Artykuły

Z życia gwiazd

Do pewnego stopnia można wytłumaczyć zainteresowanie filmowców nową sztuką Pera 0lova Enquista zatytułowaną "Twórcy obrazów". Dramat traktuje o początkach kina, pojawiają się w nim autentyczne postaci, które wywarły wpływ na rozwój szwedzkiego filmu artystycznego. Nie dziwi więc, że właśnie tę sztukę wybrał w ubiegłym roku Ingmar Bergman na swe, jak się okazuje - nie definitywne, pożegnanie z teatrem. Po szwedzki dramat sięgnął też Kazimierz Kutz wracający po 33 latach jako reżyser na deski Starego Teatru. Temat wzajemnych relacji literatury (i teatru) oraz filmu musi interesować twórców, którzy od lat zajmują się obu dziedzinami. Szkoda jednak, że oglądając krakowską inscenizację, trudno się oprzeć wrażeniu, że dramaturg, przystępując do pisania, tak naprawdę niewiele miał do powiedzenia.

Sztuki ukazujące kulisy powstawania filmu, traktujące o relacjach między aktorkami i reżyserami, przywołujące postaci znanych ludzi zawsze będą się cieszyć zainteresowaniem publiczności. Zwłaszcza jeżeli pojawiają się na scenie w gwiazdorskiej obsadzie. Anna Polony stara się, jak może, ożywić dość schematycznie nakreśloną postać słynnej szwedzkiej pisarki, noblistki Selmy Lagerlöf, wokół której kręci się akcja. Jej powieść postanowili przenieść na ekran Victor Sjöström, reżyser (Szymon Kuśmider) i Julius Jaezon, operator (Roman Gancarczyk). Efekty ich pracy oglądamy na ekranie we fragmentach "Niewidzialnego woźnicy", filmu, który przeszedł do historii kina.

W zamyśle autora źródłem tarć i iskrzenia, które doprowadzają do odkrycia niesłychanej, głęboko ukrywanej prawdy, miało się stać spotkanie dwóch kobiet - nobliwej i dystyngowanej starszej pani oraz młodej, dość wulgarnej, choć utalentowanej aktoreczki. Nie trzeba jednak być specjalnie błyskotliwym, by dość szybko zorientować się, jakie to tajemnice kryje przeszłość starszej pani. Przeszłość smutna i pełna cierpień, co nie zmienia niestety faktu, że rewelacje autora na temat prawdziwych, najbardziej intymnych źródeł twórczości artystycznej nie wykraczają ponad banalne konstatacje o zależności dzieła i biografii. Na tym polega największa słabość spektaklu, która sprawia, że inne sprawy - niezbyt oryginalna scenografia czy pewna szarża Sonii Bohosiewicz w roli aktorki - schodzą na drugi plan. Powstał obrazek obyczajowy, który zbytnio nie zapada w pamięć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji