Artykuły

Iluminacje

"UFO. Kontakt" w reż. Iwana Wyrypajewa w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku Polskim.

UFO. Kontakt" zaczyna od mistyfikacji szytej grubymi nićmi. Aktor z mikrofonem w ręku czyta list od reżysera wyjaśniającego nam genezę sztuki.

Podobno Iwan Wyrypajew miał robić film o zwyczajnych ludziach, którzy przeżyli bliskie spotkania trzeciego stopnia. Zdobył pieniądze od rosyjskiego oligarchy na podróże - od Australii po Amerykę. Opowieści wyselekcjonowanych świadków spisał wiernie, ale kiedy okazało się, że jego bohaterowie zamiast o pozaziemskich cywilizacjach mówią o intymnych doznaniach duchowych, oligarcha się wściekł i zakręcił kurek z gotówką.

Nie powstał film o UFO, mamy sztukę. Połowa widzów od razu domyśla się, że niekoniecznie było tak, jak to opisuje Wyrypajew. Do czego jednak ten trick z realizacją "dokumentu" był mu potrzebny, wyjaśni się dopiero w finale. Na razie na wielkim ekranie migają kosmiczne teledyski, niewyraźne zdjęcia obiektów latających, fragmenty gier komputerowych i filmów przyrodniczych. To będzie za każdym razem tło do 10 aktorskich monologów.

Krakowscy studenci wchodzą na scenę, przedstawiają się z imienia i nazwiska, siadają na krzesełku i tłumaczą, że są tylko pośrednikami, nic nie zagrają, ale na około 10 minut oddadzą głos prawdziwym ludziom. Ich pierwsze zadanie aktorskie to dyskretne przeistoczenie, potem dochodzą kolejne: akcentowanie detali, gra intonacji, niuansowanie wiarygodności postaci, odsłanianie kluczowej emocji, słowa, myśli. Oczywiście każdy kolejny monologista ma trudniej, reżyser różnicuje ich występy minimalnymi przesunięciami znaczeń i charakterów, ukrywa te ważniejsze relacje pod tymi bardziej powierzchownymi. Może dlatego najmocniej zapamiętałem obecność Michała Wanio jako Artioma Gusiewa, Jaśminy Polak jako Jennifer Davies, Marii Kani jako Joanny Haris, Wiktorii Kułaszewskiej jako Hilde Jensen i Michała Dróżdża - Dietera Lange.

Młodzi aktorzy muszą opowiedzieć o czymś, co niby jest zapisane w słowach każdej z relacji, ale w istocie pozostaje niewyrażalne. Ciekawe, że w spektaklu nigdy nie pada słowo Bóg. Bo wstyd dziś powiedzieć, że ma się jakieś potrzeby duchowe, pragnienie obecności Boga. Dopiero technologiczny i pseudonaukowy wytrych zasłania te lęki; łatwiej i wygodniej opowiedzieć o spotkaniu z UFO niż o spotkaniu z Bogiem. Jednak narratorzy spektaklu traktują to UFO jako nieistotny sztafaż. Więc jeśli nie Bóg i nie UFO, to co?

Wyrypajewowi chodzi o doświadczenie iluminacji, o podzielenie się odkryciem jakiejś własnej cząstki prawdy dotyczącej sensu istnienia. Dlatego wszystkich relacji słucha się z wewnętrznym napięciem, szuka się w nich jakby nowych dziesięciu przykazań, przyniesionych jednak nie z góry Synaj, a z podróży do wnętrza siebie.

Jak brzmią przykazania Wyrypajewa, do których dotarli jego bohaterowie? Czcij ciszę. Poczuj się bezpiecznie. Jesteś częścią całości. Człowiek nie jest najważniejszy. Życie i rzeczywistość zostały nam tylko podarowane i to wcale nie raz na zawsze. Trzeba znaleźć drogę powrotu do domu, czyli do naturalnej harmonii. Zachowaj dziecięcą naiwność spojrzenia na świat. Niech będzie pochwalona niewiedza, czyli brak uprzedzeń i wszelkich interpretacji w odczuwaniu i postrzeganiu.

No tak. W formie wyliczanki brzmią owe prawdy objawione jak jakiś podejrzany melanż new age, buddyzmu i prawosławia. Wyrypa-jew zabezpiecza się - to są tylko słowa na opisanie tego, co poczuli bohaterowie. Drwi, że podobne stany można osiągnąć po grzybkach halucynogennych, LSD i haszyszu. Podobne, ale nie te same.

Przebudzenia duchowe i metafizyczne olśnienia w spektaklu dokonują się jednak w zwyczajnej scenerii: w kawiarni, na balkonie, podczas spaceru nocą po pustej ulicy, na tarasie domku pod lasem. I wydaje się, że Wyrypajewowi chodzi o zbawienne pauzy istnienia, stany medytacji, w których nie tyle dociera się do tajemnic kosmosu czy Boga, tylko zwyczajnie jest się z samym sobą. Finałowy monolog jednak wywraca wszystko do góry nogami. Nie wiem, czy reżyser nie przedobrzył. Wykonał woltę, w której kwestionuje wszystkie wy-brzmiałe w spektaklu sposoby dotarcia do prawdy i harmonii. Mądrość też jest kreacją, opowieść o duchowości przede wszystkim literaturą, a teatr konwencją. Poprzednia sztuka Wyrypajewa nosiła tytuł "Iluzje", ta równie dobrze mogłaby się nazywać "Iluminacje". Jedne i drugie zostają w teatrze Wyrypajewa zdemaskowane. A na koniec prorok demaskuje sam siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji