Artykuły

Płocki "Hamlet" - pewna jest tylko łopata grabarza

"Hamlet" w reż. Marka Mokrowieckiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Milena Orłowska w Gazecie Wyborczej - Płock.

Jeśli zastanawiacie się, jaki prezent sprawić tak zacnej instytucji z okazji jej jubileuszu, możecie po prostu kupić bilet i iść na to przedstawienie. Przypomnicie sobie, jaka to wspaniała, mieniąca się znaczeniami historia. Płocki spektakl dość dobrze oddaje tę różnorodność - mamy więc dramat młodego człowieka, który staje sam przeciwko całemu światu, kryzys wartości, kwestię szaleństwa, mamy niemożność działania, która dręczy księcia, mamy w końcu - i to chyba przesłanie wyartykułowane najwyraźniej w płockim "Hamlecie" - marność ludzkiego żywota. Który - jak w bardzo ciekawej scenie finałowej spektaklu - obok garbarza zawzięcie machającego łopatą jest tylko jak śmieszny, niemy teatrzyk.

Przedstawienie, jak zawsze kiedy Marek Mokrowiecki bierze się za reżyserię dużego tytułu, który swą premierę ma mieć przy ważnej okazji, jest eleganckie, "akuratne". Wszystkie najsłynniejsze kwestie z dramatu Szekspira - nawet jeśli są w scenach, które spokojnie można było sobie darować - padają, Klaudiusz (Jacek Mąka) jak powinien - grzeszy i żałować nie potrafi, Gertruda (Hanna Zientara) jak powinna - rozdarta jest między miłością do syna a uczuciem do nowego męża. Na koniec jak zawsze wkracza Fortynbras (który niemal we wszystkich realizacjach "Hamleta" jest właśnie taki - nieczuły na dramaty, skupiony na zwycięstwie) i każe wywieźć ciała.

Szaleństwa, czegoś, co wgniotłoby publiczność w krzesła, zabrakło. Ale płocki "Hamlet" to kilka naprawdę dobrych scen, bardzo ciekawa scenografia Aleksandra Owerczuka (wszyscy mówili o wielkiej pajęczynie wiszącej nad sceną i piaskownicy, która zmienia się w grób na pierwszym planie), naprawdę interesujące pomysły (jak choćby ten z aranżacją występu trupy teatralnej, która odwiedza Elsynor na styl teatru japońskiego). A Sebastian Ryś, młody aktor, którego do tej pory płocka publiczność oglądać mogła tylko w przedstawieniu "Trzech mężczyzn w różnym wieku", ma charyzmę i niesamowitą barwę głosu. Konsultowałam się z innymi widzami - okazało się, że nie tylko mnie przypomina on chwilami młodego Jerzego Radziwiłowicza.

I tylko jedna uwaga - wiem, że od czasów postmodernizmu nie można mówić, że coś do czegoś nie pasuje. Ale "We are the Champions" w momencie pojedynku Hamleta z Laertesem, i sam książę, jak gwiazda rocka otoczony piszczącymi grupies... Nie chodzi mi o to, że to nie jest w stylistyce. Hamlet mierzył do Klaudiusza z broni palnej, Klaudiusz wyciąga w pewnym momencie z kieszeni komórkę i wcale mi to nie przeszkadzało. Ale ta scena naprawdę wprawia w osłupienie. I niestety - przyćmiewa samą śmierć księcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji