Intymne spojrzenie
Lee Hall, znany u nas głównie jako autor scenariusza filmu "Billy Elliot", w 1997 r. napisał radiową sztukę "Spoonface Steinberg" (polski tytuł "Mała Steinberg"), która w Wielkiej Brytanii biła rekordy popularności i zdobyła wiele nagród. Dwa lata później została wystawiona w teatrze w Sheffield i na innych scenach świata. Z poruszającą historią, opowiedzianą z punktu widzenia dziewięcioletniej autystycznej dziewczynki umierającej na raka, w Polsce jako pierwsza zmierzyła się Krystyna Janda.
Nie jest łatwo uporządkować uczucia, które wiążą się z tym przedstawieniem. Podziw dla odwagi aktorki sąsiaduje z poczuciem pewnej niestosowności związanej z wchodzeniem w intymny świat człowieka bezbronnego, choć daleki jestem od radykalizmu "Daily Telegraph", który zarzuca sztuce, że jest "obrzydliwie sentymentalna i manipulująca uczuciami aż do mdłości".
Krystyna Janda od lat interesuje się losem dzieci z autyzmem oraz pomaga Fundacji Synapsis, wspierającej rodziny z problemami zdrowotnymi, opiekuńczymi i edukacyjnymi. Wśród powodów, które zdecydowały o podjęciu przez nią wyzwania, na pierwszym miejscu wymienia poszukiwanie tekstu, który obchodziłby ją bardziej jako człowieka niż aktorkę. W ostatnim, 21punkcie przyznaje się do bezradności wobec zadania, które przed nią stoi.
Do bezradności wobec autyzmu - choroby centralnego układu nerwowego, o tajemniczej i niejasnej etiologii - przyznają się nawet lekarze specjaliści. Powoduje ona uszkodzenie mózgu. Obraz choroby jest swoisty dla każdego przypadku. Typowym problemem osób autystycznych jest trudność nawiązania kontaktu z innymi. Są samotne, zamknięte w sobie, niekiedy wykazują nadprzeciętne zdolności plastyczne, muzyczne czy - jak Mała Steinberg - matematyczne.
Krystyna Janda gra rolę dziewczynki nie zmieniając głosu na dziecinny. Opowieści jej bohaterki - o skłóconych rodzicach: ojcu filozofie i matce, która zaniedbała naukową karierę, topiąc bezradność w alkoholu, o swej fascynacji muzyką operową, o pobytach w szpitalach, o chemioterapii - wypowiada z wysiłkiem, jak człowiek wyniszczony chorobami, zacinającym się głosem. Beznamiętność, naiwna szczerość tych kwestii, czyni je odkrywczymi, porażającymi, wielkimi.
Sztuka miała dla mnie moc oczyszczającą, w sporej mierze dzięki niebanalnemu aktorstwu Krystyny Jandy. Bez wątpienia zagrała rolę, która stanowi przełomowy punkt w jej artystycznej biografii.