Lublin. Więźniowe zagrają Szekspira
Więźniowie z Opola Lubelskiego razem z aktorami zagrają Szekspira. I to będzie dopiero początek, bo artyści chcą przyciągnąć bezdomnych, niepełnosprawnych, starych, chorych.
- Pokażemy im inny świat, wyrwiemy z beznadziei - zapewniają. Swój projekt dedykują pamięci prof. Zbigniewa Hołdy.
- Profesora Hołdę poznałem w areszcie. Byłem oskarżony o działanie w grupie przestępczej, o której nie miałem pojęcia. Jednym z oskarżonych był komendant policji, to jego bronił prof. Hołda. Na rozprawie chciałem wytłumaczyć, że nie mam z tymi ludźmi nic wspólnego. Wstałem i walnąłem trochę żartobliwą mowę. Adwokaci zaczęli się śmiać. Profesor Holda potem wszystkim opowiadał o gościu, który sędziemu taki wykład zrobił, że ten w końcu pojął, że ja w żadnej grupie przestępczej z komendantem nie byłem - opowiada Dariusz Jeż, aktor lubelskiej Sceny Prapremier In Vitro oraz neTTheatre, który debiutował w zrealizowanej w lubelskim areszcie śledczym sztuce "Lizystrata". - Profesor Hołda był wrażliwy na ludzką krzywdę. Wiele osiągnął, ale nie biegał w życiu za mamoną, on korzystał ze swojej pozycji, żeby robić coś dobrego dla ludzi - podkreśla Dariusz Jeż.
Chodziło o to, żeby nagroda miała prestiż
Kiedy więc Stowarzyszenie im. prof. Zbigniewa Hołdy wspólnie z Januszem Opryńskim, reżyserem i szefem festiwalu Konfrontacje Teatralne, zaczęło się zastanawiać, jak najlepiej upamiętnić wybitnego lubelskiego prawnika, Dariusz Jeż od razu postawił warunek: - Temu projektowi trzeba nadać mentalny, a nie tylko medialny rozmach!
Stanęło na tym, że ma być statuetka wręczana corocznie wybranemu laureatowi, który angażuje się w obronę praw człowieka i działania na rzecz wykluczonych. Ale nagrodzie mają towarzyszyć konkretne przedsięwzięcia, które wcielają w życie ideały profesora. - Chodziło o to, żeby nagroda miała prestiż, a nie była kolejną maszkarą, wręczaną przy każdej okazji - mówi Dariusz Jeż.
Pomysł zaczął się krystalizować w lutym tego roku, kiedy budżety na kulturę były klepnięte. Janusz Opryński wynalazł jakieś niewielkie pieniądze, ale było jasne, że trzeba wymyślić coś, co będzie bazowało głównie na wolontariacie i gestach dobrej woli. Grupa artystów spotkała się w domu Dariusza Jeża, wymyślili, że będzie spektakl z udziałem więźniów z Opola Lubelskiego, bo tam szefem zakładu karnego jest pułkownik Zbigniew Drożyński, który kiedyś pozwolił więźniom na teatr w Lublinie i który stawia na prawdziwą resocjalizację, a nie pozory w postaci papierowych gazetek ściennych. - Bez otwartości pułkownika Drożyńskiego nic by się nie udało - podkreśla Jeż.
Poza graniem więźniowie mieli włączyć się w projektowanie scenografii i statuetki im. prof. Hołdy. Ktoś rzucił, żeby projekt nazwać "Zapaleni". I tak zostało.
Na koordynatora wybrano Dariusza Jeża, a reżyserii podjęła się Joanna Lewicka, realizatorka wielu spektakli w Polsce i Niemczech. Na początku nie było łatwo, bo zgłosiło się tylko trzech osadzonych. Za mało. Joanna Lewicka planowała wystawić Szekspira, potrzebnych więc byłojeszcze kilka osób... Pomógł wychowawca Łukasz Pruchniak, więzienny kaowiec z prawdziwego zdarzenia, chodził od celi do celi, opowiadał o projekcie. Przyszło 40 zainteresowanych. Część potem odpadła, zostało ośmiu aktorów. Zaczęły się spotkania z reżyserką. Joanna Lewicka wybrała "Sen nocy letniej", komedię Szekspira, historię trzech par, w których losy mieszają się leśne duchy. - Powodem mojego wyboru był chyba właśnie ten las, w którym dzieje się akcja. Zastanawiałam się, jaką wizję lasu mają ludzie zamknięci? Gdzie ten las jest w nich? Czy to naturalistyczny obraz miejsca, gdzie znajdziemy ciszę i kontakt z naturą? Czy to może ukrywane tęsknoty i marzenia? Chciałam poszukać tego lasu razem z nimi - opowiada Joanna Lewicka. Tłumaczy też, że dla niej "Sen nocy letniej" nie jest komedią, bo Szekspira trzeba czytać pomiędzy linijkami, a wtedy odkrywa się pytania o najważniejsze sprawy w życiu.
Odkrywać pasje, odmieniać życie
- Ważne było też to, jaką historię ta sztuka opowiada. Jest tam o miłości, kobietach, tęsknocie, zaufaniu, pożądaniu. Wwiezieniu to tematy tabu - mówi Joanna Lewicka.
Do spektaklu zaangażowane zostały też trzy zawodowe aktorki: Katarzyna Tadeusz, Dorota Porowska i Paulina Połowniak. Jedną z nich Jeż i Lewicka porwali z pracy na próby dyrektorowi biblioteki miejskiej Piotrowi Tokarczukowi. - Zgodził się i nie robił problemów - podkreśla Dariusz Jeż.
Spektakl zostanie pokazany w październiku na scenie Chatki Żaka, w trakcie Międzynarodowego Festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie. To ważne, że poza więzieniem. - Będą oczywiście strażnicy, ale poza tym to normalne przedstawienie. Publiczność zobaczy zwykłych ludzi, którzy zagrają Szekspira - mówi Dariusz Jeż.
Po spektaklu wręczona zostanie Nagroda Stowarzyszenia im. prof. Zbigniewa Hołdy. Statuetkę zaprojektowali więźniowie pracujący nad nią pod kierunkiem związanego z Lublinem artysty Tomasza Bielaka.
Inna grupa więźniów przygotowała scenografię. Kostiumy natomiast projektuje i wykonuje Marta Góźdź - "ElBruzda".
Dariusz Jeż chce, aby projekt Zapaleni był w następnych latach kontynuowany, żeby wciągał kolejnych wykluczonych - bezdomnych, starych, niepełnosprawnych, chorych na AIDS
- żeby odkrywał ich pasje i talenty, a w rezultacie odmienia! życie.
***
Nagroda Stowarzyszenia im. prof. Zbigniewa Hołdy
Przyznaje ją powołana przez to stowarzyszenie kapituła, której przewodniczącym jest prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego. W jej skład wchodzą m.in. profesora wie Andrzej Zoil i Stanisław Waltoś, Marzena Ksel - przedstawiciel Polski w Komitecie Zapobiegania Torturom Rady Europy, czy prof. Lech Garlicki, sędzia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.