Artykuły

Mnemosyne. Muza pamięci. Zaduszki teatralne

Nie sposób wymienić wszystkich, którzy choćby przez chwilę związali swoje losy z płocką sceną teatralną. W ciągu dwóch stuleci przewinęły się setki aktorów, śpiewaków, tancerzy, muzyków, reżyserów, antreprenerów, afiszerów, scenografów, autorów, pracowników zza kulis obsługujących światła i maszynerię wprawiającą w ruch dekoracje. Nie wszystkie nazwiska tych, którzy odeszli potrafimy dzisiaj wymienić, ale nie możemy o nich zapomnieć - pisze Jarosław Wanecki w Gazecie Wyborczej - Płock.

Podczas sesji poświęconej historii teatru w Towarzystwie Naukowym Płockim prof. dr hab. Anna Kuligowska-Korzeniewska z Akademii Teatralnej w Warszawie przypomniała "dzieło teatralne oryginalnie wierszem napisane" z 1801 roku " Aktorowie na Elizejskich Polach". Jego autor, 24-letni Ludwik Adam Dmuszewski, w przyszłości dyrektor Teatru Narodowego w swym debiutanckim utworze złożył hołd aktorskiej profesji.

Pozwolę sobie w tym miejscu na własną adaptację starego utworu. Oto do Charona, pełniącego straż nad brzegiem Styksu, wyhaftowanego na zakurzonej kurtynie, przychodzą twórcy płockiej sceny, z dawnych i nie tak odległych lat, fikcyjne i historyczne postacie granych sztuk oraz widzowie, którzy z wypiekami na twarzach oglądali komedianckie wyczyny swoich idoli. Każda z tych osób chce jako pierwsza wejść do łodzi Charona i "umieścić się w Raju". Aby jednak dostać się na te "szczęśliwe pola" - na żądanie przewoźnika - każdy "ma dowieść, jak żył na świecie; / Za co w błogosławionym żąda mieszkać kraju". Wyliczmy, więc zasługi stojących w kolejce do podróży na drugi brzeg, by móc wyprosić dla nich łaskawość i włożyć w usta cennego obola.

Zaczyna się prezentacja. Dziennikarze wypatrują najzacniejszych gości. Błyskają flesze lokalnych paparazzi. Pierwszy na scenie pojawia się Jan Teodor Bogusławski, który w 1808 roku założył towarzystwo teatralne i grał z nim w wojskowym kasynie. Ale zaraz za nim w glorii i ze złotym wieńcem na skroni wchodzi prefekt Rajmund Rembieliński - "pierwszy w Płocku gospodarz miasta i departamentu o nowoczesnych poglądach i szerokim horyzoncie", który Teatr na Skarpie wyśnił i wybudował na gruzach niszczejącego kościoła św. Trójcy. A dalej architekt Aleksander Groffe i pierwsi aktorzy: Andrzej Mierzyński, Jan Milewski, Stanisław Krzesiński, Kasper Kamiński, co postać Abelino - wielkiego bandyta weneckiego na premierę przed płocką publiczność przyprowadził.

Nagle rozbrzmiewają dzwony. Nie często na proscenium staje osoba duchowna, a tutaj biskup Antoni Luboradzki "gmach ów poświęca sztuce, by stał się użytecznym, oddziaływując na moralność i kształcąc język krajowy". Wszyscy głowy pochylają, chociaż obok patriotycznych i moralizatorskich zawołań wieszczów, więcej tutaj będzie śmiechu komedii, fars, operetek, wodewili i kabaretów.

W drugiej odsłonie idą Ludwik Mahn, któremu udało się zrealizować pierwotny plan postawienia kolumn w stylu klasycznym przed frontonem budynku. Do przebudowanego już teatru wchodzi i triumfuje w repertuarze dramatycznym Wojciech Bogusławski, rok później Ludwik Adam Dmuszewski, a za nimi Józef Skibiński z przyjacielem znad Wisły Florianem Kobylińskim. Po ucieczce z miasta możemy znów oklaskiwać pomysły Tomasza Andrzeja Chełkowskiego, budowniczego amfiteatru w ogrodzie Słupeckich.

Widownia zapiszczała. Żyd Cynamon rozświetla żyrandole i kinkiety. Wchodzą płocczanie, nasi reprezentanci w Warszawie i innych polskich miastach pod zaborami i w wolnej Polsce. Pierwszy wśród nich jest Wincenty Rapacki - studencik, który "rzucił mundurek szkolny, rzucił rodzinę i powędrował w świat daleki, aby być sługą tej sztuki", kapelmistrz Antoni Pohlens, Jan Szymajko, znakomity Hipolit Gawarecki - prokurator królewski, twórca przedstawienia "Oblężenie Płocka", Mieczysław Themerson - lekarz, ojciec Stefana i autor kilku rodzimych spektakli; dalej Kazimierz Zalewski, któremu wdzięczni uczniowie gimnazjum płockiego bili brawa w nieskończoność.

Naraz słychać tusz Płockiej Orkiestry Symfonicznej na powitanie Wacława Lachmana, Faustyna Piaska i księdza Władysława Skierkowskiego nucącego jedną z pieśni "Wesela na Kurpiach". Popłynęły nuty Mazowsza. Oto Mira Zimińska-Sygetyńska, ale nie sama, razem z ojcem i matką, w płaszcz pani Gabrieli Zapolskiej przebrana z małym pieskiem na rękach. Obok niej koleżanki i koledzy z kabaretów warszawskich na czele z Hanką Ordonówną i Mieczysławem Foggiem oraz gwiazdy filmowe: Jadwiga Smosarska, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza, Józef Węgrzyn i ten, który od płockiej panny nazwisko przybrał, Ludwik Solski, jak zawsze z rewolwerem pod pazuchą.

Trwa pochód znakomitości. Już pomieszały się epoki, style gry aktorskiej, towarzystwa teatralne, czasy biedy i prosperity, aktorzy i organizatorzy. Idą razem Juliusz Werner, Albert Wagner, Henryk Czarnecki, Jan Pilawa-Czesławski, Mieczysław Winkler, Stanisław Czapelski, Tadeusz Skarżyński, Wanda Siemaszkowa, Jerzy Wieczorek, Krystyna Michel, Magda Teresa Wójcik, Jerzy Bielecki, Marek Perepeczko, Tadeusz Kocyba i Jacek Andrucki.

Cała widownia stoi. Dziewczyny i chłopcy z płockich liceów wręczają kwiaty, a Kazimierz Mayzner z Klubu Artystycznego Płocczan w odświętnej muszce recytuje z egzemplarza Dmuszewskiego:

Otóż wydam was wszystkich. - To są tylko baje,

Każdy z nas, że jest Królem lub Księciem udaje;

Każdy różnej postaci w tym koncepcie użył,

By dowiódł, że w niej szczerze Publiczności służy!

Ten w kasku, ten w koronie, w czapce, ów w turbanie;

Ów w odzieży kapłańskiej, ów w lichej łachmanie,

Każdy przecież miał pole, każdy mógł się wsławić,

Gdy potrafił zadziwić, wzruszyć lub zabawić.

***

Na te słowa "zdziwiony" Charon pyta:

Cóż znowu za odmiany, jakież nowe sceny?

Któż jesteście!

***

Odpowiada w imieniu wszystkich mistrz Adam Hanuszkiewicz:

Synowie Polskiej Melpomeny,

Minął czas, kiedy posąg dumy był wielbiony,

Już pokonał przesądu hydrę wiek uczony;

Dziś pod władzą rozumu nasze przeznaczenie,

Gromić zbrodnie, a cnotę uwielbiać na Scenie.

Ludzie niegdyś słynące czy męstwem czy głową,

Przez nas żyją, i chwałę odbierają nową:

Czyny wsławionych mężów, i Narodów dzieje,

Ich losu czy szczęśliwe, czy srogie koleje.

Wydarte niepamięci gdy Teatr wystawia,

Tych zapala, tych dziwi, a tamtych poprawia.

I to dla nas nagroda; gdy miłe wieczory,

Schodziły, gdzie tłomaczą prawd moralnych wzory

***

Łódź Charona odpływa. Spada kurtyna, a zza niej wychyla głowę Mnemosyne - Muza Pamięci - matka wszystkich muz. Z foteli wstają Franciszek Dorobek, Tomasz Pawłowski, Urszula Ambroziewicz, Wanda Chrostowska z najnowszą kroniką pod pachą i cała ferajna z towarzystw wspierających Teatr. Nie mogło ich tutaj zabraknąć

Cichnie foyer, w kuluarach zaczął się "bankiet u artystów". W ostatniej chwili przyjechała Ryszarda Hanin. Tadeusz Łomnicki przysłał list z epilogiem Prospera:

Teraz czarami już nie władam

I własną tylko moc posiadam ( )

Niech mnie wyzwolą wasze ręce,

Abym nie cierpiał nigdy więcej ( )

Ja który was zabawić chciałem

I tylko taki zamysł miałem.

Sam tu zostałem. Żaden dłużej

Duch mi już więcej nie usłuży

I Sztuka moja nic nie znaczy ( )

Jeśli modlitwy waszej mocą

Nie przybędziecie mi z pomocą

Gdyż ona przewyższając litość,

Rozgrzesza każdą pospolitość.

Kto chce podobnej zaznać łaski,

I mnie rozgrzeszy przez oklaski.

***

W tekście wykorzystano fragmenty sztuki Ludwika Adama Dmuszewskiego ze spektaklu "Aktorowie na Elizejskich Polach" oraz "Burzy" Williama Szekspira w przekładzie Macieja Słomczyńskiego.

***

Trwają Wieczory Szekspirowskie. Wieczór dziesiąty - premiera "Burzy" na specjalne zaproszenie Andrzeja Seweryna odbędzie się w Teatrze Polskim w Warszawie. Płock w sobotę 24 listopada będzie reprezentowany przez 40-osobową grupę PTPT. Projekt jest inicjatywą społeczną.

* prezes Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji