Ateista hipokrytą
Pamiętacie państwo tę kapitalną scenę z Molierowskiego "Don Juana", kiedy to tytułowy ateista przywdziewa skórę hipokryty, aby zakpić sobie z bogobojnego ojca i sługi-oportunisty. Już tylko dla niej jednej warto powracać w teatrze do komedii Moliera i dla niej też należało przypomnieć "Don Juana" właśnie teraz, kiedy cynizm wszelkiego autoramentu, dla osiągnięcia własnych celów, z taką łatwością stroi się w najmodniejsze szaty, maski i pozy.
- Mogę pokładać pewność w tak nagłym i zadziwiającym nawróceniu? - chciało by się zapytać dziś niejednego słowami wzruszonego Don Luisa, kierowanymi do syna Juana. Ale dajmy sobie spokój z naiwnymi pytaniami. Lepiej bacznie rozglądajmy się wokół, rozpoznając, gdzie zdarzył się cud, gdzie zaś kolejna mistyfikacja.
"Don Juan" Moliera w Teatrze Współczesnym jest strzałem w dziesiątkę. W potoczystym tłumaczeniu Bohdana Korzeniewskiego, wnikliwej i kulturalnej reżyserii Jana Buchwalda, w skromnej, ale smacznej scenografii Aleksandry Semenowicz i przy muzyce Zygmunta Koniecznego, tak pięknie wspierającej kluczową scenę przestawienia, słucha się dzisiaj tego dzieła w skupieniu i ogląda z prawdziwą przyjemnością. Z tym większą, że jest to świetne przedstawienie aktorskie.
Krzysztof Wakuliński jest Don Juanem zdecydowanie bezbożnym, i wyrafinowanym. Adam Ferency w roli Sganarela daje nam kolejną kreację komiczną, wzbogaconą bezradnym krytycyzmem wiecznego sługi wobec niemoralności pana. Jolanta Piętek - piękna Elwira, nie nadużywa swej roli ani w wyrzutach, ani w miłosierdziu wobec niewiernego kochanka. Don Carlos Wojciecha Wysockiego, Don Alonzo Janusza R. Nowickiego i Don Luis Ryszarda Barycza to panowie od stóp do czubków swych ufryzowanych peruk - wytworni, szlachetni, rycerscy.
Ogromną niespodziankę sprawiły mi obie wiejskie piękności: Karelka Anny Majcher i Marcysia Joanny Jeżewskiej. Wraz ze znakomitymi Pietrkiem Grzegorza Wonsa tworzą one bardzo udany tercet charakterystyczny. Wzruszające jest spotkanie z Henrykiem Borowskim w niewielkiej roli żebraka Franciszka. Świetnie wystylizował Marcin Troński swą "kamienną" rolę Posągu Komandora. Doskonały epizod Pana Niedzieli dał Bronisław Pawlik, jego dialog z Don Juanem Wakulińskiego to - na scenie przy Mokotowskiej - kolejny mistrzowski duet aktorski. Wszyscy zasługują na podziw, aż po mistrza bezimiennego epizodu, Andrzeja Szenajcha, tu w roli Sęczka.
Teatr Współczesny Macieja Englerta nie szuka łatwych zwycięstw. Gra ambitnie, trafia celnie i w powszechnym dziś zamieszaniu nie traci kontaktu z rzeczywistością. Może liczyć na widza.