Artykuły

Strzeż się tych miejsc

Jak donoszą kroniki policyjne jest w Krakowie kilka miejsc, których należy unikać zwłaszcza wieczorną porą. Nie najbezpieczniej jest spacerować po zmierzchu po Plan­tach czy samotnie krążyć w okolicach dworca, narażając się na zaczepki cór Koryntu lub pilnujących je alfonsów. Dla lu­dzi o mocnych nerwach, którym nie przeszkadzają mało przyjemne scenki i którzy broń Boże nie są estetami, przygo­towano na scenie Miniatura polską prapremierę sztuki Ra­fała Maciąga "Ona".

Wielbiciele scenicznego już nawet nie naturalizmu lecz weryzmu odwiedzając teatr mogą delektować się wido­kiem spoconej Iwony Biel­skiej, która nie ma oporów z odsłonięciem najmniej atrak­cyjnych cech swojej urody. Ubrana w niegustowną, opiętą sukienczynę, z rozburzoną fryzurą aktorka, z upodoba­niem rozrywa okapujące tłu­szczem kurze udka, taplając się w barłogu i zrzucając na ziemię resztki obiadu, którego widok może przyprawić o mdłości. Można by to poczytać na korzyść odważnej, nie ma­jącej żadnych oporów nawet przed ściągnięciem i trzyma­niem w ręce mokrej skarpetki partnera artystki, gdyby nie fakt, iż tak dalece zapamiętuje się w swych poczynaniach, że zapomina o jakimkolwiek po­czuciu dobrego smaku.

Ale, czy można mówić o do­brym smaku, kiedy ma się do czynienia z tekstem Rafała Ma­ciąga? Opowiada on o starej, żyjącej w zamknięciu kobiecie, która zbzikowała zdaje się po urodzeniu martwego dziecka.

Z wrodzonym masochizmem zamęcza siebie i niegdysiejsze­go męża (Krzysztof Jędrysek), który w żaden sposób nie mo­że uwolnić się od poczucia wi­ny, każącej mu wracać do nie­szczęsnej Onej. Pojawia się też ta trzecia, czyli ostatnia kobie­ta Mężczyzny, będąca psycho­logicznym, acz nie wizualnym, odzwierciedleniem swojej po­przedniczki.

Męcząca psychodrama, któ­ra pod reżyserską ręką Pawła Miśkiewicza miała choćby ma­łą szansą zaistnieć. Początko­we, jako żywo przypominające teatr Krystiana Lupy sceny, ze swoistym poczuciem ironicz­nego humory, szybko przera­dzają się w ataki szału nieusta­bilizowanej emocjonalnie bo­haterki, której ekspresja koja­rzy się za chwilę z konwencją przedstawień Mikołaja Gra­bowskiego. To pomieszanie stylów daje przedziwne skutki, utopione w naturalistyczno-werystycznym sosie.

Najciekawsza w spektaklu jest scenografia autorstwa re­żysera i Tomasza Polasika. Przedstawienie ogląda się z góry, siedząc na balkonie ota­czającym niewielką prze­strzeń mieszkania Onej. Jest w nim prawdziwa kuchnia, na której gotuje się czajnik z wodą, szafa, łóżko i kuchenny kredens. W centralnym punk­cie ustawiono stół. Przy nim bohaterowie zajadają kurcza­ka, którego jedzenie - według słów Tadeusza Nyczka zamie­szczonych w programie - "związane jest z tematem rzy­gania. Motyw ten powtarza się tak często, że nie sposób udawać jego przypadkowości albo tylko powiązania z fizjo­logią trawienia. Wymiotować to opróżniać się wewnętrz­nie. Ona, kobieta, czuje się stale opróżniona (...) Pusty brzuch, dziecko, kurczak, sza­fa, wymioty. Rodzenie (wy­pełnianie), zabijanie (opróż­nianie), oto dwa bieguny ob­sesji Onej. Jej cały świat".

Na kim nawet te fizjologicz­ne spostrzeżenia nie robią większego wrażenia, wybierze się na pewno na małą scenę przy placu Św. Ducha. Ja jed­nak będę wystrzegała się miejsc, w których grane są aż tak głębokie sztuki młodego dramaturga, gdyż mam dość słabe nerwy, a w teatrze intere­suje mnie zupełnie coś innego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji