Sezon na Hrabala
"Zbyt głośna samotność" w teatrze Studio to już trzeci w ostatnich sezonach spektakl w Warszawie na motywach Hrabala. Vis-a-vis, w Dramatycznym, od miesiąca idzie adaptacja {#re#30542} "Obsługiwałem angielskiego króla"{/#}, a we Współczesnym chyba jeszcze nie zeszło z afisza przedstawienie według {#re#18347} "Bambini di Praga"{/#}. Czas chyba przemyśleć, czy mamy do czynienia z modą, czy z prawdziwą fascynacją utworami czeskiego hodowcy kotów. I co z tego spotkania teatru z wybitną literaturą wynika.
W przypadku najnowszego przedstawienia Tomasza Mana odpowiedź nie jest prosta. W tym kameralnym widowisku widać szlachetne przejęcie oryginałem. Wszystko jest tak jak w książce: składnica makulatury, pełna papierzysk i dziwacznych maszyn do ich przerabiania, główny bohater Hanta, który po 35 latach pracy przy makulaturze stał się intelektualistą mimo woli, pod wpływem wygrzebanych w papierach książek, pozostałe postaci, w tym kościelny, który traci wiarę w Pana Boga, i Cyganka widziana we snach. Oryginalna jest nawet butelka pilsnera w szafce, aż się chce wierzyć, że zmięte papierzyska to nie wczorajsza "Wyborcza", ale "Rude Pravo".
A jednak "Zbyt głośną samotność" ogląda się w teatrze Studio z mozołem równym przenoszeniu wody w dziurawym wiadrze na szczyt góry. Dlaczego? Czy sprawia to język opowieści, który ze sceny brzmi papierowo? Czy może aktorzy nie potrafią wejść w klimat Hrabalowskiej prozy? A może sama historia intelektualisty samouka, żyjącego na marginesie społeczeństwa straciła po latach swój kolor? Nie wiem. Wiem, że kiedy bohater po raz kolejny szuka prawdy w śmieciach, chce mi się wyć.
Spośród reżyserów, którzy wzięli się ostatnio za Hrabala, Manowi udało się najbliżej podejść do atmosfery oryginału, w której wzruszenie przenika się nieustannie z jasnym humorem. Ale genialna powieść straciła swój najważniejszy walor - dramaturgię. Zamieniła się w nudne, pozbawione emocji przekładanie papierów w brudnej piwnicy. I nie pomaga tu aktorstwo Stanisława Brudnego, który stara się pokazać dramat samotności i umierania. Otrzymał zadanie ponad siły - trudno zagrać rolę, kiedy nie ma sztuki.
Może więc zamiast upierać się przy Hrabalu, wsunąć jego książki widzom pod choinkę. Na pewno wyjdzie na tym lepiej i Hrabal, i teatr.