Artykuły

Krzyk kontrabasu

- Nie wyobrażam sobie festiwalu imienia Hofmana bez "Kontraba­sisty" - powiedział Marek Drew­nowski. - To przedstawienie trzeba koniecznie zobaczyć. Słowa dotrzy­mał.

"Kontrabasista" stał się jednym z wydarzeń III Festiwalu Hofmanowskiego, organizowanego w Warszawie, Radomiu, Świdnie i Dylewie. W parny sierpniowy wieczór sala radomskiej "Resursy" pękała w szwach. Sprawiła to, na­turalnie, magia nazwiska Jerzego Stuhra, który swego "Kontrabasis­tę" obwozi w triumfie po całej Pol­sce, a sukcesy odniósł także we Francji i Włoszech. Nie inaczej było w sali kameralnej Teatru Powszechnego im. J. Kochanow­skiego, gdzie monodram Patricka Suskinda prezentował nie tak dawno Emilian Kamiński. Tak du­że zainteresowanie publiczności świadczy o potrzebie oglądania dobrego teatru w Radomiu. I cieszmy się, że taki teatr zjawia się w naszym mieście coraz czę­ściej.

Stawianie pytania, który z ak­torów był w "Kontrabasiście" lep­szy mija się z celem. Każdy przed­stawił przecież swoją własną inter­pretację opowieści szeregowego muzyka "Państwowej Orkiestry Symfonicznej, pulpit numer trzy", któremu się nie powiodło. Ani w orkiestrze, ani w życiu. Bo życie bardzo przypomina orkiestrę. Przede wszystkim pod względem hierarchii. Najpierw jest dyrygent, potem pierwsze skrzypce, za nimi drugie... A dopiero gdzieś na końcu kontrabasy. Za nimi jest już tyl­ko bęben. Ale jest jeden i to na podwyższeniu. O, o - bęben! powie ktoś. Nie powie: oo, kontrabas... Tylko w życiu masz jeszcze szansę na awans. Lecz nie w orkiestrze".

O ile jednak Emilian Kamiński wyposażył swego bohatera w nieśmiałość - kompleksy, za­kłopotanie, liryzm wreszcie, o tyle Jerzy Stuhr pokazał go jako czło­wieka zupełnie zgorzkniałego i przegranego. Niechlujny, popija­jący piwo, "zgredowaty", więcej przypomina robotnika, niż artys­tę. W swej patologicznej wręcz nienawiści i miłości do kontraba­su - bo to uczucie ambiwalentne, jest śmieszny i tragiczny zarazem. Raz jeszcze Jerzy Stuhr pokazał, ile możliwości kreowania postaci w nim tkwi. Jak wybitnym jest ak­torem.

Spektakl poprzedził recital prawdziwego kontrabasisty Ada­ma Bogackiego. Ten młody mu­zyk, członek założonego przez Marka Drewnowskiego, zespołu "Joseph Hofman Chamber Players", dał prawdziwy popis mu­zycznego kunsztu. Jest pełen ży­cia, energii i zadowolenia z tego, co robi. Tak, ale póki co, gra w or­kiestrze kameralnej, gdzie kontra­basista jest jeden. Co będzie gdy stanie w "Państwowej Orkiestrze Symfonicznej, pulpit numer trzy"...?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji