Artykuły

Boska zabawa konwencją

"Boska komedia" w reż. Jakuba Nvoty w Teatrze Wierszalin w Supraślu. Pisze Urszula Krutul w Gazecie Współczesnej.

Wierszalińska "Boska komedia" bawi, wzrusza, a momentami przeraża. To spektakl, który trzeba zobaczyć.

Najpierw wyobraźmy sobie, że jesteśmy w teatrze. A później, że prosto ze sceny możemy udać się w podróż w zaświaty. I zwiedzić wszystkie kręgi piekła. Taką wędrówkę zafundowali swoim widzom aktorzy supraskiego Teatru Wierszalin. I tym razem przewodzi im nie Piotr Tomaszuk, tylko Jakub Nvota.

Słowacki reżyser na deskach supraskiego teatru serwuje nam "Boską komedię" Dantego połączoną z własnym tekstem. I tak, poznajemy Wielkiego Joe (Dariusz Matys), który wraz ze swoimi mediami: Clementine (Katarzyna Siergiej), Małym Joshuą (Miłosz Pietruski), Demoazel (Katarzyna Grąjlich), Mary (Paula Czarnecka) i Ramą Prahpahti (Jan Tuźnik) na oczach widzów przeprowadza pewien eksperyment. Jednak żeby mógł się on powieść, naszej grupie naukowców musi towarzyszyć widz "przypadkowo" wybrany z publiczności. Pada na Tomasza (Rafał Gąsowski), który nic nie podejrzewając łapie czerwoną różę - symbol świata.

W trakcie spektaklu okaże się, czy naukowcy faktycznie przeprowadzają eksperyment, czy tylko bawią się z widzem w jakąś dziwną grę. Okaże się też, czy faktycznie są naukowcami, ekspertami od wiedzy magicznej, czy potrafią przewidywać przyszłość i czytać w myślach. Czy może przeciwnie - są trupą wędrownych artystów, bardziej przypominających cyrkowców niż eksperymentatorów.

Reżyser wprowadza widzów, podobnie jak Wielki Joe Tomasza, w stan hipnozy. Są w stanie uwierzyć we wszystko, co widzą na scenie. A do oglądania jest dużo. Mamy świetną scenografię, którą stworzyła Natasa Stefunkova-Janikova. Mamy też rekwizyty, których w spektaklu jest całe mnóstwo. Przez ponad półtorej godziny aktorzy zaskakują widza to wyciągając coś zza pazuchy, to grając na wielkich, obrotowych kołach, robiących za scenę. To - w końcu -jeżdżąc na rowerze wyposażonym w skrzydła i ogon. Równocześnie ze zwykłej płachty materiału potrafią stworzyć górę, to znów wezbrane wody, a jeszcze innym razem przepasać się nią niczym togą. Efektu dopełnia muzyka skomponowana przez Andreja Kalinkę, która na długo zostaje w głowie. Nawet już po wyjściu z teatru.

Reżyser bawi się z widzami, odwołując się do znanych dóbr kultury i dzieł sztuki. Świetna jest scena, w której Gąsowski i Matys ustawiają się niczym postacie ze znanego fresku Michała Anioła pt. "Stworzenie Adama", który zdobi wnętrze Kaplicy Sykstyńskiej.

Ciężko wybrać aktora, który gra w spektaklu najlepiej, ponieważ każdy daje z siebie więcej niż sto procent. Rewelacyjnie wypada Katarzyna Siergiej, która jest świetna mimicznie. Kiedy pojawia się na scenie jako Clementine, trudno jest powstrzymać uśmiech. Świetny jest Dariusz Matys. Jego Wielki Joe to postać niezwykle charyzmatyczna. Taka, która jest w stanie porwać tłumy. Potrafi rozśmieszyć, ale też wzbudzić grozę. I świetnie radzi sobie z mediami, które potrafią momentami być krnąbrne. Bardzo dobrze wypadają też Miłosz Pietruski i jeden z najnowszych nabytków Wierszalina - Jan Tuźnik. Wszystkich razem zdecydowanie trzeba zobaczyć na scenie.

Spektakl będzie grany w siedzibie teatru przy ul. Kościelnej 4 już 27 i 28 października oraz 3 i 4 listopada o godz. 18.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji