Artykuły

Publiczność festiwalowa ma głos

W dyskusji wokół gdańskiego Teatru Wybrzeże, która wybuchła po zapowiedzi odwołania dyrektora Macieja Nowaka zabrakło jednego, za to bardzo ważnego uczestnika - publiczności. Dopiero teraz udzielono im głosu, podczas Festiwalu Teatru Wybrzeże, który się właśnie zakończył - pisze Roman Pawłowski.

W mediach wypowiadali się krytycy, urzędnicy i politycy, o opinię pytano pisarzy, wykładowców uniwersyteckich i artystów. Zwyczajni widzowie siedzieli cicho, jak to widzowie.

Dopiero teraz udzielono im głosu, podczas Festiwalu Teatru Wybrzeże, który się właśnie zakończył. Głosowali tak, jak głosuje publiczność - nogami. Choć aura sprzyjała wylegiwaniu się na plaży, chociaż na Targu Węglowym działała gigantyczna piwiarnia, a Jarmark Dominikański kusił setkami atrakcji, na większości z 26 przedstawień sale były pełne. Kompletami szły autorskie spektakle Ingmara Villqista:,.Helmucik"[na zdjęciu] i "Preparaty", pełną salę zebrał "Profesjonalista" Dusana Kovacevica, dramat o bliskim nam problemie spadku po komunistycznych służbach specjalnych. Na eksperymentalnym "Tlenie" Iwana Wyrypajewa część widzów siedziała na podłodze, a spod bramy Stoczni Gdańskiej odchodzili ci, którym nie udało się dostać na spektakl Jana Klaty "H." według "Hamleta" (nagrodzony jedyną nagrodą festiwalu - nagrodą publiczności). Nawet przedstawienia na dużej scenie jak "Mewa" Czechowa czy "Kronika zapowiedzianej śmierci" według Marąueza gromadziły zaskakująco dużo ludzi jak na kanikułę. Uwagę zwracała nie tylko ilość, ale i jakość publiczności reprezentującej pełen przekrój społeczny. Menedżerowie w garniturach obok alternatywnej młodzieży z dredami, dziewczyny w T-shirtach obok siwych staruszek, turyści obok gdańszczan, słuchacze Mozarta obok słuchaczy rapu. W jednym rzędzie widywało się krawaty i tatuaże, rodową biżuterię i kolczyki w pępkach. Byli maturzyści, którzy w foyer teatru zbierali podpisy pod protestem przeciw niesprawiedliwym regułom przyjęć na Uniwersytet Gdański, i bezrobotni wpuszczani za złotówkę. Wiele osób przyjechało specjalnie z kraju, aby samemu wyrobić sobie zdanie na temat gdańskiego teatru. Najwierniejsi fani nosili szaliki na wzór kibiców piłkarskich. Bójek nie zanotowano. Ta różnorodna jak uliczny tłum publiczność potrafiła oddychać w jednym rytmie. Inteligentna, żywa, wyłapywała wszystkie wzloty aktorów i życzliwie traktowała potknięcia nieuniknione w takim maratonie. W ostatnim dniu festiwalu zerwała się do owacji na stojąco po "Mewie", aby uczcić Stanisława Michalskiego, dawnego dyrektora teatru, świętującego jubileusz pół wieku pracy scenicznej. A na koniec to widzowie, a nie zawodowi jurorzy, przyznali swoje nagrody.

Niezależnie od tego, jak oceniamy program artystyczny Nowaka, czy jesteśmy za, czy przeciw teatrowi społecznego zaangażowania, który konsekwentnie uprawia od pięciu sezonów, musimy przyjąć do wiadomości jedno - Teatr Wybrzeże dorobił się własnej, licznej publiczności. Hasło "teatr dla ludzi" nie jest fikcją. Publiczność Wybrzeża to być może największe osiągnięcie Nowaka. I kapitał, którego nie wolno zmarnować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji