Artykuły

Polski teatr szuka sobie miejsca

VII Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni. Podsumowuje Łukasz Rudziński na portalu Trójmiasto.pl.

Polscy autorzy tekstów dla teatrów zepchnięci są do defensywy. Piszą na zamówienie, by być zauważonym sięgają po tematy bardzo kontrowersyjne albo sami wystawiają swoje teksty na scenie (ewentualnie reżyserują je ich życiowi partnerzy), bo inaczej nie ma dla nich miejsca. Takie wnioski wyciągnąć można po siódmym R@Porcie, który ukazywać ma krajobraz polskiej dramaturgii najnowszej.

W drugiej części VII Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port obejrzeliśmy trzy konkursowe przedstawienia ("Popiełuszko", "Nieskończona historia" oraz "W imię Jakuba S."). Jury w składzie Janusz Głowacki, Jacek Sieradzki, Jacek Kopciński, Jacek Cieślak oraz Jacek Wakar przyznało Grand Prix i całą nagrodę finansową w wysokości 50 tys. zł spektaklowi "W imię Jakuba S." - najlepszej festiwalowej propozycji, podczas konkursowego pokazu w Scenie YMCA zagranego koncertowo przez zespół Teatru im. Gustawa Holoubka w Warszawie (spektakl jest koprodukcją z Teatrem Łaźnia Nowa w Krakowie).

Spektakl "W imię Jakuba S." Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki jest odważną próbą połączenia obrazu współczesnych Polaków, ciułających grosz do grosza, po to, by spłacić swój wieloletni kredyt mieszkaniowy, z historią Jakuba Szeli - kosyniera, który przewodził chłopom podczas rzezi galicyjskiej w 1846 roku. Szela (w tej roli posągowy, niezwykle skupiony Krzysztof Dracz) to budziciel sumień zapracowanych, zakompleksionych (m.in. z powodu chłopskich korzeni) przedstawicieli współczesnej klasy średniej, dla której szczytem aspiracji jest mieć mieszkanie i móc pojechać na wycieczkę do Egiptu.

W chyba najlepszym jak dotąd tekście Pawła Demirskiego i najdojrzalszym z widzianych przeze mnie spektakli Moniki Strzępki czuć frustrację i wzbierającą gorycz sytuacją współczesnego młodego pokolenia, dla którego "kryzys" jest wygodną wymówką ze strony tych, którzy zatrzaskują przed młodymi drzwi do kariery. Demirski i Strzępka buntują się przeciwko współczesnemu zniewoleniu (kredytom mieszkaniowym), skojarzonemu z XIX-wieczną pańszczyzną. Groteskowi, momentami przerażający bohaterowie są pełni ciepła i budzą sympatię nawet, gdy się z nimi zupełnie nie zgadzamy. Zaś cały spektakl pozostaje żywy, oryginalny i niezwykle aktualny, także w diagnozie naszej potencjalnej gotowości do przeprowadzenia rewolucji, do której nieprzypadkowo przecież i tak nie dochodzi.

"Popiełuszko" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Pawła Łysaka to inteligentna i odważna próba odbrązowienia postaci księdza Jerzego Popiełuszki i spojrzenia na nią z perspektywy innej niż kościelna. Poznajemy młodego, nawet nieco zagubionego człowieka, który podąża własną drogą, a za wiarę w Boga, wolną Polskę i innych ludzi jest gotowy poświęcić życie. Tak jak tekst Sikorskiej-Miszczuk, tak i spektakl Łysaka daleki jest od patosu. Znajdziemy tu autorską, dość gorzką wizja kościoła katolickiego i swoisty pojedynek na racje, ale raczej stylu tych, jakie fundowali nam starożytni filozofowie a nie dzisiejsi politycy. Niezwykle ważne jest tu przesłanie - warto słuchać innych. Nierówny spektakl Teatru Polskiego w Bydgoszczy otwiera perspektywę dialogu, co niewątpliwie jest jego największą zaletą.

Z kolei "Nieskończona historia" [na zdjęciu] Artura Pałygi w reżyserii Piotra Cieplaka jest niezwykłą w zamyśle i udaną w realizacji próbą opowiedzenia historii życia społeczności na przykładzie kamienicy. Aktorzy korzystają z formy oratorium i (przy wsparciu nagrania profesjonalnej orkiestry) współtworzą bardzo bogatą, nietypową warstwę brzmieniową przedstawienia. Spektakl z bardzo dobrym, błyskotliwym tekstem Artura Pałygi i równym zespołowym aktorstwem mieści w sobie szereg małych indywidualnych historii i epizodów, jakie mogą się stać udziałem każdego. Historia mieszkańców kamienicy wpisana jest w nieubłagany cykl życia i śmierci i w półtorej godziny prezentuje zwyczajną, prostą, pełną uroku opowieść o życiu.

Tegoroczny R@Port, oprócz jednej obsadowej pomyłki ("Tauryda. Apartado 679"), składa się z propozycji, które z różnych względów powinny znaleźć się na tym festiwalu (szkoda, że nie spróbowano zaprosić "wielkiego nieobecnego" ubiegłorocznej edycji - "Tęczowej Trybuny 2012"). Jednak siedem propozycji w konkursie to zdecydowanie za mało (można było zaprosić choćby "Joannę Królową; Szaloną" w reż. Wiktora Rubina czy "Wszystkich świętych" w reż. Wojciecha Farugi), a własną propozycję ("Miki Mister DJ") wypadałoby jednak pokazywać na festiwalu poza konkursem. Zaskakuje bardzo wysoki poziom większości prezentowanych tekstów i ciekawe, urozmaicone aktorstwo.

Polskie sztuki współczesne okazują się dla teatru tkanką pożywną, choć przeważnie ciężkostrawną, poruszającą niemal nieobecne w naszym teatrze problemy ("Ciała obce", "Miki Mister DJ"), przypominające wyjątkowe postaci ("Aleksandra. Rzecz o Piłsudskim", "Popiełuszko") czy zagadnienia bliskie większości ("Nieskończona historia", "W imię Jakuba S."). Niewątpliwie obecność festiwalu teatralnego szkodzi jednak Gdyńskiej Nagrodzie Dramaturgicznej, która staje się po prostu "przystawką" do prezentacji teatralnych. Jeśli GND ma mieć prestiż najważniejszej nagrody dramaturgicznej w kraju, czas najwyższy oddzielić ją od R@Portu. Zaś tegorocznemu R@Portowi, pomimo wyjątkowo skromnych rozmiarów, poziomem bliżej było do najlepszych a nie najgorszych edycji festiwalu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji