizycie Starszej Pani" Dürrenmatta w Teatrze Miejskim w Gdyni. Do najwspanialszych mistrzów należą również - Halina Słojewska, Stanisław Michalski i nieżyjący już, niestety, Henryk Bista.
Nad czym pracuje Pani aktualnie? Wiem, że szykuje się niedługo premiera...
- Tak. To ważna w mojej karierze rola - "Piaf" Pam Gems w reżyserii Jana Szurmieja. Premiera odbędzie się 20 września w Teatrze Miejskim w Gdyni. Piaf cały czas mnie intryguje, wiele serca włożyłam w pracę nad tą rolą. Trochę obroniłam ją przed wizją autorki dramatu. Dla mnie Piaf to wybitna artystka, ale oprócz tego inteligentna, silna osoba i starałam się właśnie o taki jej wizerunek w spektaklu. Mam nadzieję, że "Piaf" spodoba się publiczności.
Na zdjęciu: Dorota Lulka jako Edith Piaf w spektaklu przedpremierowym.