Artykuły

Zakrzykiwanie ciszy to zakrzykiwanie sumienia

XII Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Pantomima to wyjątkowy gatunek teatru wymagający specjalnych warunków do twórczego rozwoju i funkcjonowania.

Podejmując bowiem ważny, głęboki temat o człowieku i wartościach podstawowych prezentuje go w sposób bezsłowny, używając ciszy oraz takich środków wyrazu, które są przynależne tej sztuce w jej czystym gatunku. Mówię o prawdziwej pantomimie, klasycznej. Te pragnienia odrodzenia pantonimy powracają co roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu.

Teatr z samej swej istoty należał kiedyś do kultury wysokiej. Ale to już przeszłość. Owszem, można jeszcze czasem trafić na prawdziwie wartościowy, głęboki myślowo i na odpowiednim poziomie artystycznym spektakl. Ale będzie to tylko wyjątek, któremu media nie poświęcą wiele miejsca. Bo w ramach ideologii polityki poprawnościowej promującej tzw. wielką tolerancję i co za tym idzie - nieokiełznaną wolność, hałaśliwa muzyka na scenie, wulgaryzm językowy i obrazowy, brutalizacja wartości, agresywna wizualizacja tematu (nierzadko obrazoburczego) itd., itd. mają do spełnienia konkretną funkcję.

Chodzi o zakrzyczenie ciszy, która jest przecież niezbędna do głębszej refleksji nad naszym życiem, nad istotą człowieczeństwa. Cisza pozwala zajrzeć nam w nasze sumienie. A wszystko to należy przecież do wartości duchowych, z którymi - jak widać - współczesnej kulturze zupełnie nie po drodze.

Zakrzykiwanie ciszy to zakrzykiwanie sumienia. Wiedzą o tym doskonale ci, którzy pragną stworzyć nową cywilizację oderwaną od chrześcijańskich korzeni Europy. Kultura, sztuka, teatr w osobach twórców i artystów biorą w tym dziele, a raczej antydziele, aktywny udział. Pantomima nie jest wyspą, stanowi przecież część współcześnie tworzonej kultury na świecie. Uważam, że i tak dość długo trzymała się swego kształtu źródłowego, klasycznego, podejmującego tematy duchowe człowieka. Dopiero parę lat temu zaczęły przenikać do niej zjawiska i formy obce samej istocie pantomimy, należące do antykultury.

Bez użycia słowa

W tegorocznym przeglądzie spektakli prezentowanych przez artystów z Włoch, Anglii, Niemiec, Czech i Polski nie znalazły się przedstawienia obrazoburcze, obsceniczne czy promujące rozmaite dewiacje seksualne, co - jak wiadomo - jest dziś niemal wymogiem repertuarowym na rozmaitych festiwalach. Chwała za to Bartłomiejowi Ostapczukowi, dyrektorowi festiwalu, który sam też jest aktorem mimem, choreografem, reżyserem oraz doskonałym znawcą tej wyrafinowanej sztuki. Festiwal pokazał, że powrót do pięknej, klasycznej pantomimy będzie niezwykle trudny.

Przegląd unaocznił, iż teatr mimu wprawdzie ewoluuje, ale nie w stronę pantomimy czystego gatunku. Występuje duża różnorodność form, estetyk i technik, co stanowi odbicie rozmaitych nurtów funkcjonujących obecnie na świecie.

Generalizując, można jednak powiedzieć, że kierunek, w którym najwięcej teatrów pantomimicznych podąża, to spektakle komediowe, najczęściej z użyciem klownady. Ponadto zazwyczaj mamy do czynienia z artystami uprawiającymi mimodramy solo lub z duetami, a niezwykle rzadko z zespołami.

Mało dziś można spotkać na świecie teatrów pantomimy z prawdziwym zespołem artystycznym, tak jak na przykład kiedyś był u nas doskonały, niezastąpiony do dziś, teatr Henryka Tomaszewskiego, silny przede wszystkim mimem zbiorowym. Polska pantomima ma okazję realizowania się w tym właśnie duchu zbiorowego mimu. I w tym widzę szansę na odrodzenie pantomimy prawdziwej. Oczywiście, wymaga to edukacji, czasu i ludzi z pasją, świadomych istoty tej sztuki.

Czy wiem, dlaczego milczę

Obecnie oglądamy głównie etiudy, z których nie wszystkie są opowieścią o jakimś zdarzeniu. Często jest to popis wyłącznie techniczny. Do wyjątków należy występująca solo znakomita aktorka Nola Rae z Anglii, która w swoim mimodramie "Elizabeth´s Last Stand" [na zdjęciu] przedstawiła fabularną historyjkę o pewnej starszej pani, której wydaje się, że jest królową angielską. Humorystyczna rzecz, świetnie zagrana. Artystka łączy klownadę ze sztuką pantomimy, tańcem i lalkarstwem.

Solo wystąpił także artysta z Włoch Paolo Nani w spektaklu "List", w którym zaprezentował pisanie listu na wiele różnych sposobów. Typowo familijny spektakl utrzymany w konwencji komedii slapstickowej kina niemego.

Z polskich zespołów najlepszy był Wrocławski Teatr Pantomimy, który pokazał dwie sztuki: "Poławiaczy papieru" inspirowanych twórczością Franza Kafki oraz "Dom Bernardy Alba" w oparciu o dramat Federica Garcii Lorki. W pierwszej części wystąpili sami mężczyźni, w drugiej zaś kobiety. Reżyserem obu części jest Zbigniew Szymczyk. Formalnie, technicznie, a także pod względem estetyki spektakl (zwłaszcza część pierwsza) nieco zbliżony jest do tradycji legendarnego teatru Henryka Tomaszewskiego.

W odbiorze spektaklu bardzo przeszkadzała mi muzyka nagłośniona do granic wytrzymałości. Zwłaszcza w "Poławiaczach papieru", gdzie na pierwszy plan wysuwała się muzyka, a nie temat, nie opowieść i nie artyści. Natomiast całkowitym nieporozumieniem okazał się spektakl polsko-czeski w reżyserii Petra Bohác˙a, inspirowany twórczością Schulza "13 miesiąc/Requiem dla Brunona Schulza". Mówiąc najkrócej: nikt nie wiedział, o co w tym przedstawieniu chodzi. Rzecz bełkotliwa w odbiorze, z bardzo głośną muzyką.

Prawdziwym wydarzeniem artystycznym w tym roku był duet z Niemiec Bodecker & Neander Company. To kwintesencja pantomimy. Artyści pokazali czystą, utrzymaną na wysokim poziomie artystycznym pantomimę.

Wieczór składał się z dziesięciu etiud. Wszystkie różniące się tematem, nastrojem, jedne zabawne, inne smutne, wzruszające. Każdy szczegół doprowadzony do najwyższej perfekcji. To był popis maestrii pantomimicznej w zakresie techniki, formy, pomysłowości.

Artyści zaprezentowali całe spektrum możliwości tkwiących w ciele mima, w jego rękach, nogach, twarzy, oczach, w całej sylwetce. Pokazali, że pantomima jest sztuką autonomiczną i nie potrzebuje wspomagania innymi gatunkami czy - inaczej mówiąc - zaśmiecania.

Pokazali też, że artysta mimu jest całkowicie samowystarczalny, że środkiem przekazu jest jego ciało, gest, mimika, ruch. Używając swego ciała jako narzędzia może wykreować świat zewnętrzny oraz świat wewnętrzny, duchowy postaci, którą gra. Pod warunkiem jednak, że używa tego świadomie, rozumie, dlaczego wykonuje taki, a nie inny gest i - co najważniejsze - wie, dlaczego milczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji