Artykuły

Być albo nie być Rozmaitości

Jeszcze tylko przez 4 wieczory od 15 do 18 stycznia będzie można oglądać Szekspirowskiego "Hamleta" w insce­nizacji Krzysztofa Warlikowskiego z Jackiem Poniedziałkiem w roli tytuło­wej. Od tego spektaklu, który miał pre­mierę 22 października 1999 r., rozpo­czął się cykl przełomowych widowisk Warlikowskiego w warszawskich Roz­maitościach.

- "Hamlet" schodzi z afisza, choć mógł być dalej grany, mamy jednak ma­ły zespół, są nowe pozycje, a nie chcemy zmieniać obsad - mówi Krzysztof Warli­kowski. - Kariera "Hamleta" była dziw­na, nie zaistniał od razu po premierze; dojrzewał, także za granicą. Pracę z ak­torami zaczęliśmy od "Oczyszczonych" Sary Kane, ale odłożyliśmy ich na po­tem, chcieliśmy uczyć się teatru od Szek­spira. To "Hamlet" był źródłem myślenia o kolejnych przedstawieniach - "Ba­chantkach", "Oczyszczonych", "Burzy", "Dybuku". Stworzyliśmy cykl spektakli wyjątkowo intensywnie granych, energe­tycznych, z coraz trudniejszego materia­łu, w zmieniającej się sytuacji teatru, który każdego roku jest inaczej postrze­gany, inną misję pełni w Warszawie, w Europie. Wszystko urosło, my urośli­śmy, ale dalej pracujemy w tym samym gronie i chcemy iść dalej.

Dla Jacka Poniedziałka "Hamlet" był pierwszym istotnym spektaklem, który zrealizował z Krzysztofem Warlikow­skim w Rozmaitościach. - Tam odnala­złem się jako artysta i człowiek, a "Ham­let" przełamał obyczajowe tabu, wywołał ostrą, chwilami brutalną dyskusję o tym, jaki powinien być polski teatr. Czy można mówić ze sceny wprost, od siebie, o swojej tożsamości, czy to deformuje myśl autora? - mówi aktor. - Wielu wi­dzów zrozumiało, że teatr powinien być osobisty i to jest nasze osiągnięcie. Oczy­wiście ten "Hamlet" stał się słynny rów­nież dlatego, że gram nago. Taka sława wiążąca się ze skandalem nie jest dobra. Ale wiele osób, które przychodziły w oczekiwaniu na skandal, rozczarowy­wało się - zobaczyli teatr. Przeżyliśmy wiele z tym spektaklem, to było Krzysz­tofa i nasze wejście do Europy - w Awi­nionie, na innych festiwalach. Od "Hamleta" tak naprawdę zaczął się teatr Krzysztofa Warlikowskiego. A my staliśmy się zespołem Rozmaitości.

Stanisława Celińska rozpoczęła współpracę z Warlikowskim wcześniej w "Zachodnim Wybrzeżu" Koltesa w Studiu. W "Hamlecie" gra Gertrudę.

- Kto inny w naszej kochanej war­szawce obsadziłby mnie w tej roli? - mówi aktorka. - Przeżywałam gehen­nę, wstydziłam się. A Krzysztof, który od razu wiedział, że interesuje go dra­mat rodzinny, zobaczył we mnie mat­kę, tak jak u Koltesa. "Hamlet" zaczął się od klęsk. Widownia nie była pełna, nagość Hamleta budziła różne reakcje, padła nawet uwaga, żeby się ubrał. Ale my uważaliśmy, że tak być powinno, bo przecież Hamlet przychodzi do matki nagi po to, by Gertruda zdała sobie sprawę, że to już dojrzały człowiek, któ­ry wymaga od niej prawdy, pełnego obnażenia. Dotąd poddawała się namięt­ności do Klaudiusza, w końcu coś w niej pękło. Starała się zapanować nad swoją biologią, ważniejsza okazy­wała się miłość do syna.

Jak mówi Stanisława Celińska, do Rozmaitości wali tłum, salka pęka w szwach. - Teraz rozmowy Gertrudy z Klaudiuszem widzowie słuchają w absolutnym skupieniu - powiedzia­ła. - Nagość przestała razić, wszyscy rozumieją, o co chodzi. Krzysztof, który pracuje teraz w Holandii, napewno będzie rozpaczał, że nie może z nami być.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji