Moda na Kubusia
"Kubuś Puchatek" jest tekstem modnym. "Tao Kubusia Puchatka", "Te Prosiaczka", "Słowniczek Kubusia Puchatka", kreskówka "Kubuś Puchatek", maskotki Kubusia Puchatka, komiksy o Kubusiu Puchatku. Obawiać by się można, że spektakl Piotra Cieplaka jest kolejną komercyjną wariacją, zapomnianej już nieco w całym tłumie podróbek, książki Milne'go.
Najnowsza premiera teatru Studio nie ma nic wspólnego ze sprzedajnym, komiksowo-dobranockowym Kubusiem Puchatkiem. Spektakl nie jest banalną historyjką misia o bardzo małym rozumku. Jest przedstawieniem o dorosłych, którzy w swoich zachowaniach i emocjach wciąż pozostają dziećmi. Mamy więc nieco strachliwą i histeryczną dziewczynkę - Prosiaczka (Edyta Jungowska), znerwicowanego megalomana Królika (Andrzej Mastalerz), hałaśliwego Tygryska (Rafał Maćkowiak), który z całych sił próbuje ukryć swój paniczny lęk przed rzeczywistością.
Jeśli te postaci są zabawne, to tylko przez śmiertelnie poważny stosunek do otaczającej rzeczywistości. Błądząc w świecie gigantycznych mebli, wspinając się na niebotycznej wielkości kredens, nie dostając nogami do podłogi z wielkiego fotela, nie potrafią w żaden sposób nabrać dystansu do przytrafiających się im historii.
"Kubuś" jest spektaklem bez natrętnych gagów i głupawych dowcipów. To przedstawienie jest subtelne, stonowane i pełne ciepła. Nie ma tutaj właściwie żadnej słabej roli, żadnej pomyłki obsadowej. Nie ulega wątpliwości, że Piotr Cieplak zrealizował bardzo dobry spektakl. Bez wątpienia tylko on potrafiłby przyswoić ten tekst dla teatru, unikając banału i komercyjnej sztampy.