[Teatr Powszechny wystawił "Barbarzyńców...]
Teatr Powszechny wystawił "Barbarzyńców" Gorkiego w reżyserii Aleksandra Bardiniego. Zaprezentowano nam przedstawienie o rzadkiej czystości tonu, o pięknym rozłożeniu klimatów i barw. A próba była trudna, bo sztuka w swej wewnętrzne] polifoniczności niezmiernie jest złożona, łatwo też przy powierzchownej interpretacji nadmiernie jej tekst sposępnić przecząc intencjom autora.
W "Barbarzyńcach" mniej jest ech rewolucyjnej dydaktyki, niźli w dramatach uprzednich. Za to analiza stanów duszy rosyjskiej inteligencji liberalnej przeprowadzona została z ostrością chirurgiczną.
Plener do tego zabiegu pożyczył sobie Gorki od Czechowa: powiatowe miasteczko, w którego zaduch wnosi pozór życia - przyjazd wielkomiejskiej ekipy inżynierów. Mentalność swoich dramatis personae wziął z kolei Gorki jakby od Dostojewskiego: wśród protagonistów brak jest herosów, a nawet ci, co te role grać usiłują, muszą zdjąć z twarzy maski, by odsłonić własną małość. Dwóch rzeczników liberalizmu oskarża Gorki najbezwzględniej, dla małych ludzi z małego miasteczka ma jakby ojcowską wyrozumiałość: demaskując ich śmieszności, pozwala im przynajmniej cierpieć po ludzku.
Reżyseria Aleksandra Bardiniego wychwyciła tę dwoistość czyniąc z niej istotę całego dramatu. Ludzie z małego miasteczka są tutaj nieledwie postaciami z farsy, podkreśla to charakterystyczność gry, kostium, nawet charakteryzacja. Ci, co wdarli się w ten farsowy krajobraz z zewnątrz, narzucają sytuacjom ton inny: bardziej rezonerski, chwilami melodramatyczny, szlachetnie upozorowany. Z biegiem akcji następują zawęźlenla - nurtów, farsa zdaje się dominować, śmiech góruje nad myślą, ale finał brzmi niespodziewanym tonem tragizmu. Gorki zapowiadał w nim krach złudzeń, kres określonej formacji myślowej, degrengoladę określonego stylu pojmowania życia.
Ową przemienność tonu, tak dla wymowy spektaklu istotną, uzyskał reżyser dzięki wyrazistej i świadomej grze całego zespołu aktorskiego.