Artykuły

Szybki Teatr Miejski

"Padnij" ("Żony polskich żołnierzy w Iraku"), "Nasi" ("Neonaziści"), "Przebitka" ("Gra aborcyjna"), "Kobiety zza wschodniej" ("Imigrantki zza wschodniej granicy"), "Pamiętnik z dekady bezdomności" - w ramach Szybkiego Teatru Miejskiego Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Adam Majewski w Didaskaliach.

Teatr Wybrzeże w Gdańsku :

Osią Trójmiasta jest Szybka Kolej Miejska. Odległe części aglomeracji łączy "eskaemka", która stanowi element zurbanizowanego krajobrazu. Mieszkańcy najczęściej korzystają z tego środka transportu. Szybki Teatr Miejski (STM) to nazwa projektu Teatru Wybrzeże, który nawiązuje do komunikacyjnych rozwiązań. Projekt nie mógł zostać inaczej nazwany, bo nadrzędną dla niego kategorią jest bliskość życia.

Mantra bezdomności

Tekst okazał się najmocniejszą stroną ostatniego odcinka Szybkiego Teatru Miejskiego. "Pamiętnik z dekady bezdomności" został oparty na maszynopisie nigdy nieopublikowanej książki Anny Łojewskiej. Autorka tytułową dekadę spędziła w schronisku podobnym do tego, w którym grany jest gdański spektakl. Adaptacji tekstu na tę dość nietypową scenę podjął się Paweł Demirski. Noclegownia jest przestrzenią bardzo intymną, która należy do ludzi najczęściej nie z własnej woli pozbawionych dachu nad głową - służy im jako azyl przed piętnującym wzrokiem "normalnego" społeczeństwa. Wybór takiego miejsca gry odarł teatr z iluzji, a widza wprowadził w świat tak konkretny, że aż przerażający.

Z tła dosłowności pojętej jako zmysłowe oddziaływanie miejsca, gdzie siadamy na tych samych, co bezdomni, ławach albo na metalowych łóżkach i pryczach, odcina się scenariusz. Brak innej dekoracji niż mury Domu Św. Brata Alberta w portowej, niebezpiecznej po zmroku i zdewastowanej dzielnicy miasta, został przeciwstawiony lirycznemu monologowi bezdomnej kobiety. W tę trudną rolę wcieliła się Tomira Kowalik [na zdjęciu], która z powodu wyrazistej ekspresji bywa przez recenzentów nazywana gdańską Guliettą Massiną. Nieustający ciąg słów bohaterki, a zwłaszcza częste powtórzenia, powracanie wciąż tych samych obrazów czy wspomnień, poetyckie wynurzenia i wybuchy żalu są pełną goryczy mantrą dojrzałej kobiety z bagażem niespełnionych marzeń. Natrętnie drąży temat wstydu bycia bezdomnym oraz strachu przed fizycznym unicestwieniem. Kwestie aktorki tworzą iluzję groźnego i odczłowieczonego świata, nie pozwalają zachować się obojętnie wobec kolejnych postaci dokumentalnej sztuki.

Próba dodatkowego uwiarygodnienia przestrzeni noclegowni poprzez wprowadzenie na scenę jej mieszkańców, okazała się jedynie zbytecznym środkiem - tautologią. Spektakl nie zyskał na tym - naraziło to na niepowodzenie cały eksperyment z wtargnięciem w obcą publiczności rzeczywistość ludzi bez adresu, pracy czy szans na jakąkolwiek stabilizację. Poza tym bezdomni, usiłujący grać samych siebie, przestawali być autentyczni - stawali się aktorami-amatorami. Zbyt dosłownie reżyser (Romuald Wicza-Pokojski) potraktował ideę udzielenia głosu osobom uwikłanym w niefortunne zdarzenia losowe. Wbrew przedpremierowym zapowiedziom - przedstawienie nie miało być zwyczajnym obnażeniem bezdomność - widzowie oglądali ją w wystąpieniach trzech mężczyzn między dwudziestym dziewiątym a czterdziestym ósmym rokiem życia: Rafała Rankau (monter kadłubów okrętowych), Sławomira Rychlińskiego (człowiek interesu) i Tomasza Otto (fizyk, informatyk). Każdy z nich jest żywym przykładem osobistej tragedii wielu tysięcy ludzi, którzy znaleźli się na bruku w okresie przemian ustrojowych i gospodarczych w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Żaden z nich nie zdążył od tamtej pory wskoczyć do wagonu życiowego powodzenia. Zgodnie z wymową Pamiętnika... nie są jednak ostatecznie przegrani, jeśli poprzez swoją siłę i upór zdobędą się na radykalne posunięcia. Przykładu dostarcza odważna postawa Anny Łojewskiej, która oswoiła egzystencję bez stałego lokum i zaczęła o niej głośno mówić, a także mieszkańcy ośrodka - poprzez zagranie w projekcie STM.

Mikrostruktura społeczna podobnych schronisk nie sprzyja urzeczywistnianiu postaw umożliwiających powrót do społeczeństwa na pełnych prawach. Członkowie takiej wspólnoty budują sieć wzajemnych zależności, ograniczających prywatność i wolność osobistą. Autorka poznała od wewnątrz realia funkcjonowania ośrodka należącego do fundacji "Barka". Stara się udowodnić na kartach swojej książki, że w bezdomność popada się w większości przypadków bezpowrotnie, a mechanizmy mające z niej wyzwalać, działają niekiedy wbrew przeznaczeniu - mogą okazać się utajonymi obozami darmowej pracy, gdzie źle pojęta współodpowiedzialność prowadzi do psychicznego terroru i zniewolenia. Świadectwo Łojewskiej każe przypuszczać, że pretensje bezdomnych aktorów wypowiadane podczas spektaklu do publiczności - ludzi posiadających swoje prywatne lokum "z wanną i osobną toaletą" - mają pokrycie w doświadczeniu.

Noclegownie znajdują się na uboczu - na obszarze dzielnic pomijanych w barwnych, turystycznych folderach wstydliwym milczeniem. Staje się to wyrazem niemal zupełnej marginalizacji problemów lokatorów Domu Św. Brata Alberta i wielu podobnych miejsc w całym kraju. Przedstawienie Romualda Wiczy-Pokojskiego jest głosem sprzeciwu wobec ignorowania tej - z oczywistych względów pozbawionej głosu - grupy społecznej. Jest także świadectwem zaangażowania sceny w sprawy wszystkich bez wyjątku - mieszkańców trójmiejskiej aglomeracji. Dzięki STM do publicystycznego nurtu w teatrze dołączył z wielkim rozmachem Teatr Wybrzeże.

Szybka kronika STM

Spektakl "Padnij" ("Żony polskich żołnierzy w Iraku") - rozpoczynający cykl autorskich verbatimów w Teatrze Wybrzeże - powstał w oparciu o materiały, które zebrano w zielonym garnizonie pod Świętoszowem. Kasety magnetofonowe zawierały zapis wielogodzinnych rozmów z żonami polskich żołnierzy, którzy z karabinem na ramieniu odbywali pokojową misję w Iraku. Do tekstu sztuki zostały wplecione osobiste wyznania oraz dalekie od poprawności politycznej deklaracje trzech kobiecych postaci (dobre role Moniki Chomickiej, Magdaleny Boć i Marty Anny Kalmus). Sztukę - wyrażającą ekonomiczną frustrację naszego społeczeństwa - pokazywano w Berlinie, gdzie odebrana została jako antywojenny manifest.

Miasto, o którym mowa w przedstawieniu "Nasi" ("Neonaziści"), to Gdańsk. Na murach zaniedbanych kamienic w przemysłowo-magazynowych dzielnicach można odczytać ledwo widoczne gotyckie litery. Nazistowska ideologia nie uległa całkowitemu rozproszeniu i może w każdej chwili się odrodzić, choć jej wyrazistość uległa zatarciu. Problemem gdańskich neonazistów jest walka o władzę w podziemnej organizacji. Do nieustalonej kwestii przywództwa w bojówce dochodzi próba odzyskania przez dawnego lidera - w tę postać wcielił się Michał Kowalski - pozycji głowy rodziny (żonę gra Tamara Arciuch-Szyc). Podczas odsiadki przywódca był wyręczany w małżeńskich i ojcowskich obowiązkach przez kolegę (Piotr Jankowski). Tekst do tego przystanku STM napisała pod pseudonimem znana reporterka z Warszawy. Realizacja raziła nadmiarem ideologicznych symboli, a także ich dosadnością (portrety Adolfa Hitlera).

Autorka "Przebitki" (Mirella Wąsińska) postąpiła bezkompromisowo, rozterki moralne i emocjonalne odstawiając na drugi plan. W podtytule czytamy: "Gra aborcyjna", ponieważ sztuka została wyreżyserowana przez równie odważną Agnieszkę Olsten w konwencji popularnych gier RPG - mistrzem ceremonii został Maciej Ulewicz, muzyk i prezenter TV, Fatalne decyzje matek (Małgorzata Oracz, Paulina Kinaszewska) zostały tak przedstawione, jakby w "grze aborcyjnej" wcale nie szło o życie i śmierć nienarodzonych dzieci, lecz o dreszczyk emocji związany z prowadzeniem nielegalnych interesów w podziemiu aborcyjnym.

Najbardziej dosadnym przedstawieniem okazały się "Kobiety zza wschodniej..." ("Imigrantki zza wschodniej"). W pracy nad spektaklem Magdalenie Ostrokólskiej (reżyseria planu teatralnego) towarzyszył Marcin Koszałka (reżyseria planu filmowego), który zasłynął przekraczaniem granic rodzinnej prywatności w głośnym dokumencie "Takiego pięknego syna urodziłam". Zebrana w największych miastach dokumentacja - kręcona z ukrytej kamery - została wykorzystana jako uzupełnienie działań aktorów.

Tytułowe imigrantki łączy ten sam cel przyjazdu do Polski - przebywają tutaj, aby się dorobić i rozpocząć nowe życie. Młoda Ukrainka (Katarzyna Kaźmierczak) uprawia prostytucję, kobieta pochodząca z Rosji (Alina Lipnicka) opiekuje się starszą kobietą i jako jedyna tęskni za ojczystym krajem, a inna jej rodaczka (w tej roli Maria Mielnikow-Krawczyk) ciężko pracuje w kuchni. Jeden z monologów został poświęcony nieszczęśliwej młodej matce (Joanna Kreft--Baka), która wyszła za Polaka - tu rysuje się problem rodzinnych patologii, zapewne bardziej powszechny od dotychczas zaprezentowanych przez Teatr Wybrzeże. Na razie nie wiadomo, czy STM podejmie ten temat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji