Artykuły

...go smykiem

Mimo że trochę późno, czy­telnikom, którzy przysłali mi świąteczne i noworoczne życzenia, pragnę za nie podzięko­wać. W szczególności zaś tym nieznajomym, którzy przysłali je anonimowo, nic w zamian nie żądając. Zgodnie z życzeniami przyrzekam, jak to mó­wią do źle nastrojonych mikrofonów, "nie zawieść pokładanych nadziei, a tym bardziej zaufania". Od razu więc podzielę się z państwem, moimi spostrzeżeniami o spektaklu "Kontrabasista" z Jerzym Stuhrem ("Amator". "Wodzi­rej") w roli tytułowej, gdyż dość dawno o teatrze nie pi­sałem a świerzbi, ale przede wszystkim dlatego, że był to spektakl dotykający nie raz, nie dwa ludzkiej na ziemi przygody.

Obejrzałem Stuhra z tym większą przyjemnością, że aktualnie w teatrach 600-tysięcznego Wrocławia nic zna­czącego się nie dzieje. Na premierę (koleiny Witka­cy), do Rekwizytorni Teatru Współczesnego przychodzi aż... sześć osób. Dorota Stalińska odwołuje raz po raz spektakle "Panien z Acheronu", z Polskiego wieje skostniałą nudą, oficjalnej premiery "Fedry" Seneki w inscenizacji Zbignie­wa Cynkutisa nie widać a tu w... operze pełnokrwisty dra­mat. Dyrektor Wiktor Herzig, też były krakus, wyprowadza­jący operę na prostą, zaprosił Stary Teatr z Krakowa ze spektaklem "Kontrabasista".

Napisał ten utwór 37-letni dramaturg bawarski Patrick Suskind w 1980 roku, chodzi zaś w nim, jak objaśnił sam autor: "o samoświadomość czło­wieka w jego maleńkim po­koiku. Wyzyskałem tu własne doświadczenia, gdyż większą część mojego życia spędziłem w coraz to mniejszych poko­jach, które opuszczałem z co­raz to większym, trudem".

Jest to właściwie monodram, wspomagany na początku je­dynie muzyką (ale jaką), obo­jowego kwartetu, z którym zupełnie poprawnie Stuhr gra na kontrabasie kompozycje Cope`a. Jest to monodram trzymający widzów przez blisko dwie godziny w łagodnym, po­godnym podnieceniu. Spektakl "Kontrabasista" grany w ostat­nich dniach ubiegłego tygodnia na scenie opery (na owej sce­nie gra Stuhr, ale i siedzą na niej widzowie), zadowolił wro­cławską publikę. Jerzy Stuhr przedzierzgnięty w zawodowe­go muzyka - kontrabasistę ni­cował swoją sceniczną biogra­fię nie nużąc ani przez chwilę. Ani na moment, nawet ta bar­dziej wyrafinowana publicz­ność, nie "odpuszczała" mean­drów tekstu, często nasycone­go dowcipnymi, nieoczekiwa­nymi pointami. Tekst "Kontra­basisty" w sposób niezwykle plastyczny oddał marzenia, stresy, artystowskie kompleksy i inne fanty, jakie są udzia­łem zawodowych muzyków. Moje spostrzeżenia potwierdzi­li zresztą obecni na spektaklu artyści tej profesji, przyznając niemieckiemu dramaturgowi bystrość obserwacji. Stwierdzili, że podobne rozterki przeży­wają muzycy w różnych, czę­sto odmiennych częściach świa­ta. Zgadzali się ze Stuhrem mówiącym za autorem mono­dramu, że "kontrabasistą nie można się urodzić. Kontraba­sistą zostaje się z przypadku i rozczarowania. Nie ma wśród nas, kontrabasistów Państwo­wej Orkiestry, ani jednego, któremu by życie nie dało po łbie. Przykładem typowego ży­ciorysu kontrabasisty może być mój własny..." "Wielkim, celem życia jest doznanie - zdawał się mówić za lordem Byronem krakowski aktor. - Czuć że istniejemy, nawet w bólu".

Stuhr zachował wierność realiom sztuki, klimatowi, sło­wom padającym ze sceny, ale przetworzył ów dramat znacz­nie w sferze temperamentu tytułowego muzyka, jego zachowań, gestów, mimiki. Widz już po pierwszych słowach tekstu wie, że nie obcuje z zimnym Niemcem, a głęboko wrośniętym korzeniami w wawelski gród krakusem, tym od "idze, idze". Wie, że mimo lo­kalnych odniesień monolog po­daje rodowity, łebski Polak kombinujący, jak tu z tym cholernym, wielkim niesfornym instrumentem wyjść na swoje. Zaryzykuję stwierdzenie, że w tej roli Stuhra pobrzmiewają gdzieś daleko echa filmowego "Amatora" i "Wodzireja" gra­ne przez niego teksty Dostojewskiego, że aktor Starego Teatru jest na scenie bardzo "blisko" publiczności, niejako prywatnie. Efektownym zwrotem - Oooo...lewam! Rzucanym we właściwych miejscach zyskuje szczery aplauz i skłania do myślenia, że takiego swojskie­go faceta, gdzieś, obok nas w pobliżu, już widzieliśmy, na pewno go spotkaliśmy. Każdy człowiek nosi w sobie kształt ludzkiego losu, powiada Montaigne, ale tylko nieliczni, właśnie tacy jak Stuhr, potra­fią to pokazać. Jerzy Stuhr, to moim zdaniem nikt inny, a... Jan Himilsbach, wyposażony jednakże w intelektualne la­boratorium powodujące, że tak charakterystyczna prywatność odtwórcy "Kontrabasisty" nie brzmi, jak u pana Janka, zawsze na jednej, tej samej nucie. Stuhr bowiem jest ak­torem wyrafinowanym, wie co nas będzie, w danej sztuce, ba, w danej scenie, rajcować.. Wie czemu ochoczo przyklaśniemy widząc na scenie swojaka, a po czym będziemy się zżymać. Świadczy to o klasie jego aktorstwa. Stuhr to przecież Suskindowy... kontrabas do którego "trzeba mieć wielka siłę, żeby smyczkiem wydobyć jakikolwiek dźwięk z tego cholernego instrumentu, żaden piękny dźwięk, zresztą o takim nie ma co marzyć, bo nie ma w nim pięknych dźwięków. Ale są za to dźwięki prawdzi­we, przekonujące każdego wi­dza, a te aktor Starego Teatru wydawać potrafi.

I tak prostymi środkami inscenizacyjnymi opowiedział kilka ważnych prawd o czło­wieku, prawd przystających nie tylko do muzyków. Warto było usiąść na scenie opery, by zobaczyć, jak na naszych oczach w człowieku zadufa­nym, zakochanym w sobie do­konuje się przeobrażenie w marną, groteskowa postać tar­ganą sprzecznościami i kom­pleksami. Duże wrażenie zro­biła też na mnie scenografia fragmentu (zaaranżowana tyl­ko we Wrocławiu), której po­mysłodawcą był dyrektor Herzig, kiedy to w jednej ze scenariuszowych przewrotek dramatu, rozsuwa się wielka kurtyna i przez chwilę razem z publicznością, poczułem się jako wybraniec Muzy z dru­giej, szlachetniejszej strony rampy. Monodram Stuhra był wartościową lekcją daną nam wszystkim. A kto do owej lekcji zapragnął szczegółowych objaśnień (typu "kawę na ła­wę"), za jedyne 30 złotych na­był profesjonalnie wydany pro­gram z profesjonalnymi rysun­kami Andrzeja Mleczki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji