Artykuły

Niesforna pchła w ekskluzywnej oprawie

"Pchła Szachrajka" w reż. Bernarda Szyca w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Katarzyna Wysocka w portalu portkultury.pl.

Pierwsza, powakacyjna premiera w Teatrze Muzycznym udała się bajkowo. Jan Brzechwa wkroczył na Nową Scenę z przytupem, fantazją i w kolorze. Mimo niedawnych, trudnych momentów w Muzycznym związanych ze zwolnieniami , udało się wygenerować właściwą energię potrzebną do stworzenia spektaklu dla najbardziej wymagającej widowni, dziecięcej. Przekonana jestem jednak, że "Pchła szachrajka", wielokrotnie bardziej niż "Shrek" przeznaczona jest dla publiczności w różnym wieku. Uśmiech na twarzy nie znikał nie tylko tytułowej Pchle, czyli Aleksandrze Meller, dorosłym również, ponieważ dzieci częściej uroczo dziwiły się przygodom szalonej bohaterki, niż śmiały do rozpuku.

Autor "Lokomotywy"* kojarzony najczęściej z bajkami dla dzieci, "popełnił" również "Akademię Pana Kleksa" , potem "Podróże" i "Tryumf", pisywał satyry, wiersze propagandowe ku chwale socjalistycznej ojczyzny i tłumaczył literaturę rosyjską. Z ogromnego dorobku Jana Brzechwy reżyser spektaklu, Bernard Szyc, wybrał wierszowany utwór niesamowitej długości, czyli "Pchłę szachrajkę" liczącą prawie 860 wersów. Z fragmentów tego tekstu powstały piosenki do gdyńskiego spektaklu w ciekawej aranżacji Macieja Szymańskiego. Kostiumy i rekwizyty stanowiły opowieść niesamowitą samą w sobie, dodatkowo nasuwając skojarzenia ze współczesnymi trendami w modzie i stylingu. Stworzono zatem przedstawienie bardzo teatralne, barwne, w niezłym tempie na bazie zabawnej, kunsztownej stylistycznie i leksykalnie bajki .

Pchła szachrajka przez świat wędrowała i robiła to, co chciała. Tak w skrócie można napisać o treści sztuki. Odkrywamy świat razem z bohaterką, której niebanalnym atutem jest pewność siebie lub raczej bezczelność, otwierająca przed nią dowolne drzwi i wrota królewskie. Pchła nie ma oporów, aby kłamać w celu osiągnięcia osobistej korzyści, którą może być tylko zaspokojenie ciekawości lub zabicie nudy. Kradnie przy tym cudzą własność, rozpycha się łokciami i zmyka w chwilach podejrzanej czujności innych. Ostatecznie, przyłapana na chwilę przez wrocławskiego sędziego, poddaje się karze, jaką jest obietnica czynienia już wyłącznie dobra. Mimo "przestępczej" przeszłości, Pchła wywiązuje się z obietnicy, choć wydaje się to kontrowersyjne w świetle tak małego incydentu sądowego, podczas którego bohaterka stosowała te same "chwyty", co zawsze. Cóż, w bajce wszystko jest możliwe, a wiadomo, że życie bajką najmniej jest.

Aleksandra Meller w tytułowej roli sprawdziła się znakomicie. Była komiczna, czasami zabawnie trzpiowata i przerysowana, wpisując się zarówno w konwencję bajki, co niemal kabaretu. Skupiała uwagę mimiką i sposobem poruszania, adekwatnym do sytuacji. W premierowej odsłonie zagrała lekko i wdzięcznie. Na pewno na uwagę zasługuje Karolina Trębacz, która wyróżniała się nie tylko dzięki strojom, jakie "wylosowała" (ilość przebrań, w jakich występowali wszyscy aktorzy, wzbudza szacunek i skończyć się może zawrotem głowy), lecz również pomysłem na mimikę i wstawki wokalne. Kokieteria i wdzięk to wyróżniki postaci, jakie grała. Jej stroje przypominały kreacje Jeana Paula Gaultiera, miały osobliwy urok jego stylu. Anna Andrzejewska musiała sprostać wyzwaniu bycia m.in. gąsienicą czy ośmiornicą (przypominającą Divę z "Piątego elementu"), Jerzy Michalski w zastępstwie Aleksego Perskiego odgrywał rolę szafy, szerszenia czy patefonu. Cała ekipa aktorska z godnością mistrzów podjęła wyzwanie uczestniczenia w różnych odsłonach bajkowej wyobraźni Brzechwy i Bernarda Szyca. Miało się bowiem wrażenie, że soliści Muzycznego powinni uczestniczyć w innych "bajkach" w teatrze.

Stroje, nakrycia głowy, wielobarwne i stylistycznie różnorodne to zasługa Renaty Godlewskiej. Z dużym wyczuciem estetycznym przygotowała nawet elementy dekoracji, a całość jej pracy wzbudziło zainteresowanie i zdobyło uznanie nie tylko dzieci. Ciekawym zabiegiem okazało się wprowadzenie dzieci z widowni na scenę czy rozdawanie cukierków przez Pchłę.

"Pchła szachrajka" na dobry początek w Tetrze Muzycznym w nowym sezonie. Do przemyślenia poddaję czas trwania spektaklu, który po premierze ma trwać ponad półtorej godziny bez przerwy. Nie zgadzam się również na powielanie za Brzechwą bardzo niesprawiedliwej oceny zainteresowania kobiet czytelnictwem prasy. Zastanowił mnie również program, w którym napisano, iż "Halka" (Stanisława Moniuszki), Tosca jako tytułowa bohaterka opery Pucciniego czy cyklameny to archaizmy, czyli (jak napisano) wyrazy już nie używane. Ciekawe, co na to humaniści i sam Brzechwa, rzecz jasna. A może to tylko szachrajstwo było?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji