Artykuły

Niewierni: Nie lękajcie się?

"Niewierni" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Łukasz Badula w portalu kulturaonline.pl

Kilkaset lat temu spalono by go na stosie albo wtrącono do zakładu dla obłąkanych. Jasiek ma jednak szczęście. Urodził się w czasach, gdy psychiatria kodyfikuje najbardziej irracjonalne zachowania, nadprzyrodzonej otoczce nadając kliniczną postać. Jaśka, który bez powodu mdleje w kościele, nie opętały zatem żadne demony. To tylko nerwica eklezjogenna. Neuroza, dla której pożywką są religijne przewrażliwienie i strach przed karą boską. Tu nie pomogą żadne egzorcyzmy. Jedynym skutecznym lekarstwem jest... abstynencja. Omijanie kościołów szerokim łukiem. Dla Jaśka to nie takie łatwe. Bo jak nie chodzić do kościoła, skoro w Kościele formalnie się jest?

Historia Jaśka jest tyleż kuriozalna, co tragiczna. Oglądana na deskach teatralnych przypomina i kabaretowy skecz i ponurą psychodramę. Ale czy rzeczywiście dotyka kwestii religijnych? To pytanie powracające przy odbiorze spektaklu "Niewierni". Sztuki, która odważnie mocuje się z katolicką mentalnością, lecz raczej kapituluje przed sferą metafizycznego wtajemniczenia.

Reżyser Piotr Ratajczak zebrał osobiste świadectwa apostatów. Osób, które zdecydowały się formalnie zerwać z Kościołem katolickim; wykreślić swoje nazwisko z parafialnej kartoteki i zanegować przynależność do religijnej wspólnoty. Akt czysto symboliczny, ale i nacechowany obywatelskim heroizmem. Zwłaszcza, gdy mieszka się na głębokiej prowincji. Tam, gdzie ksiądz proboszcz jest często najważniejszą instancją w okolicy.

"Niewierni" obnażają wszelkie absurdy rodzimej religijności, tej powszedniej i powierzchownej. Skupienie na obrzędowości, syndrom oblężonej twierdzy, samozadowolenie kleru czy stadne instynkty wyznawców, potępiających bez zastanowienia wszystko, co tylko nie związane z nabożnością. Bohaterowie spektaklu sięgają do wspomnień z dzieciństwa. I okazuje się, że ich pierwszy kontakt z kościołem był relacją prędzej wymuszoną niż spontaniczną. Towarzyszyły mu zakłopotanie, zdziwienie, nuda, które dzięcięca wrażliwość identyfikowała jako opresję. Wytworzonej wtedy emocjonalnej pustki nie są w stanie wypełnić najbardziej wzniosłe chrześcijańskie idee. Ratajczak pokazuje aczkolwiek i przypadki odwrotne. Gdy zgłębiana od dziecka wiara, rozczarowuje przy dojrzałym kontakcie z kościelną praktyką.

Świadectwa, które na potrzeby spektaklu spisał Piotr Rowicki, są mimo wszystko demaskacją społecznej, a nie religijnej obstrukcji. Bo przecież ksiądz określający dzieci in vitro mianem monstrów Frankensteina, nie tyle przemawia językiem wiary, co daje popis głupoty i braku ludzkiej empatii. Na podobnej zasadzie celibat, który uwiera młodego duchownego, wynika nie z dogmatów, ale instytucjonalnego konserwatyzmu. Te i inne przykłady, bez wątpienia świadczą o kościelnej inercji. Czy jednak są wystarczającym argumentem za apostazją? Deklaracją, bądź co bądź, braku samej wiary.

"Niewierni" prócz mocnej dawki antyklerykalizmu, niosą ze sobą odrobinę gryzącej, acz celnej satyry. Oto celebrytka odgrywa w telewizji śniadaniowej rolę ofiary księdza- pedofila, a potem organizuje w korporacji zbiorową apostazję na zasadzie artystycznego "eventu". Inny bohater spektaklu - Marek, prowadzi z kolei artystyczną krucjatę przeciwko moherom i klechom. Akcje przynoszą zamierzony skutek - skandal, kontrowersje, publiczne protesty. W obu przypadkach Ratajczak puszcza oko do widza. Apostazja przestała być tylko kwestią prywatnych dramatów. Powoli przeistacza się w kolejną medialną zabawkę, narzędzie autopromocji, jedną z konwencji publicznej bytności. We wspomnianym Marku z Andrychowa, Ratajczak skumulował chyba wszystkie działania artystyczne ostatnich lat, wykazujące związek z sakralną tematyką (od Nieznalskiej do zespołu Czerwie).

Przy tej randze tematu, "Niewierni" mogliby popłynąć na fali ateistycznej agitacji. Spektakl rozczaruje jednak tych, którzy oczekiwali na deskach Łaźni Nowej jakiejś czarnej mszy. Ratajczak bardzo przytomnie i z umiarem dawkuje antyreligijny bunt. Tekst Rowickiego koncentruje się albo na obyczajowych anegdotach albo też chwytających za gardło osobistych rozliczeniach (jak w przypadku lekarki, która leczy pacjentów chorych na raka). Monologi bohaterów są prezentowane w ascetycznej scenerii, przypominającej wystrojem ubogą, kościelną kaplicę. Pojawia się kilka trawestacji mszalnego rytuału, ale nie wychodzą one poza spodziewane analogie typu "ukrzyżowanie - społeczne zaszczucie". Ogólnie "Niewierni" prowokują w bardzo ograniczonym zakresie. To prędzej spektakl- rozmowa, zderzający rozmaite zeznania niż agnostyczny manifest. Rozmowa, trzeba dodać, brawurowo przez zespół aktorski poprowadzona (znakomici Tomasz Pisarek, Joanna Król, Barbara Kurzaj i Dariusz Fodczuk).

Oswajając tematykę apostazji, Ratajczak wydaje się trochę niekonsekwentny. Jakby chciał powiedzieć do potencjalnych apostatów: Nie lękajcie się, ale równocześnie poprzestać na racjonalnym oglądzie spraw, które racjonalne nigdy nie były. Czy owa taktyka przynosi wymierne efekty, zależy już od indywidualnego nastawienia widza do tematu (i jego stosunku do katolicyzmu). Tak czy inaczej,"Niewierni" pozostają ciekawą dokumentacją ludzkich zmagań z kościelną administracją. Próbką teatru społecznego, która daje jakieś wyobrażenie o skali problemu. Problemu realnego i dotykającego nawet najbardziej intymnych sfer życia. Bo np. taki Jasiek z Jasienicy nie może kochać się z dziewczyną, która nosi krzyżyk na piersi.

Spektakl "Niewierni" jest pierwszą premierą towarzyszącą tegorocznej edycji festiwalu Boska Komedia. Najbliższe pokazy sztuki w krakowskiej Łaźni Nowej już 22, 23 i 24 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji