Artykuły

Zielonogórzanin, który wystawił wszystkie dzieła Mozarta

RYSZARD PERYT przez wiele lat reżyserował opery i spektakle muzyczne. Jako jedyny na świecie wystawił wszystkie dzieła sceniczne Mozarta. Mało kto wie, że Peryt pochodzi z Zielonej Góry. Do rodzinnego miasta wpadł z monodramem "Tryptyk Rzymski". - Wracam po 30 latach do mojego pierwszego zawodu, aktorstwa - opowiadał w Muzeum Ziemi Lubuskiej.

Ryszard Peryt rzadko odwiedza rodzinne miasto. Częściej bywa na najbardziej znanych scenach operowych i symfonicznych. Jak zapamiętał dawną Zieloną Górę?

Ryszard Peryt, przez wiele lat reżyserował opery i spektakle muzyczne. Jako jedyny na świecie wystawił wszystkie dzieła sceniczne Mozarta. Grał na deskach Teatru Narodowego i Ateneum, twórca głośnych inscenizacji oper. Przyjaźni się z Andrzejem Sewerynem. Mało kto wie, że Peryt pochodzi z Zielonej Góry. Do rodzinnego miasta wpadł z monodramem "Tryptyk Rzymski". Zagrał w Muzeum Ziemi Lubuskiej.

Wracam do aktorstwa

Po raz pierwszy "Tryptyk Rzymski" Jana Pawła II, Peryt przedstawił w 2003 r. Czyli wtedy, kiedy poemat doczekał się wydania. Dziś pewnie zna go już na pamięć, ale i tak, jak mówi, pozostaje przy "norwidowym" odczytywaniu sensu. - Tryptyk jest mi bardzo bliski. Podobnie jak Jan Paweł II, który napisał poemat po 25-letnim rozbracie z poezją, ja wracam po 30 latach do mojego pierwszego zawodu, aktorstwa. Nareszcie to nie ja reżyseruję kogoś, tylko sam przedstawiam tekst - opowiada Peryt.

- Łatwo dostrzec, że przy powstawaniu Tryptyku, ortografia i kaligrafia przychodziły Ojcu Świętemu z coraz większym trudem. Jednak na każdej stronie widnieje zaznaczenie: AVANTI, czyli do przodu - opowiada aktor.

Ryszard Peryt specjalizuje się w reżyserii oper barokowych, klasycznych i XIX-wiecznych. Współpracował z Operą im. Moniuszki w Poznaniu, przez wiele lat reżyserował w Warszawskiej Operze Kameralnej. Tworzył też inscenizacje za granicą, m.in. w weneckim Teatro la Fenice, operach w Ankarze, Kairze, Belgradzie, Szwajcarii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

W latach 90. założył Opera Institute, z którym przygotował światową premierę sceniczną "Mesjasza" Haendla. Krytycy określają jego teatr jako mistyczny, symboliczny, przywołujący do strefy sacrum. - To również świat ludzkich pasji, namiętności i duchowych walk. Tajemniczy i piękny, mający moc budzenia uśmiechów i wzruszeń, teatr zjawiskowy w świecie opery - oceniają.

Jest jeszcze Góra Tatrzańska?

Z wykształcenia Ryszard Peryt jest aktorem, reżyserem i... chemikiem. Wszystkie kierunki studiował na uczelniach warszawskich. Ale urodził się i wychował w Zielonej Górze. O tym, jak ją zapamiętał, opowiadał w Muzeum Ziemi Lubuskiej.

- Nasz dom miał taki układ, że można było się ganiać po korytarzach. Do dziś pamiętam, jak żywy, zapach ciasta czy kręcone ręcznie lody. I kościół św. Jadwigi, w którym wszystko się zaczęło. Najpierw chrzciny, potem pierwsza komunia, ministrantura i bierzmowanie - wspomina. - Gigantyczną wyprawą była dla mnie wycieczka na Wzgórza Piastowskie. Miałem siedem lat. Potwornie się bałem zjechać z Góry Tatrzańskiej. Czy ona jeszcze tam jest? - zastanawia się.

- Jeeest! - przytakiwała publiczność.

Nie obyło się bez anegdot z czasów studenckich. - Kiedy powiedziałem rodzicom, że zdałem egzaminy do szkoły teatralnej, tatuś spojrzał na mamusię, zamilkł po czym wykrztusił: no to syn nam poszedł w komedianty.

Czy aktor to kawał mięsa

Wspominał też pierwsze spotkanie ze swoim wykładowcą, Janem Świderskim, wybitnym polskim aktorem i reżyserem. - Byłem oryginalny, bo pisałem zawsze czerwonym atramentem. Napisałem wywód o tym, że aktor powinien być plastycznym tworzywem w rękach reżysera. Kilka dni później mieliśmy pierwsze zajęcia ze Świderskim. Wszyscy byliśmy podekscytowani, że taki "gigant" będzie nas uczyć. Wszedł do sali, trzymając w ręku zwiniętą w rulon kartkę i usiadł. Usiadł, ostentacyjnie plecami do mnie. Przez godzinę opowiadał o misji aktora, o tym, jaki to piękny zawód. Kiedy wychodził zauważyłem, że... kartka jest zapisana na czerwono. Wtedy Świderski odwrócił się do mnie i powiedział: aktor to nie jest kawał mięsa, panie Peryt.

Jak mówi, Świderski "piętnował" go także z innego powodu. - On, jako miłośnik tradycyjnego teatru, wyznawca Stanisławskiego, miał do mnie żal, gdy jeździłem do Wrocławia oglądać awangardowego Grotowskiego. Ale to tam, w Teatrze Laboratorium, widziałem jeden z najlepszych spektakli w swoim życiu. "Książę Niezłomny" tak naprawdę uświadomił mi, czym jest zawód aktora - opowiada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji